Majowka
Maj to piekny miesiac. Coraz wiecej zieleni dookola, wyzsze temperatury i dluzsze spinningowe dni. Wszyscy mysla o szczupakach czy boleniach, ale nie ja. Dla mnie maj jest miesiacem ktory daje mozliwosc szukania okoni na
wczesniej zamknietych zbiornikach.
Moja majowka jest troszke dluzsza, wiec dzis moglem sobie pozwolic na popoludniowy wypad na ryby. Szybko sie spakowalem i w droge. Nad woda melduje sie po 15. Jest slonecznie i lekko wieje. To dosc dobre warunki na ta nie mala wode. Od auta musze przejsc kawalek na lepsze miejsca. Nie ma czasu do stracenia. Od poczatku lowie w pelnym skupieniu. W tych miejscach ryby mozna sie spodziewac w kazdym rzucie. Na koncu zestawu wisi kajtek 2” w kolorze jagodowym. Rzucam i prowadze na rozne sposoby, ale to nic nie daje. Jednym slowem studnia. Nie mam nawet pstrykniecia. Zmieniam miejsca ale tez nic to nie daje. Ryb jakby nie bylo. Finalnie docieram na jedno z moich ulubionych miejsc. Mam w zasiegu rzutu gleboka czesc wody i lagodne wyjscie z glebiny. Tam jednak tez pusto. Nie ma nawet szczupakow. Wiatr slabnie i zmienia kierunek. Wieje mi zza plecow. To okazuje sie atutem w tej nierownej walce. Dlugi rzut i mega strzal zaraz po wpadnieciu przynety do wody. Zacinam. Pudlo! Guma opada na dno. Zostawiam ja na chwilke. Podrywam i znow uderzenie. Zacinam i jest. Siedzi! Ryba jest ciezka i idzie przy dnie. Kij wygiety solidnie. Od czasu do czasu slysze pojedyncze cykniecia hamulca. Ryba jest dobra. Opor slabnie a ryba plynie wprost na mnie. Doplywa pod brzeg i zaczyna mirowac do dna. W koncu sie pokazuje. To okon. Jest duzy. Do podbieraka wchodzi za pierwszym razem. Jest moj. Bedzie zyciowka - mysle. Ryba wpada w furie. Rzuca sie i nie moze sie uspokoic. Wypinam kajtka ale nie moge jej wziac w reke. Szamocze sie. Wkladam ja z podbierakiem do wody zeby sie uspokoila. Mija dluzsza chwila i ryba sie uspokaja. Przygotowuje miarke i wyjmuje rybe. Nie jest latwo. Nie chce sie poddac. Ukladam rybe na miarze a ta zeskakuje. Dzieje sie tak trzy razy. W koncu sie udaje. Ryba mierzy 40,5 cm. Jest nowe PB. Trzymam rybe reka zeby zrobic zdjecie. Mam to! Biore rybe i ide do wody. Gdy ryba dotyka pyskiem wody wyrywa sie i odplywa jak wsciekla. W koncu udaje mi sie przekroczyc 4 z przodu. Jest pieknie.
Chwila na posprzatanie miarki i uspokojenie grajacych rak. Mozna lowic dalej. Pierwszy rzut po rybie w dokladnie to samo miejsce i branie tuz nad dnem. Zacinam soczycie i siedzi. Ryba idzie bardzo podobnie do tej z przed chwili. Jednak o wiele szybciej wychodzi do powierzchni. To maly szczupak. Dalem sie nabrac. Slonce zaczyna chowac sie za drzewa. Wiatr ucichl calkowicie. Mijaja kolejne dwie godziny bez brania. Mam dylemat. Konczyc czy zostac. Zmienic miejsce czy zostac. Nie wiem. Dawno nie bylo tak skapego w brania dnia. Podejmuje decyzje. Ide na plysze miejsce. Wyczekam, moze wejda o zmroku na zarcie. Nie zmieniam ani przynety ani gramatury. Agresywnie oblawiam plytki blat. Obserwuje taniec plecionki w zachodzacym sloncu. Nie ma ich tu. Juz byly? Dopiero beda? Czy wcale ich nie bedzie? Kolejne rzuty bez zmian. Nic sie nie dzieje. W koncu mam przytrzymanie z dna. Ryba jest niewielka i po chwili spada. Moze to znak ze zaraz sie zacznie? Rytmiczny taniec plecionki trwa. Nagle falszywa nuta. Dno pojawia sie jakby zbyt wczesnie. Tu nie jest tak plytko przeciez. Zacinam i siedzi! Jest cos ciezkiego. Ryba chwile po zacieciu wychodzi do powierzchni. Pokazuje sie i odjezdza na dosc mocno dokreconym hamulcu. Szczupak. Bran na tyle malo, ze bawie sie tym holem. Ryba jest ciezka i zaciekle walczy. Odjezdza kolejny raz ale juz nie tak daleko. Dokrecam gwiazde i pora to konczyc. Okazuje sie ze ryba nie jest cetkowana tylko ma paski. Nogi mi sie ugiely. Podbierak lezy kawalek ode mnie. Powoli ide w prawo, ciagnac wylozonego na boku okonia. Zapiety dosyc dobrze. Oby nie spadl. Oby nie spadl. Mam podbierak. Ryba dostojnie sie do niego wslizguje. Nie wierze w to co sie dzieje. Jest rownie duzy jak tamten. Kilka lat czekalem na okonia 40cm a dzis lowie dwa w odstepie 2,5h. Rozkladam miarke, odpinam rybe i niech sie dzieje. Miara pokazuje 41cm. Druga zyciowka tego samego dnia. To jest jakis kosmos. Szybkie foto na miarze i wodowanie. Ryba odplywa spokojnie. Zatrzymuje sie na chwilke. Widze ja. Stoi, odpoczywa. Po chwili odplywa znikajac w ciemnej wodzie.
Euforia. Zlowilem dzis dwa okonie i oba zyciowe. Slonce juz zaszlo, ale jeszcze cos widac. Lowie dalej. Mam jedno delikatne skubniecie, zaciecie i pudlo. Chyba pora konczyc. Rzuce ostatni raz i koncze. W polowie plytkiego blatu mam mocny strzal. Zacinam i siedzi. Od razu czuje ze to szczupak. Nie jest duzy. Ma moze z 50. Odpinam i szybko odplywa. Sprawdzam fluorocarbon i rzucam dalej. Zaczyna zapadac mrok. Nic sie juz nie wydarzylo. Dobra koniec. Skladam podbierak, wedka, torba i ide do auta. Smieje sie w glos, sam do siebie. Kij zlozony, wszystko schowane. Pora ruszac w droge. Co chwila sie smieje. To byl dobry dzien. Ksiezyc w pelni oswietla mi droge.
To wyjasnia czamu bran bylo tak malo. Jednak nie zaluje. Bylo malo ale konkretnie. Jadac zauwazam spadajaca gwiazde. Moje zyczenie spelnilo sie zanim w ogole o nim pomyslalem.
քɛʀƈɦքʊռӄɛʀʐ
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 05 maj 2023 - 10:09