Wstęp
Od kilkudziesięciu lat interesuję się woblerami, a ich twórcami od dobrych kilku lat. W moim kręgu zainteresowań są twórcy, którzy w XX w. rozpoczęli swoją przygodę z ich wytwarzaniem. Staram się to wszystko spisać, kolekcjonuję woblery, robię zdjęcia, bawię się w detektywa, przeprowadzam rozmowy z twórcami lub osobami Ich znającymi. W kolekcjonerstwie nauczyłem się cierpliwości. Będąc w danym mieście zwykle pierwsze kroki stawiałem w sklepie wędkarskim pytając o woblery lokalnych twórców. Pozwoliło to na zauważenie pewnych faktów, którymi chciałbym się podzielić z Wami.
To były trudne czasy dla twórców. Młodszym przypomnę, że nie było wówczas internetu. Sam w drugiej połowie lat 90. XX wieku uczyłem się na uczelni korzystania z poczty elektronicznej, a strony internetowe otwieraliśmy w trybie tekstowym, bo transfer danych, karty sieciowe i skończywszy na kartach graficznych komputerów mocno odbiegały od dzisiejszego sprzętu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale tak było. Większość z nas nie posiadała własnego środka lokomocji i w związku z tym podróże wędkarzy po Polsce w celu poznawania nowych łowisk oraz wędkarzy były ograniczone. Zdarzali się zapaleńcy, którzy jeździli na Pomorze za trocią wędrowną, pstrągarze uganiający się za pstrągami, czy też łowcy głowacic, ale nie odbywało się to na tak szeroką skalę jak obecnie. Wszystko to nie sprzyjało wymianie informacji w tworzeniu woblerów. Ponadto dostęp do zagranicznych woblerów, które często były pierwowzorami dla tworzonych przez Nich rękodzieł, był utrudniony. A jak już podjęta została decyzja o tworzeniu pierwszych woblerów, to brakowało materiałów do ich wykonywania. Robiono je często z tego, co było dostępnego pod ręką.
Okazało się, że ten brak wymiany informacji pośród twórców woblerów pozytywnie wpłynął na ich działania. Każdy musiał na swój sposób rozwiązać problem z wykonaniem pierwszych woblerów, a to sprzyjało kreatywności. I te różnice są zauważalne. Można się pokusić zatem o stwierdzenie, że w owych czasach występował regionalizm tworzenia woblerów w Polsce.
Woblery
Prawdopodobnie każdy łowiący ryby za pomocą woblerów zetknął się z wyrobami z Czarnego [6, 11]. Ich cechą charakterystyczną jest to, że wykonane ręcznie korpusy oklejane są tkaniną brokatową, nierzadko nazywaną szmatą. Jest to żmudny proces ozdabiania korpusów, ale bardzo efektowny. W Czarnem w ten sposób tworzyło znaczne grono wędkarzy. Pierwszy, który zaczął oklejać tkaniną korpusy woblerów był Lech Dylewski, chętnie udzielający porad młodszym kolegom.
Wobler Lecha Dylewskiego
W ten sposób powstała szkoła tworzenia woblerów w Czarnem. Jego uczniami byli: Piotr Kardas, Dariusz Kręcigłowa, Marcin Osowski, Dariusz Szyszka.
Wobler Dariusza Szyszki
Wobler Marcina Osowskiego
Wobler Edwarda Jankowskiego
Niemniej należy podkreślić, docenić to, że to w Czarnem opanowano do perfekcji technikę oklejania korpusów tkaniną brokatową.Kolejnym szczegółem odróżniającym woblery z Czarnego jest płasko ustawione oczko mocujące tylną kotwicę. Ma to zapobiegać zaczepianiu się tylnej kotwicy o przednią, zwłaszcza w mniejszych woblerach. Warto wspomnieć także o malowaniu na czerwono miejsca osadzenia oczka mocującego tylną kotwicę. Nie jest to konsekwentnie stosowane, gdyż spotyka się woblery z Czarnego, w których oczko tylne jest pionowo ustawione, a „dupka” ogonka nie jest malowana na czerwono.
