Ten wpis dedykuję wszystkim, którzy zlekceważyli mini przybór i zasłaniając się deszczem pozostali w domu. Coście najlepszego zrobili?
Drogi pamiętniku,
obudziłem się 2.30. Sprawdzając godzinę na telefonie, zauważyłem smsa od żony. Tak na wszelki wypadek przypomniała mi, abym broń Boże nie szedł rano na ryby, bo chce się wyspać (w ramach wyjaśnienia, nasze małe robią pobudkę o 6.00). Dobrze Kochanie, obiecuję, że rano na pewno nigdzie nie pójdę - idę zaraz Na szczęście o nocy nic nie pisałaś.
Jeszcze z kwadrans poleżałem, po czym na dosłownie palcach wymknąłem się z domu. Ostatnio wymienialiśmy zamki, a ten nowy jest super cichy
Szybka podróż przez miasto i jestem nad wodą. Przede mną jakieś dwie godziny łowienia, dużo czasu. Spodniobuty, kurtka przeciwdeszczowa, latarka na czoło, podbierak, kijek do brodzenia i 4 pudełka. Wystarczy tych klamotów. Dawałem jakieś 40% na branie suma, dlatego wziąłem mocniejszy zestaw z japońskim 30lb i długim przyponem z VEP. Wolę pod wąsatego flurocarbon, ale dziś będę łowił drobno pracującymi woblerami sandaczowymi.
Miejsce klasyczne, płycizna sąsiadująca z głębszą i szybciej płynącą wodą. Idealnie na przybór.
Najpierw założyłem taką cienka płytką sandaczówkę od naszego formułowego kolegi. Ale była zbyt lekka na wiatr i moją plecionkę, więc szybko zmieniłem ją na jej starszą siostrę, a raczej brata - panica 9 lub 10cm z płytkim sterem. Kupiłem go w zeszłym tygodniu na wtórnym z kotwicami za 25PLN, niech pływa.
Pierwsze branie nastąpiło jakieś 4m ode mnie. Takie, jak lubię, z przytupem i rozbryzganą w koło wodą. Mocny zestaw nie pozwolił na harce i dość szybko po siłowej walce sandacz trafiła do podbieraka. Kiedyś powiedziałbym średniak, ale nie w tym sezonie. Mój pierwszy tegoroczny 70+!! Super.
2.jpg 37,69 KB
45 Ilość pobrań
Rzucam dalej. Po chwili czuję, że zestaw jest dziwnie znoszony w prawo i do mnie. Nie zdążyłem zaciąć. Kilka kolejnych rzutów i tym razem, prawie na pełnym wyrzucie - jest!!! Znów szybka walka przy powierzchni i lekkie zboczenie po półkolu w nurt. To boleń, duży. Ale co tam, nie po to wziąłem postronek, aby się teraz bawić. Rozbryzgi wody i ryba szaleje, ale już podbieraku. Jest gruby, wysoki, na początek dawałem mu 8 dych, ale gdy emocje spadły zrewidowałem rozmiar troszkę w dół. Postanowiłem tym razem zmierzyć, położyłem głowę na podbieraku, zacząłem przykładać miarkę, a on odpłynął Nie próbowałem łapać, przyduszać do kamieni itd. Przechytrzył mnie, wygrał, niech płynie. Grube 77-78 bez zdjęcia.
Wracam do wody, kolejne rzuty i znów jest : ) Znów sandacz. Podobny do pierwszego, troszkę mniejszy, siódemka na styk. Podobnie jak braciszek z mocno zażartym woblerem. To się nazywała łowienie Szybko go wypuszczam, płyń.
3.jpg 41,6 KB
41 Ilość pobrań
Pada deszcz, do świtu coraz bliżej. Czuję rybę, mocno pachnie nią w powietrzu, rzekłbym aż śmierdzi, ale potencjalny gniew wybranki jest jeszcze większy. W dobrym humorze kończę. Nie ma co być zachłannym. Gdy wracam do domu już się powoli rozwidnia. W domu wszyscy śpią. Kładę się do mojego Małego i zasypiam. Ciekawe kto jeszcze dziś był?
Pozdrawiam
Użytkownik korol edytował ten post 08 wrzesień 2019 - 10:05