Dzięki. Na spina te rybki. Głównie woblerkowe .. ale ten 66cm wziął na "biały robak bez pracy" fishup'a pupa. Generalnie historia z nim była taka, że namierzyłem go około miesiąca temu. Siedzi w dołku za zacnym wlewem nad którym jest nawis pochylonego nad rzekę drzewa uniemożliwiając całkowicie podanie tam "normalnie" przynęty. Ja tam wpuszczam wobler. Jak już jest pod tym nawisem napinam żyłkę i on wachlarzem ładnie penetruje dołek. Dużo łowię w takich miejscach. Częstym moim zagraniem jest, gdy mam taki nawis po swojej stronie: wypuszczenie woblera, napięcie żyłki przed "przeszkodą", po czym gdy wobek już pracuje, na wyłączonej blokadzie kołowrotka odkręcenie jeszcze 1-2 metra żyłki żeby wobek ładnie wjechał na wstecznym do "norki". Przeważnie jak w takiej sytuacji coś łupnie to jest "zdjęciowe".
Z tym konkretnym pstrągiem wczoraj było tak, że tradycyjnie pod nawis drzewa wjechał wobler, przepenetrował dołek, wyjechał z dołka a za nim mój pstrąg .. przyprowadziłem go pod swoje nogi .. skończyło mi się pole manewru i pstrąg majestatycznie odwrócił się i wrócił pod drzewo. Powtórzyłem zabawę i znowu wyszedł ale już tylko poza obrys nawisu .. po czym na ten wobler przestał reagować. Zmieniłem woblera na salmo ratlina (jaskrawy zielony) dobrze nurkujący z grzechotką. Agresywna praca. Wobler do zadań specjalnych - w zeszłym roku dokładnie w bliźniaczej sytuacji złowiłem na niego największego pstrąga w sezonie. Wychodził wtedy do kilku przynęt ale wkurzył do brania go dopiero ten grzechoczący mu w "chałupie" ratlin. Tym razem jednak dwa przepuszczenia i "echo". Więc szybko ratlin wrócił do pudełka (bo nim wydaje mi się idzie rybę grymaśną wystraszyć). Następna była obrotówka (biały mepps 3') .. akurat tą miejscówkę obrotówką można obłowić pobieżnie (bo nie da się jej wpuścić na środek pod drzewo) ale i tak raz do nie wyszedł po czym przestał. Następnie dołek pod drzewem odwiedziły dwa woblery "białasy" (struga mi je kumpel) .. i tu już bez reakcji. Myślę sobie koniec. Nie mam pomysłu. Ryba niestety nie aż na takim braniu żeby strzeliła. W pudełku zobaczyłem jeszcze gumowego białego robaka (kupiony jako "atrakcja" w sklepie wędkarskim). Chociaż to ponoć skuteczne - bardzo rzadko go zakładam - nic jeszcze nie złowił. Chyba w ogóle źle uzbrojony (źle dobrana główka wolframowa - za lekka). Ale jednak powoli tonie. Wrzuciłem go przed drzewo jak wobler i na otwartym kabłąku wjeżdżał on sobie z nurtem pod nawis drzewka. W jednej chwili żyłka zaczyna uciekać ze szpuli. Zamykam kabłąk i sandaczowe cięcie. Siedzi. Spod drzewa wyjechał na płytką piaszczystą wodę. CO się działo! Wyglądało to tak jakby guziec przechodził przez rzekę (rzeczkę: bo to pstrąg z małej rzeczki). Kilka wyskoków, fontanny wody. Sam chyba nie wiem co się działo bo adrenalina/emocje swoje robią. Na pewno wskoczyłem do wody minąłem drzewo .. na tej płytkiej piaszczystej łasze podebrałem go do podbieraka. Wcześniej jeszcze był krytyczny moment dla mojego serca bo przez chwilę holowałem go "bokiem": obwinął się żyłką. Szybko się odwinął, ale po takim zabiegu bardzo często jest spinka. Hol pełen emocji w głowie pozostanie ze mną do końca życia. Po takim holu dałem mu odpocząć w wodzie: rączkę od podbieraka wbijam w brzegową skarpę - pstrąg zostaje w wodzie, ja wychodzę na brzeg i zaczynam rutynowe czynności. Szukanie ładnego miejsca na foto. Wbijam selfie sticka w ziemię montuję na nim smartfon, odpalam aplikację żeby w pętli aparat robił fotki i wracam po "modela" . Tak to było. Powoli do mnie dociera, że go naprawdę wczoraj złowiłem. Pozdrawiam. Wojtek
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 05 czerwiec 2023 - 08:58