Na ścianie wschodniej Polski również wędkarze łowiący woblerami wykazywali się kreatywnością w ich tworzeniu. Na pewno z tym regionem kojarzą się nam woblery Morel Team, zwane Morelkami. Wyróżniały się dekorowaniem korpusów.
Wobler Wojciecha Grocholi
Były oklejane skórą ściągniętą z ryb a potem malowane [9] lub jedynie malowane z użyciem farb do szkła, ale w sposób bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny. Malowanie odbywało się po wklejeniu steru do korpusu. Zwykle w większości woblerów innych twórców ster był wklejany po malowaniu korpusu. Morelki wyróżniały się także tym, że dwóch twórców z Bychawy: Andrzej Kułak i Rafał Bancerz wykonywali imitacje raczków oraz żab, przy czym były to całkiem inne konstrukcje, ale miały także jedną wspólną cechę. Ich woblery posiadały oczko mocujące linkę umieszczone w sterze i formowane było w taki sposób, że drut po zawinięciu oczka nie wracał do korpusu, tylko był ucinany tworząc pętlę.
Woblery Andrzeja Kułaka
Woblery Rafała Bancerza
Imitacje ryb wykonywali Wojciech Grochola z Kraśnika oraz Krzysztof Łuczkowski z Lublina. Wojciech Grochola wykonywał także imitacje żab i raczków. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze wykonywał identycznie jak jego koledzy z Bychawy. Z kolei Krzysztof Łuczkowski znany był przede wszystkim z wykonywania łamańców, a zwłaszcza trój członowych imitacji minogów. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze formował podobnie jak większość twórców w Polsce, czyli po uformowaniu oczka drut wraca do korpusu.
Wobler Krzysztofa Łuczkowskiego
Do grona Morel Team należał także Piotr Zieleniak z Niedrzwicy Dużej, który specjalizował się m.in.: w wykonywaniu imitacji żab oraz cierników.W Puławach kilku zapaleńców łowienia pstrągów potokowych w pobliskich rzeczkach musiało dopasować swoje woblery do warunków w nich panujących. Są to małe rzeczki, często z krótkimi dołkami, w których przebywały pstrągi. W takich warunkach nie zawsze pływający i wolno nurkujący wobler sprawdzał się zwłaszcza, gdy był krótki do jego poprowadzenia odcinek rzeki w pobliżu dołka. Zanim zanurkował na właściwą głębokość, to był już poza dołkiem. Wymyślili zatem wobler tonący ze sterem o dużej powierzchni, to pozwalało na szybkie jego sprowadzenie w głębinę dołka, a ster tej wielkości umożliwiał wyczuwalną pracę. Ponadto, w celu poprawy celności rzutów takim woblerem, był on obciążony w części ogonowej, co również było istotne aby trafić w pobliże dołka. Takimi woblerami mógł pochwalić się Andrzej Bełcikowski.
Wobler Andrzeja Bełcikowskiego
Jego woblery charakteryzowały się również sterami w kształcie rynienki, co miało wpływ na zwiększenie pracy lusterkującej. Wycinał je z butelek dla niemowlaków.Warto wspomnieć, że woblery z drewnianymi korpusami i sterami w kształcie rynienki w początkach swojej twórczości wykonywał Marek Wieczorek ze Zwolenia, znajdującego się niedaleko Puław. Obecnie jego woblery znane są pod nazwą Siek. Także krakowscy twórcy: Janusz Czulak i Zbigniew Prałat tworzyli woblery (Krakuski) ze sterami w kształcie rynienki [3]. Stery w ich woblerach różniły się od puławskich grubością i metodą wykonywania. Były zdecydowanie grubsze i kształtowane w rynienkę po ich nagrzaniu.
Wobler Krakusek
Wracając do puławskich twórców możemy jeszcze zauważyć, że woblery Roberta Choluja oraz Andrzeja Dobrosielskiego posiadały korpus w kształcie banana. Były to najczęściej woblery z dużymi, płaskimi sterami, wyważone na ogon, ale pływające.
