Daleki jestem od tego by popierać takie uczynki czy tłumaczyć kontrowersyjne decyzje urzędników, ale z drugiej strony jakie było inne wyjście? Łatwo mówić że "można by te ścieki gdzieś gromadzić", tylko pytanie brzmi: gdzie? Nie wierzę, że jeśli była inna możliwość, to z premedytacją wybrano wariant bezpośredniego zrzutu, bo (jak to wspomniał w programie Pan Bugaj) za to MPWiK odprowadza opłaty. Więc raczej nie było to w ich interesie żeby topić w Wiśle mamonę.
Inną sprawą oczywiście jest to że traktujemy nasze dobro narodowe jak szambo, przyjmując zasadę "skoro tyle lat leciały ścieki to nic się nie stanie jak polecą jeszcze kilka dni". Tylko widzę (i zapewne wszyscy widzimy) tu pewną sprzeczność. Od kilku lat lansowana jest moda na Wisłę, spędzanie nad nią czasu, jak grzyby po deszczu powstają knajpy, budowane są bulwary - i wszystko po to żeby mieszkańcy mogli posiedzieć nad zasyfioną, brązową od g**na wodą, patrząc na pływające tu i ówdzie podpaski, tudzież kondomy? Czy ktoś kupuje wypasiony fotel do masażu, żeby postawić go sobie przy koszu na śmieci? Zakładam że nie...