Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Sandacze 2023


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
58 odpowiedzi w tym temacie

#41 OFFLINE   Kolorowy

Kolorowy

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 143 postów
  • LokalizacjaPołudnie
  • Imię:Damian

Napisano 03 listopad 2023 - 13:01

Na spinning łowię już kilka ładnych lat, od samego początku moim marzeniem było złowienie sandacza. Pierwszego w życiu zandera złowiłem w czerwcu tego roku, miał całe 10... no może 15 centymetrów i był przyłowem przy XUL. Wydarzyło się to zaraz po słowach wypowiedzianych w stronę kolegi, że chciałbym wreszcie złowić sandacza. Udało mi się jeszcze złowić kilka takich maluchów, które żerowały między karasiami na które polowałem. 

 

Pod koniec sierpnia postanowiłem, że muszę skompletować zestaw sumowy i spróbować złowić wąsacza jeszcze w tym sezonie. 

Zaliczyłem więc pierwszy wypad nad rzekę w poszukiwaniu króla wód. Poziom wody był podniesiony o pół metra. Przez kilka ładnych godzin biczowania wody, nie miałem ani jednego kontaktu z rybą. Kiedy zaczęło się ściemniać, do wody poleciał Salmo Squarebill 6 cm w fikuśnym kolorze. Przy piątym czy szóstym przeprowadzeniu przynęty przez niewielką rynnę znajdującą się pod moimi nogami, poczułem bardzo mocne kopnięcie. Pomyślałem wtedy, że łowienie sumów to bułka z masłem, skoro na pierwszym wypadzie już zaliczyłem niewielkiego suma. Po dwóch minutach przeciągania liny, pod brzegiem pokazał się potężny sandacz. Szybki rzut oka i widzę, jak bardzo delikatnie jest zapięty za jeden grot kotwicy. Nogi się ugięły pode mną, stałem około 70 cm powyżej lustra wody i nie mogłem zejść niżej, podbieraka oczywiście nie miałem ze sobą, przecież przyszedłem tu łowić sumy. Podjąłem wtedy trzy próby podebrania tej wielkiej ryby, jednak nie byłem w stanie go objąć jedną ręką i cały czas mi się wyślizgiwał. Za czwartym razem odłożyłem wędkę, złapałem plecionkę do ręki i właśnie w tej chwili sandacz mocno się szarpnął. Widziałem jak przynęta wyskakuje z jego pyska, a On majestatycznie i powoli odpływa zostawiając mnie z karpiem na twarzy i rozciętą dłonią od plecionki. Bardzo żałowałem, że nie zdołałem zrobić mu zdjęcia. Oceniałem go wtedy na okolice 90-95 centymetrów... To byłoby piękne zdjęcie z pierwszym wymiarowym sandaczem... 

 

Po jakichś dwóch tygodniach znów znalazłem czas aby wyskoczyć na wieczorne sumy. Tym razem miałem ze sobą już spory podbierak. Scenariusz był taki sam, przez całe popołudnie nie działo się zupełnie nic. Nie pomagały zmiany miejscówek oraz przynęt. Pod wieczór, w miejscu gdzie zauważyłem już wcześniej przepotężne spławy które brałem za sumowe. Pokazał mi się sporych rozmiarów boleń, niestety nie był w żaden sposób chętny do współpracy. Po zmroku, na miejscówce zauważyłem bardzo dziwne wyjście do powierzchni. Ryba pokazała się i cicho uderzyła robiąc sporych rozmiarów wir. Byłem bardzo zdziwiony, nie widziałem nigdy wcześniej czegoś takiego. Po 3 minutach od tego zdarzenia, mam potężne kopnięcie w Horneta 9 którego wprowadzałem właśnie z płycizny w kilkumetrową rynnę pod brzegiem. Kolejny raz przez moją myśl przeszło, że zaraz będę się babrał w sumowym śluzie. Ta ryba walczyła zdecydowanie agresywniej na sumowym zestawie. Po kilku minutach, drapieżnik wylądował w podbieraku. Okazało się, że tym razem będzie mi dane zrobić sobie zdjęcie z przepięknym mętnookim. Hornet 9 został zassany tak, że miałem problem go wyjąć z przepastnego przełyku ryby. Po niezbyt udanej sesji rybka wróciła do swojego królestwa. To było piękne rozpoczęcie przygody z sandaczami. Poprzeczka została ustawiona na 88 centymetrów. 