Wobler Roberta Choluja
Wobler Andrzeja Dobrosielskiego
Podobieństw do woblerów puławskich możemy doszukać się także w woblerach usteckich, których twórcami byli Kazimierz Michalak oraz Sławomir Proczek. Ich woblery posiadają bananowaty kształt korpusu, duże płaskie stery, są tonące i wyważone na ogon. Zamiarem takiego wykonania woblera było szybkie jego sprowadzenie w pobliże dna oraz stabilna praca w rynnie. Ze względu na dużą odległość, ponad 600 km, pomiędzy Puławami a Ustką można założyć, że były one wykonane niezależnie od siebie przez twórców w tych miejscowościach.
Wobler Kazimierza Michalaka
Wobler Sławomira Proczka
Pozostańmy jeszcze na chwilę w Puławach, gdyż pod koniec lat 90. XX w. funkcjonowała firma TEX, której właściciel wdrażał w życie ciekawe rozwiązania konstrukcyjne woblerów [2]. Pierwszy model woblera był wykonywany w taki sposób, że zarówno korpus jak i ster były wykonane z jednego materiału, jako jeden element. Jego pierwowzorem był wobler indiański, często zwany jest „kaczką” ze względu na kształt steru.
Woblery TEX
Podobne woblery produkowała firma Rapa z Wrocławia. Drugim modelem jest wobler charakteryzujący się tym, że zarówno stelaż jak i ster były wykonane jako jeden element poprzez odpowiednie wycięcie i zagięcie blachy. Korpus ze styropianu był nakładany na stelaż podczas jego formowania na gorąco. Jak na tamte czasy było to nowatorskie rozwiązanie, które zostało opatentowane. W rowek stelaża można było umieścić świetlik lub dodatkowe obciążenie powodując zmianę charakterystyki pracy woblera.
Wobler TEX
Będąc po stronie wschodniej Polski warto wspomnieć o woblerach Stork z miejscowości Poniatowa. Co prawda korpusy są oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach, co wielu twórców wówczas czyniło, ale są bardzo starannie wykonane i to, co je odróżniało, to posiadały gruby, polerowany ster.
Wobler Stork
Łowcy głowacic oraz pstrągów potokowych w podkarpackich rzekach szybko zorientowali się, że stery z tworzyw sztucznych przegrywają z kamieniami osadzonymi na dnie zimnych rzek oraz ze szczękami głowacic. Ów problem rozwiązali stosując metal do ich wykonywania, czyli można wyróżnić stery mosiężne, miedziane, aluminiowe, z alpaki oraz wycięte z ocynkowanej blachy stalowej. Wśród twórców można wyróżnić: Janusza Wieczorka i Janusza Widła z Nowego Sącza, Krzysztofa Wójcika z Tomaszowa Lubelskiego, Tadeusza Ćwika oraz Jerzego Niewiarowskiego z Krakowa. Także twórcy Krakusków [13] wykonywali woblery z metalowymi sterami. Zaczęto również wykonywać woblery kilku częściowe, tzw. łamańce.
Wobler Janusza Widła
Jednakże ze sterami metalowymi pojawiał problem podczas ich montażu do korpusów. Nie zawsze trzymały się trwale w wyciętym rowku ze względu na kłopoty z doborem właściwego kleju. Swoje rozwiązanie znalazł Jerzy Niewiarowski mocując je, oprócz klejenia w rowku, za pomocą metalowych kołeczków. Ster był wycinany w przyrządzie z odpowiednimi wąsami służącymi do przymocowania steru do korpusu. Rozwiązanie nieco podobne do zastosowanego w woblerach Magnum fińskiej firmy Rapala.
Wobler Jerzego Niewiarowskiego
Woblery Krakuski
Generalnie w tamtych czasach był kłopot z doborem materiału na stery. Poliwęglan wówczas jeszcze nie był powszechnie znany. Z kolei pleksi było kruche i trudne w obróbce oraz łatwo pękało, także po kontakcie z przeszkodą w wodzie. Zatem naturalnym było szukanie rozwiązania w sterach metalowych. Już pod koniec lat 70. XX w. pierwsze woblery z korpusami wykonanymi z twardego styropianu i metalowymi sterami zaczęła produkować Spółdzielnia Rzemieślnicza "Centrum" z Warszawy. Ponadto kształty korpusów odpowiadały nazwom woblerów tj.: Sum, Płoć, Szczupak.
Woblery Spółdzielni Rzemieślniczej "Centrum"
W początkowej fazie swojej twórczości metalowe stery stosował także Andrzej Konowrocki z Jastrowia. Ale nie ster wyróżniał jego woblery, lecz kształt korpusu. W dolnej części był ścięty po linii prostej w literę V.
Wobler Andrzeja Konowrockiego
Pośród wielu polskich twórców można zauważyć woblery, których korpusy są podobne do korpusów woblerów Oryginal lub Countdown firmy Rapala. Trudno tutaj wskazać regionalizm, gdyż dostęp do woblerów Rapala był w wielu miejscach Polski. Niemniej warto wspomnieć tutaj środowisko warszawskie skupione przy AKW Bzdykfus, a zwłaszcza Tadeusza Mikołajuka i Stanisława Ciosa. Nie można także, nie wymienić Józefa Sendala z Oławy (obecnie Borne Sulinowo) i jego woblerów Balskor, a obecnie zwane są Sendalami [5] oraz Henryka Gębskiego z Lędyczka twórcy woblerów Gębala [1, 14]. Oczywiście ich woblery z biegiem lat troszkę zmieniały swój pierwotny kształt.
Wobler Józefa Sendala
Wobler Henryka Gębskiego
Wspomniałem o dekorowaniu korpusu woblerów w przypadku woblerów z Czarnego (oklejanie tkaniną brokatową) oraz Morelek (oklejanie skórą z ryb lub malowanie farbami). Korpusy woblerów były także malowane kredkami, czy też oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach. Jednakże to nie jedyne sposoby. Warto zwrócić uwagę na wyroby Januarego Pawlosa ze Świdwina. Są perfekcyjnie oklejane kalkomanią, która wyróżnia jego woblery spośród innych. Początkowo korpusy były drewniane, a później z pianki.
Woblery Januarego Pawlosa
Woblery Januarego Pawlosa
Do tej pory mowa była o woblerach nurkujących, ale polscy twórcy woblerów nauczyli się łowić także ryby z powierzchni. Do tego potrzebne były przynęty, które niezbyt głęboko nurkowały lub poruszały się po powierzchni wody. Służyły głównie do łowienia kleni i jazi. Pierwowzory dzisiejszych woblerów powstawały w latach 90. XX w. w rękach Dariusza Duszy, Dariusza Mleczki z Ciborza oraz Andrzeja Lipińskiego z Wrocławia. Dariusz Mleczko dopracował imitacje: chrabąszcza, pływaka żółtobrzeżka, stonki, biedronki [7,12].
Woblery Dariusza Mleczki
Nieco inne podejście do kształtu, bazujące na uwypukleniu szczegółów, miał Andrzej Lipiński. Korpusy miały inny kształt, mniej płaski niż woblery Dariusza Mleczki. Posiadały imitacje odnóży wykonane z cieniutkich gumek.
Wobler Andrzeja Lipińskiego
Przedstawione woblery powierzchniowe powstały w większości przypadków podyktowane startem w zawodach wędkarskich. W niektórych sytuacjach dawały przewagę nad rywalami nie posiadającymi takie woblery. Ale był też taki jeden gatunek ryby, który spędzał sen z powiek niektórym wędkarzom. Widowiskowo żerował, ale był trudny do złowienia, podejścia, gdyż żerował na uklejach przy powierzchni wody. Mowa oczywiście o boleniu. Potrzebny był wobler, którego można daleko zarzucić i poprowadzić po powierzchni wody. Te wymagania spełniał wobler łomżyński. Był to jeden z pierwszych bezsterowców do połowu boleni wymyślony i dopracowany przez Marka Myślińskiego i Tomasza Siudakiewicza z Łomży. Charakteryzował się tym, że był mocno tonący, co umożliwiało dalekie rzuty, powierzchnia czołowa uformowana w literę V pełniła rolę steru niezbędnego do nadawania pracy woblerowi. A miał on ze względu na swój ciężar, niewielką powierzchnię oporową i korpus o płaskich bocznych ściankach i małej zbieżności pracę lusterkującą o niewielkiej amplitudzie i mógł być przemieszczany po powierzchni wody z dużą prędkością.
Wobler Tomasza Siudakiewicza
Była już mowa o kształtach korpusów i ich dekorowaniu, sterach, oczkach mocujących linkę, to warto także przedstawić nowatorskie rozwiązania z oczkami mocującymi kotwice. Nie stały się one powszechne, ale jak najbardziej można zaliczyć je do regionalizmu w wykonywaniu przynęt w Polsce. Wspomniany wcześniej Krzysztof Wójcik z Tomaszowa Lubelskiego w swoich głowacicowych woblerach przednią kotwicę przed plątaniem z linką zabezpieczał w ten sposób, że wykonywał dodatkowe oczko, przez które przechodził trzonek kotwicy, co powodowało, że kotwica ta była blisko korpusu i równolegle do niego ułożona [15]. Natomiast Aleksander Krówka z Bogatyni rozwiązał problem z zaczepianiem się o siebie kotwic w małych woblerach. Otóż oczko mocujące tylną kotwicę umieścił na grzbiecie woblera, a nie na jego końcu [4, 10].
Wobler Aleksandra Krówki
Podobne rozwiązanie zastosował w jednym ze swoich modeli woblerów Kazimierz Satora z Krakowa, twórca woblerów pod nazwą KSK.Wracając jeszcze do oczka mocującego linkę, to Marian Szumełda z Przemyśla ustawił je poziomo w swoich woblerach tworzonych w latach 80. i 90. XX w. Zazwyczaj tak ustawione oczko możemy spotkać w woblerach bez steru, ale wówczas ich nie produkowano.
Wobler ALMA
Nie wszystkie odmienne cechy wytwarzanych woblerów możemy zauważyć nieuzbrojonym okiem. Czasami niezbędne jest zaglądnięcie do środka woblera, aby przekonać się o pewnych różnicach. Myśląc o stelażu, do którego zamocowana jest linka oraz kotwice wyobrażamy sobie, że jest wykonany jako jeden element z wygiętego drutu. I tak znakomita większość woblerów jest zrobiona. Jednakże nie każdy poszedł tą drogą. Wspomniany wcześniej Józef Sendal od początku tworzenia woblerów stosuje tzw. wkrętki, czyli oczka wykonuje ze skręconego drutu i oddzielnie wkleja je w korpus woblera.
Wobler Józefa Sendala
Tak też były wykonywane woblery z drewnianymi korpusami firmy MRM. Drugą różnicę, której nie jesteśmy w stanie zauważyć, to rozkład dodatkowego obciążenia. Henryk Gębski i Józef Sendal nie stosowali dodatkowego obciążenia. Niektóre modele Minnow firmy Salmo także nie miały dodatkowego obciążenia. Twórca Sendali obciążał całą objętość korpusu woblera, a nie punktowo np.: za pomocą ołowiu, gotując korpusy w pokoście. Wówczas korpus wchłaniał pokost bardzo szybko, zwiększając ciężar. Natomiast pozostali twórcy punktowo obciążali korpus za pomocą ołowiu, najczęściej w okolicy przedniej kotwicy starając się zachować stabilne położenie woblera. Niewielu w początkach tworzenia woblerów zauważyło, że ilość, jak i rozmieszczenie obciążenia, może wpływać na charakterystykę pracy woblera, ale to już całkiem inna historia.
Podsumowanie
Przedstawione powyższe przykłady świadczą o tym, że twórcy wykonywali odmiennie woblery i w sposób różnorodny rozwiązywali problemy związane z wykonaniem, czy też z zastosowaniem tej przynęty. W większości przypadków w XX w. tworzenie woblerów łączyło się z łowieniem ryb szlachetnych. Zauważyli, że to bardzo skuteczna przynęta, wówczas niezbyt powszechnie stosowana, co było związane z utrudnionym dostępem do niej. W związku z powyższym w regionach, w których występowały rzeki, rzeczki pstrągowe lub do których wpływały trocie powstawały woblery a ich twórcy tworzyli w odizolowanym środowisku. Ta izolacja związana była z brakiem możliwości przepływu informacji pomiędzy twórcami w różnych miejscach Polski. Rozwiązywanie problemów z tworzeniem przynęt w różny sposób jest bardzo wyraźne, ale można także dopatrzeć się podobnych rozwiązań w różnych regionach, choć nie zawsze intencje były identyczne. Być może słowo „regionalizm” użyte w tytule niniejszego artykułu jest użyte na wyrost, ale w tej chwili nie odnajduję innego określenia, aby przedstawić odmienność rozwiązań w poszczególnych regionach Polski. Być może „różnorodność” lub obecnie modne pojęcie: „innowacyjność” byłoby właściwsze.
Obecnie ów regionalizm zaciera się, choćby z powodu łatwego dostępu do informacji poprzez internet, czasopisma oraz możliwość kupna dowolnego wręcz woblera. Po roku 2000 nastąpiła eksplozja twórców woblerów, którzy podpatrując inne dzieła zaczęli robić je dla siebie, czy też na sprzedaż. Stąd można zauważyć różne zapożyczenia w ich wyrobach, a to powoduje, że trudno określić z jakiego regionu dany wobler pochodzi.
Chciałem jasno podkreślić, że jest to moje autorskie, być może subiektywne, spojrzenie na tworzenie woblerów w Polsce do końca XX w., co prawda poparte analizą co najmniej 100 twórców, przejrzeniem ponad 1000 modeli woblerów, ale nie każdy musi się z nim zgadzać. Z niecierpliwością czekam na dyskusję, propozycję pochylenia się nad nie wymienionymi twórcami.
Literatura:
[1] Branowski W.: Gębale, Wędkarz Polski, Nr 1/1994, str.22÷23.
[2] Cholewa W.: TEX, Świat Spinningu, Nr 11/97, str.55.
[3] Czulak J.: Krakuski, Świat Spinningu, Nr 3/97, str.54÷45.
[4] Dębicki W.: Górna Nysa Łużycka, Wędkarz Polski, Nr 2/2003, str.53÷58.
[5] Dębicki W.: Woblery Sendala, Wędkarz Polski, Nr 4/1997, str.31÷33.
[6] Dylewski L.: Woblery nie po sznurku chodzące, Wędkarz Polski, Nr 6/2000, str.71÷76.
[7] Firlej M.: Woblerami z powierzchni, Wędkarz Polski, Nr 7/2006, str.76÷77.
[8] Jankowski E.: Okopane pstrągi, Wędkarz Polski, Nr 6/2005, str.32÷33.
[9] Jaroszyński T.: Oryginalne woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.9.
[10] Krówka A.: Mój kolega wobler, Wędkarz Polski, Nr 3/2000, str.66÷67.
[11] Krupa Z.: Czarne story, Świat Spinningu, Nr 1/97, str.55.
[12] Mleczko D.: Uważnie obserwowałem żerujące jazie i klenie, Wędkarz Polski, Nr 11/2000, str.72÷74.
[13] Prałat Z.: Pstrąg i woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.8.
[14] Szymański M.: Gębale, Świat Spinningu, nr 2/97, str.11.
[15] Wójcik K. Trzynastka, Wędkarz Polski, Nr 1/1997, str.25.
Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł