Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Trociowe Wahadła


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 02 październik 2012 - 01:21

Po kilkunastu moich postach na forum zaproponowano mi abym napisał kilka słów na temat przynęt jakimi są błystki wahadłowe ich stosowania w zmiennych warunkach łowisk oraz sposobu prowadzenia. Postaram się w miarę swojego doświadczenia przedstawić ten temat jak najbardziej wyczerpująco. Ponieważ mamy już sezon trociowy to na początek będzie o stosowaniu wahadeł w połowach troci i łososi na rzekach pomorskich. Zaznaczam, że moje spostrzeżenia opierają się głównie na doświadczeniach z Parsęty, nad którą mieszkam od z górą 30-tu lat, ale myślę, że można je z powodzeniem zastosować na innych rzekach pomorskich i nie tylko. A więc do rzeczy.

Błystki wahadłowe, kiedyś bardzo popularne, dziś stosowane zdecydowanie rzadziej, są doskonałą przynętą w rękach wprawne go spinningisty i to nie tylko w połowach troci czy łososi, ale właśnie na tym ich zastosowaniu skupimy się w tym tekście. Otóż wahadła były chyba pierwszymi przynętami, które stosowano do połowu wędrownych salmonidów i do dziś są doskonałe w tym zastosowaniu.

 


 

Generalnie troć czy łososia można złowić w zasadzie na każdą błystkę wahadłową, ale skoro powstały "karlinki" z ich różnymi odmianami oraz "trzebiatówki" to właśnie tych przynęt używamy najczęściej. Już z samych nazw można się domyślać, że istnieją dwie szkoły stosowania wahadeł w połowach troci. Pierwsza to właśnie Trzebiatowska - stosowana głównie nad Regą. Charakterystyczne w tej metodzie są błystki i sposób ich prowadzenia. W tej szkole stosuje się wahadła raczej wysmukłe (podobne trochę do znanego Morsa nr.2) i lżejsze niż przeciętne "karlinki". Co za tym idzie stosuje się dodatkowe obciążenie w postaci oliwki zaciśniętej na żyłce powyżej wahadła natomiast masa obciążenia i jego odległość od przynęty zależą od głębokości i uciągu wody

 


 

Metoda ta powstała nad Regą. Powodem jej powstania moim zdaniem jest charakter  tej  rzeki, czyli długie prostki o średniej głębokości i najczęściej głębokie zakręty z rynnami na ich wewnętrznych łukach. Natomiast nad Parsętą króluje "karlinka". Doskonała i wszechstronna przynęta sprawdzająca się w zmiennych warunkach i w zasadzie przez cały sezon - zarówno zimą i wiosną jak i latem oraz jesienią.

Na początku sezonu naszą zdobyczą będą głównie kelty, których sztandarowe stanowiska to spokojne prostki o równym uciągu i raczej równym dnie. Łowiąc w takich miejscach "karlinką" stosujemy rzuty pod drugi brzeg średnio 5-10m pow. punktu, który znajduje się na przeciw nasze go stanowiska (tak na godzinę 14). Rzut należy kontrolować w ostatniej jego fazie, tak, aby przynęta płynnie weszła do wody. Następnie na uniesionym wędzisku i z linką przytrzymywaną palcem czekamy aż wahadło zejdzie w rejon dna. Zapinamy kabłąk (czy przekręcamy korbką multika) i zaczynamy prowadzenie przynęty starając się robić to jak najwolniej.

 


 

Rodzaj przynęty i nurt wody powoduje, że wystarczy kontrolować spływ przynęty samym wędziskiem przy jak najmniejszym udziale kołowrotka. Tu uwaga dla początkujących i tych, którzy nie łowią wahadłem na codzień, podstawowy błąd popełniany przez łowiących to zbyt szybkie prowadzenie przynęty. Tak prowadzone wahadło cały czas pracując spływa po łuku. Aby uatrakcyjnić prezentowanie przynęty warto w tej fazie od czasu do czasu płynnie unosić i opuszczać szczytówkę. Po pewnym czasie wabik wchodzi w fazę wyjścia z łuku odczuwamy to na kiju jako zdecydowany wzrost oporu, przynęta w tym momencie znajduje się w okolicy środka nurtu, napór wody i opór linki powoduje unoszenie wahadła. W tym momencie należy prawie całkowicie zaprzestać zwijania a nawet popuszczać przynętę kontrolując oddawaną linkę palcem.

 


 

Następnie bardzo wolno sprowadzamy przynętę pod "nasz" brzeg popuszczając od czasu do czasu, ewentualnie unosząc i opuszczając szczytówkę. Kolejna faza to doprowadzenie wabika pod nogi, robimy to bardzo wolno, często zatrzymując zwijanie a nawet popuszczając linkę. Jeśli warunki brzegowe pozwalają staramy się doprowadzić przynętę pod nogi. W tej fazie holu należy być szczególnie skoncentrowanym, ponieważ często zdarzają się brania na tzw. "na krótkim dyszlu". Szczególnie srebrniaki potrafią nas tak zaskoczyć, ale i kelt stojący pod naszym brzegiem potrafi narozrabiać. Dlatego też osobiście po zajęciu stanowiska rozpoczynam serią krótkich rzutów w rejonie miejscówki, a dopiero potem wykonuję rzuty jak wyżej. Z jednego miejsca, jeśli chcemy dokładnie obłowić stanowisko należy wykonać ok. 8-12 rzutów, następnie, mając na uwadze, że obławiamy keltową prostkę, schodzimy w dół i powtarzamy całą operację. Takie łowienie powoduje, że odcinek 100m obławiamy nawet 2-3h. Zdaję sobie sprawę, że taka metoda dla przyjezdnych, którzy chcą poznać jak największy odcinek wody może być czasochłonna, ale warto w ten sposób obłowić choć jedną obiecującą prostkę.

A co w sytuacji, kiedy stoimy na wewnętrznym łuku zakrętu a główny nurt i rynna znajdują się pod drugim brzegiem, jest i na to metoda. Stajemy mniej więcej w połowie między początkiem łuku a jego środkiem i rzucamy maksymalnie w górę pod drugi brzeg, następnie prowadzimy wahadło na uniesionej szczytówce unosząc ją i opuszczając wybierając jedynie nadmiar linki. Kiedy przynęta znajdzie się na wprost nas, postępujemy jak przy obławianiu prostki. W tym miejscu trzeba pamiętać, że ryby bardzo często zajmują miejsca na krawędzi rynny i wypłycenia, które w tej sytuacji jest od strony naszego brzegu. To wypłycenie zaczyna się w połowie lub w 1/3 odległości od naszego brzegu. Dalej postępujemy jak na prostkach schodząc po kilka kroków aż do wyjścia z zakrętu.

 


 

A teraz sytuacja kiedy łowimy na zakręcie na jego łuku zewnętrznym, czyli główny nurt i rynna znajdują się między środkiem rzeki a "naszym" brzegiem. Zajmujemy stanowisko na początku zakrętu i pierwsze rzuty wykonujemy jak na prostkach, z tym, że nie musimy czekać aż przynęta osiągnie rejon dna, ponieważ z reguły rzucamy na wypłycenie po wewnętrznej stronie zakrętu. Kiedy przynęta znajdzie się w rejonie zejścia z wypłycenia, czyli mniej więcej w połowie szerokości rzeki prowadzimy wahadło bez udziału kołowrotka, popuszczając linkę i pracując wędziskiem. Kiedy wabik znajdzie się już po "naszym" brzegiem prowadzimy go bardzo wolno z częstym zatrzymywaniem i możliwie jak najgłębiej. Dalej postępujemy podobnie schodząc po wykonaniu serii rzutów aż do wyjścia z zakrętu.

 


 

Teraz opiszę metodę prowadzenia wahadła wzdłuż przeciwległego brzegu. Zdarza się, że na drugim brzegu mamy odcinki niedostępne z tamtej strony, np. porośnięte łozami schodzącymi do samej wody. Postępujemy jak przy obławianiu prostek. Rzucamy możliwie daleko w górę pod drugi brzeg, po rzucie kładziemy szczytówkę na wodę i pozwalamy aby nurt zabrał linkę. Kiedy utworzy się duży łuk z linki zapinamy kabłąk i prowadzimy wahadło wybierając luz tak aby nie grzęzło w dnie. Przy odrobinie wprawy ta metoda pozwala obłowić rejon drugiego brzegu na odcinku 20-30m. Przynęta nie powinna odejść dalej jak na 2-3m od przeciwległego brzegu. Metoda ta jest skuteczna, ale ma jedną wadę - utrudnione zacięcie, ponieważ linka idzie po bardzo dużym łuku.

 


 

To w zasadzie podstawowe metody prowadzenia wahadła w połowach troci i łososi. Reszta to modyfikacje w/w dostosowane do warunków zastanych na łowisku. Opiszę jeszcze metodę obławiania stosowaną na miejscówkach porośniętych drzewami, kiedy między jednym a drugim drzewem mamy ok.5m, a główny nurt i rynna znajduje się pod "naszym" brzegiem. Stajemy możliwie najbliżej drzewa od góry nurtu i wykonujemy krótki rzut w rejon środka nurtu, a  nawet bliżej, możliwie wysoko pod prąd. Zapinamy kabłąk i na uniesionej szczytówce sprowadzamy wahadło do dna. Odczujemy to przez charakterystyczne puknięcie czy pociągnięcie. Następnie opuszczamy szczytówkę i dalej prowadzimy przynętę bez udziału kołowrotka. Kiedy przynęta dojdzie w rejon drzewa poniżej nas bardzo wolno, również z zatrzymywaniem sprowadzamy ją pod nogi. W takich miejscach brań możemy spodziewać się w połowie luki między drzewami lub w rejonie "dolnego" drzewa, a właściwie jego korzeni.

 


 

To w zasadzie tyle w tym temacie. Reszta to już modyfikacje zależne od warunków na łowisku, pamiętając o tych radach i dostosowując masę przynęty do zastanych warunków jesteś my wstanie obłowić każdą trociowo-łososiową miejscówkę. Poniżej zdjęcie moich ulubionych wahadeł. W tym miejscu dodam tylko, że nie są to jedyne słuszne przynęty. Jak wielokrotnie pisałem najskuteczniejsza przynęta to ta, która najczęściej znajduje się na końcu naszego zestawu i do, której mamy zaufanie i co najważniejsze "leży" nam i czujemy jej pracę.

 

Pozdrawiam Wszystkich Janusz Wałaszewski-Jachu, 2008

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum

Click here to view the artykuł
  • irekfish lubi to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych