Chyba jednak nie zrozumiałeś. Na fali no kill poszło to w złą stronę. Wszyscy się zachłysnęli, myślą, że no kill w regulaminie zbawi świat, a tak nie będzie. Daje tylko możliwość zasłonienia się . Jak teraz ktoś krzyknie PZW nic nie robi i nie słucha wędkarzy to można powiedzieć: no na wniosek wędkarzy wprowadziliśmy ograniczenia, słuchamy potrzeb, a że ryb nie ma to.... (w kropki wstaw dowolnie: kormorany, susza, zanieczyszczenie wody, złe ludzie). Na dodatek można będzie można powiedzieć: No trudno, postaraliśmy się , ale nie wyszło - to nie działa. Szkoda.
Tylko że ten układ jest niesprawiedliwy. Gdyby ktoś powiedział: Koledzy, jest źle. Wprowadzamy ograniczenia, ale dajemy dodatkowe zarybienia i kontrole to nikt by się nie oburzał. A tak wyszło, że wędkarze dali się wydymać, pod płaszczykiem ochrony wód, żeby PZW nie musiało realnie nic robić. I jeszcze na własne życzenie.
Czego miałbym niby nie zrozumieć, to nie jest tekst Derridy . Czy ja twierdzę, że no kill jest zbawieniem, choć zapewne jest znacznie bliżej zbawienia, niż beretowanie wszystkiego jak leci? Co to znaczy "fala no kill", bo jakoś nie widać ogromu łowisk tego typu? Zresztą w tym wątku mowa jest o niewielkim odcinku rzeki z ograniczeniami, teoretycznie dość łatwym do upilnowania. Problemem jest to, że w ogóle trzeba pilnować. Taką mamy mentalność.
Dodatkowe kontrole? A możesz napisać, kto niby miałby pilnować tej wody? Jeszcze raz przypominam, że PZW to wędkarze, teraz już nawet w zarządzie OM. Przypominam też, że PSR nie jest w strukturach PZW.
Nieco prowokacyjnie: a może pilnowanie jest wprost proporcjonalne do opłat .
Taka ciekawostka. W zeszłym roku w jednym z warszawskich sklepów słyszałem, jak właściciel narzekał na ograniczenia na warszawskim odcinku, narzekał z obawy, że zmniejszy się liczba wędkarzy czyli potencjalnych klientów . Akurat znam osoby, które zrezygnowały z powodu braku ryb, ale każdy ma swoją koncepcję i interesy .