 

A sumów jak nie było tak nie ma... 

 

Załączony plik  Zdjęcie WhatsApp 2023-10-24 o 19.35.54_b6a0d143.jpg   70,95 KB   51 Ilość pobrań

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                   :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 03 listopad 2023 - 15:14


#42 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 05 listopad 2023 - 14:35

*
Popularny

To już listopad , a ja dopiero teraz popełniam pierwszy wpis w moim ukochanym wątku . To pokazuje , że moje czarnowidztwo dotyczące sytuacji na lokalnych zbiornikach się spełnia niestety i nie są w stanie nasze wody poradzić sobie z nadmierną , rabunkową i pozbawioną jakichkolwiek śladów zdrowego rozsądku presją wędkarską . Do tego dochodzą coraz dłuższe okresy dramatycznych niżówek i mamy komplet czynników , które degradują każdą , nawet najlepszą wodę . 

Czerwiec był jak zwykle piękny i pełen nadziei . Inauguracja w tygodniu , łódek niewiele , pogoda piękna a stan wody idealny . Wypływam uskrzydlony i z nieznośnym drżeniem serca . Tego nie pozbędę się chyba nigdy ... Mam nadzieję  :) . Pierwsze miejscówki , pierwsze zapisy , mijający czas i ... cisza na końcu zestawu . Żadnych stuków , żadnym puków , zero kontaktów . Próbuję w miarę szybko i sprawnie zorientować się , gdzie mogą być ryby . Wreszcie kontakt w dosyć nietypowym miejscu , które grało kilka sezonów wstecz . Niewielka struktura porytego i twardego dna , wyniesiona odrobinkę ponad obszar mulistego zagłębienia . Leciutka przynęta spada delikatnie stukając o podłoże , choć może nieco zbyt wyraźnie ... Takie niby zacięcie , które generuje na końcu kija dwa lub trzy mocne bujnięcia i luz . To jednak było branie ...

Szukam podobnego w charakterze hot spota i w przeciwległej części zbiorniczka znajduję . Tam powtórka z rozrywki . Branie okazuje się tak delikatne , że mimo reakcji mam pudło . Po prostu efekt , jaki daje spadająca na twarde dno lekka główka okazuje się atakiem grubej , jak można przypuszczać  po kilku sekundowym kontakcie , ryby . One na tej wodzie na początku sezonu tak mają i już . 

Po jakimś czasie i opłynięciu sporej części akwenu wracam na pierwszy namiar i tym razem wyczulony do granic możliwości reaguję w tempo na powtórkę ataku , już znacznie bardziej wyraźną , choć nadal subtelną . Pierwsza ryba sezonu jest piękna , walczy jak zła i zapięta jest za koniuszek pyska w twardym . Cudowny widok walczącego sandacza w krystalicznej wodzie po miesiącach przerwy jest czymś tak ekscytującym i pięknym , że mógłbym przeżywać to ciągle i wciąż  :D . Ryba jest smukła , wymęczona amorami ale już w świetnej kondycji , ma ok. 73 centy i odpływa z fajerwerkami wody . Cudo  :wub: . To był jedyny sandacz tego dnia .

 

Załączony plik  IMG_20230601_103702.jpg   71,49 KB   48 Ilość pobrań

 

Drugi czerwca przynosi dwie niewielkie rybki i ze dwa może kontakty . Te maluchy cieszą , bo pokazują wielorocznikowość w rybostanie , a to zawsze dobrze wróży . Rybki około 40 i 50-ciu paru centymetrów , więc możliwe dwa różne roczniki . Brania i kontakty w zdecydowanie płytszej części akwenu i tam też kręcę się przez następne dni , ale już bez sukcesów .

