-Co do echa - miałem przetwornik wklejony na silikon przez kadłub, mniej więcej w miejscu gdzie kończa się wypustki na nogi i plastik idzie w górę na dziób - to pod tym - można było sięgnąć przez front hatch. Pod pokrywą kabel idący do echa - w mancie mam pomiędzy "przedziałką" na nogi gumkę - i do niej wygodnie przypinałem sobie echo - stabilnie i czytelnie..
-Co do kotwicy - miałem takie ustawienie na pierwszych pływaniach. Tak miał tez poprzedni właściciel ale on pływał po piaszczystych płyciznach wokół tramore, więc nie był to dla niego problem.
Oduczyłem się tak głupich pomysłów, gdy kiedyś w Sligo stanąłem na kotwie w ten sposób i... fali prawie nie było - 50-60cm, ja zrzuciłem przez dziób kotwicę. Kotwica słabo chciała się złapać i w efekcie z garbu 7m zniosło mnie na 11. Linki miałem 12 metrów +-. Kotwica wpadła między skałki - każdy sobie wyobraża co się dzieje na fali jak masz zakotwiczone przez dziób i burtę "na sztywno". Dłuższą chwilę wyrywałem tą kotwicę, w końcu cudem wyszła, ale chwilę dochodziłem do siebie.
Później miałem prosty anchor trolley, domowej konstrukcji. Bloczek przez dziób, drugi o gumy na rufie. W miarę to robiło, jednak brak zig-zag'a do blokowania linki i marna jakość bloczków w które wpadała i zacinała się linka szybko oduczyły mnie takiego rozwiązania, zwłaszcza, ze w większości wypadków kotwiczę o rufę.
Teraz robię to w prosty sposób - tani i mocny bungee przypinam karabinkiem do rufy, tyle ile mogę sięgnąć za fotel. Do tego na wolnym końcu karabinek. Gdy nie używam to karabinek mam przypięty koło siedziska. Linka kotwicy puszczona tak jak na fotce - przez dziób i przez linkę przekładam karabinek, plus krótkie bungee i linka idzie przez dziób i pod katem 20 stopni napięta na bungee idzie przez rufę. O tyle dobrze, ze "ramię" z bungee amortyzuje falę, jest dużo bardziej "miękko" niż nawet na długiej lince, na sztywno. Do tego, wystarczy odpiąć bungee za plecami i przypiąć kolo nóg i spokojnie kotwiczę przez dziób, ew wyciągnąć kotwice, linkę mieć gdzieś pod nogami, żeby móc ją później karabinkiem "złapać" a do bungee przypinam wtedy torbę z IKEA i mam zajebiaszczą dryfkotwę za .... 50 centów.
Zwykle mam 3 bungee, na jednym przypięte wiosło, długi - ok 2 metry d dryfkotwy i kotwicy jak nie wieje i krótki, około metra gdy wieje i jest fala i chcę być jak najostrzej rufa na wiatr.
-Co do wędki. Zane jest naprawdę świetny. ciężko mi znaleźć coś żeby się przyczepić, mi on lepiej leży niż xi2, miałem okazję kiedyś w jednej ręce zane, w drugiej identycznie opisany xi2 i moim zdaniem zane lepszy, zdaniem dwóch kumpli, z którymi byłem siusiak wiem jak sterować rakietą i nie powinienem się wypowiadać przy wszechzajebistej supremacji Sage'a... Jak zawsze - jak masz dwa bardzo dobre produkty sprowadza się do własnych preferencji czy uprzedzeń - w skrócie każda pliszka swoje jajka goli
Jedynym "ąsem" jaki mam do zane'a jest to, ze jest za krótki. W sensie - obrażony jestem na rzeczywistość, ze gdy sobie jegomość zażyczy nie następuje magiczny szacher-macher i wędka nie zamienia się się w switchowy kijek, pozwalający, gdy łowisz w "surf" łatwiej sięgnać nad fale. Dlatego przekopując net, gdy natrafiłem na TFO TiCr X z opcją dostawki dwuręcznej - bardzo mnie to zainteresowało. I o ile się skradałem, szukałem, dumałem i cały czas nie mogłem zdecydować, mając do czynienia z "bytem wirtualnym", o tyle w zeszły weekend na targach w Dublinie, z których relacja będzie teraz w Sztuce Łowienia, miałem okazję tą wędką pomachać. Oh man, robi wrażenie. Szybki, śmigły a jednocześnie bez akcji metalowego pręta określanej jako Ex-fast. Z tego co rozmawiałem z bassowcami na stoisku - kij jest dość wybaczający, jeśli chodzi o timing, ale jego najważniejszy plus to właśnie opcja dokupienia "extension set" zmieniającego jednoręczny kij w switcha o nadal dość szybkiej, szczególnie jak na dwuręczne kije akcji. Spodobał sie mi na tyle, ze przy pierwszej okazji sobie zanabęde i rusza z nimi nad wodę. Pomacha sobie godzinkę zanem, godzinkę TFO, znowu zane i znowu TFO i będę wiedział, który mi bardziej pasuje, a który zostawiam jako "back up" lub wystawiam na giełdę.