Pogoda nie rozpieszcza i może skutecznie demotywować.
Ale ciągłe opady prognozują podniesienie się stanu wody (z wysokim prawdopodobieństwem, że już nie opadnie).
Dlatego też się przemogłem i wyskoczyłem na godzinę - olać deszcz. Trzeba złowić Baśkę, bo może to już tegoroczny koniec.
Kilka rzutów i stanowczy odjazd. Niestety, po kilkunastu metrach opór gwałtownie maleje. Co jest? - myślę sobie.
Na zestawie siedzi krąp - jedna kotwica w pysku, druga z boku, ogona brak, pozostał kikut.
P9075308.JPG P9075309.JPG
Wszystkie znaki na niebie wskazywałby na dużego szczupaka, ale one zjedzone przecież. I do tego w takim nieszczupakowym miejscu z b. silnym nurtem? Ale fart.
Mógłby być jeszcze sandacz, one wychodzą na kamieniska jak jest ciemno i pochmurno, ale raczej zostawiają na niedoszłych ofiarach pasy.
Tak, czy inaczej ciekawa odmiana od gnębiących mnie sumów. Poniżej owner po przedostatniej "akcji" wąsatego stwora.
1.jpg
Łowię dalej, siedzi. Tym razem zgodnie z planem. Ryba jest spora, wędruje po łowisku, trzy razy odczepiam żyłkę z zawad. Niestety ma więcej szczęścia przy próbuje podebrania. A mogłem zrobić to spokojniej, za 5 minut...
Tymczasem zegarek wskazuje 10min do końca umówionego czasu. Trzeba walczyć. Jeszcze kilka rzutów i znów jest. Tym razem nie popełniam błędu. Ryba też jest mniejsza, pod 70. Gdy chowam aparat dzwoni budzik.
P9075314.JPG P9075315.JPG P9075316.JPG
Pada dalej.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Kolego tak się narzeka na Wisłę jaka wyrybiona, ze tu nic nie pływa...To co ty przeżyjesz w 1 dzień, to ja nie miałem u mnie na sieradzkiej Warcie przez 5 lat w sumie wszystkich wypraw. Jesteś w stanie sobie to wyobrazić? Tak więc cieszcie się wiślacy, bo macie raj na ziemi. Chiałbym, żebyś pobył na mojej wodzie tak ze 2 miesiące i porównał. Jak można zmarnować wodę tego się nie da opisać.