Wracam zatem w poszukiwaniach na "głębokie" i pewnego pięknego wieczoru , na pograniczu dnia z nocą , na miejscu typowo jesiennym , znajduję skupisko białorybu . Między nim ewidentnie przemyka czas od czasu coś dużego . Wreszcie mam konkretny strzał , zacięty w tempo i ryba z przynętą łykniętą po główkę melduje się na pokładzie o 21.30 . Jest dobrze .

 

Załączony plik  IMG_20230605_213019.jpg   47,04 KB   48 Ilość pobrań

 

Na kolejnego gagatka czekam do końca miesiąca . Absurdalna presja wędkarzy brzegowych, wywożących zestawy głównie sumowe , ogranicza w coraz większym stopniu możliwość pływania i łowienia na tej niewielkiej wodzie . Łowię praktycznie tam , gdzie mogę płynąć a nie tam,  gdzie chciałbym . Ten problem jest palący i wciąż nabrzmiewający . W chłodniejszych porach roku te ekipy dokonują eksterminacji pozostałych sandaczy na masową skalę , ale o tym jeszcze pewnie napiszę ... 

Wypływam wczesnym popołudniem . W pobliżu kręci się z wywózką zestawów kolega , z którym zamieniam kilka zdawkowych uprzejmości . Ustawiam się na miejscówce , która powinna dać rybę w założeniu przecież i tak też się staje  :D . Pierwsze kotwiczenie , obraca łódkę , zapinam przynętę na agrafkę , pierwszy rzut , ze dwa podskoki niewielkiej gumki dochodzącej do pierwszego dołka , piękny strzał i na oczach świadków holuję walecznego , choć chudego skurczybyka . Podbieranie nieco chaotyczne na wpół rozłożonym podbierakiem , szybka fotka i wodowanie . W komentarzach wymienionych z brzegowcami staram się utwierdzić ich w przekonaniu , że to szczupaczek  :P .

Załączony plik  IMG_20230629_190202.jpg   58,25 KB   53 Ilość pobrań

 

Trzy zdjęciowe ryby w czerwcu to nie jest dobra statystyka , jakby nie patrzeć .

Sprzętowo MXS72L , STL 2500FJ , Duel x8 Pro 1,0 , wolfram 35 cm 10 kg i gumki japońskie 4-4,5 ".

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                    :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 06 listopad 2023 - 13:09


#43 OFFLINE   damianb

damianb

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 101 postów
  • LokalizacjaGryfice
  • Imię:Damian
  • Nazwisko:Bogdan

Napisano 09 listopad 2023 - 08:17

Ryby były bardzo chimeryczne, ale udało się złapać kilka fajnych, największą podrzucam poniżej :)

 

 

 

Załączony plik  400202717_821867926397036_1016099828207119047_n.jpg   72,97 KB   52 Ilość pobrań



#44 OFFLINE   skius

skius

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 339 postów
  • LokalizacjaCiechanów

Napisano 16 listopad 2023 - 15:11

Dupa marznie(0,5 na minusie) ,ale coś się dzieje.

Woda PZW ,okręg Ciechanów. Ciężko samemu na belly zmierzyć i sfotografować rybę, zwykle podczas tych czynności spadają z pływadełka.

Orientacyjnie(belka poprzeczna w belly ma 100cm ,i przymierzyłem sandacza) 80cm.

Sprzętowo jakby kogoś interesowało:

 Chronarch 151 mgl

St Croix SCV76MF2 

berkley saltwater PE1,2

Keitech es 3 na głowce 5g

 Mgła straszna więc i zdjęcie niewyrażne.

Załączone pliki


Użytkownik skius edytował ten post 16 listopad 2023 - 15:19


#45 OFFLINE   hlehle

hlehle

    rybołap

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 3488 postów

Napisano 18 listopad 2023 - 13:08

*
Popularny

Tylko 3 strony sandaczy w 2023. Dorzucę kilka polskich wampirków z jesieni :) 
 

Załączone pliki



#46 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 27 listopad 2023 - 21:00

Kontynuując krótką historię tego sezonu  - lipiec minął bez większych sensacji i sandaczowych ochów i achów . Był pod znakiem sukcesywnie opadającej wody , stopniowo pojawiającego się zakwitu , absurdalnie rozpanoszonych brzegowych miłośników sumowych wywózek i coraz bardziej ograniczonej przez to swobody wyboru miejsca , w którym chciałem łowić . W skrajnych przypadkach blisko 70 % akwenu była pokryta bojami zrywek i "linami" ciągnącymi się do nich nad wodą . Obłęd , który przekroczył w tym sezonie granicę absurdu . Mimo to miałem kilka spektakularnych brań , które mogłyby w Sevres posłużyć za wzorzec sandaczowego strzału . Oczywiście raz odwróciłem uwagę na ten ułamek sekundy , w którym walnęło jak piorunem chcąc rzucić na kolana , ze dwa razy wszystko poszło dobrze , ale offset nie pozwolił przez okręconą gumę na skuteczne zacięcie , a finalnie po potężnym walnięciu na zwykłą główkę ślady kłów na ołowiu oznajmiły , że atak nastąpił tym razem od frontu . Sandacza żadnego finalnie nie wyjąłem , a pojawiające się przygody sumowo-boleniowo-okoniowe traktowałem jako przemiły przerywnik na bezrybiu . 

W sierpniu jedyną rozsądną taktyką , wraz z nadal opadającą wodą i potężną presją na moje małe sadzawki , wydawało się łowienie w tych nielicznych miejscach , które mogłem eksplorować , w porach zdecydowanie zahaczających o noc . Miało to oczywiście swój absolutnie niepowtarzalny klimat o tej porze roku ...

 

Załączony plik  IMG_20230804_203528.jpg   40,16 KB   31 Ilość pobrań

 

Mniej więcej w połowie miesiąca , w miejscu absolutnie dobrym , ale nie darzącym kompletnie w tym sezonie , wreszcie łapię kontakt . Pojawiają się dobre zapisy , są dziwne stuki i puki , aż wreszcie w przynętę miękko i płynnie wjeżdża ryba . Nie żadnego strzału , tylko zaczyna się hol . Początkowo wydaje mi się , że to coś zahaczonego , po chwili obstawiam nocnego szczupaka , który wyszedł do powierzchni , a finalnie w świetle latarki w zielonej wodzie pojawia się piękny i gruby sandacz , któremu niewiele brakuje do ósemki z przodu . Ryba jest obłędnie waleczna a ja holuję ją dosyć ostrożnie i zachowawczo . Robi kipisz przy łódce a ja po długim poście nie mogę opanować drżenia kolan i finalnie jest nerwowo . Przy wypinaniu okazuje się,  że puszcza smoczkowi szczękościsk i guma wypada z pyska . Był nie zacięty w ogóle ... Staram się zrobić fotkę bez lampy , bo bliskość brzegowej "braci", która mogłaby natychmiast wysłać swoje łódeczki zdalnie sterowane w mój rejon , była zbyt oczywista . Za drugim razem fotka wychodzi dobrze  :D .

 

Załączony plik  IMG_20230810_213336.jpg   21,43 KB   28 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20230810_213248.jpg   44,06 KB   28 Ilość pobrań

 

Po kilku dniach wracam w ten rejon znowu skutecznie . Pierwsza ryba pojawiła się około 21.30 . Tym razem pół godziny później mam ewidentny , choć niezbyt agresywny strzał w opadzie . Zacięcie jest siarczyste , walka już ostra i brutalna , podebranie skuteczne za pierwszym razem choć bez plusków się nie obyło . Dla bezpieczeństwa miejscówki odpływam jakieś sto metrów i tam dopiero odpinam rybę . Chcę spróbować użyć lampy błyskowej z przedniego aparatu , co wychodzi ... jak wychodzi  ;) . Ryba jest piękna . Nieco dłuższa i dużo grubsza od pierwszej , czego może na zdjęciu nie widać , ale daje mnóstwo satysfakcji . Zapięta solidnie w sam koniuszek twardego .

 

Załączony plik  IMG_20230814_220042.jpg   29,95 KB   28 Ilość pobrań

 

Kolejne kilka wypraw nie przynosi już efektów . Ryby ewidentnie się wyniosły , a i pogoda zmieniła się znacznie . Później mam przerwę urlopową i nad wodą zjawiam się w końcówce miesiąca . Ostatni dzień sierpnia to przełom frontu pogodowego , który pięknie maluje niebo wieszcząc zmiany ...

 

Załączony plik  IMG_20230831_183908.jpg   32,51 KB   31 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20230831_191350.jpg   45,56 KB   31 Ilość pobrań

 

Tuż przed nadciągnięciem chmur na twardym blaciku , przy zupełnej pustce na echu , dźwięcznym i mocnym strzałem melduje się smukły , ale waleczny i w super kondycji smoczek . Szczęśliwie bez świadków .

 

Załączony plik  IMG_20230831_183324.jpg   67,6 KB   30 Ilość pobrań

 

Sprzętowo bez zmian , choć obciążanie przynęt z racji coraz mniejszej głębokości łowisk zaczęło być nieomal symboliczne  :) .

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                     :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 28 listopad 2023 - 10:03


#47 OFFLINE   pablo__20

pablo__20

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 183 postów
  • LokalizacjaPolska
  • Imię:Paweł
  • Nazwisko:Pietras

Napisano 01 grudzień 2023 - 14:51

*
Popularny

Listopadowe sandacze 

 

 

Zeszłoroczny sezon sandaczowy na Odrze nie był zbyt udany. Zatruta rzeka, masa śniętych ryb, później zakazy łowienia w rzece. Wszystko to nie napawało optymizmem w dalszej perspektywie wędkarskiej.

 W prawdzie jakieś ryby jeszcze zostały i kilka średnich sandaczy udało mi się złowić to porównując swoje wyniki do lat wstecz był to tylko malutki procent tego, czego można było doświadczyć kiedyś.

 Z racji tego, że sandacze to moje ulubione jesienno-zimowe ryby spinningowe, w tym sezonie postanowiłem skupić się na nich bardziej i poświęcić im znacznie więcej czasu.

 

 Łowienie brzan zakończyłem z końcem sierpnia i od września zacząłem pływać za sandaczami.

 Jak się później okazało z bardzo marnym skutkiem. W miejscach, gdzie powinny stać ryby było przeważnie pusto, ewentualnie trafiały się tylko szczupaki i to z reguły małe.

 Minął cały wrzesień i połowa października, a ja nie złowiłem nic. Nawet krótkiego, ba napiszę więcej. Nie zaliczyłem nawet żadnego sandaczowego brania.

 Tak właśnie przedstawiała się prawdziwa rzeczywistość na lubuskim odcinku Odry. Jedynie widoki zachodzącego słońca powodowały, że z chęcią wracałem nad rzekę.

 

Załączony plik  18.jpg   48,76 KB   36 Ilość pobrań         Załączony plik  20.jpg   51,04 KB   35 Ilość pobrań         Załączony plik  19.jpg   54,81 KB   35 Ilość pobrań

 

Zwinąłem na stałe ponton i postanowiłem zmienić trochę podejście. Być nad wodą krócej, ale tylko po zmroku. Za dnia i tak nie było żadnych efektów.

 

 Listopad zacząłem od odwiedzenia swojej ulubionej opaski i jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Pomimo tego, że nadal było bardzo ciepło jak na ta porę roku, to po zmroku woda zaczynała żyć.

 Znalazłem sobie bardzo płytką kamienisto-żwirową rafę, na której było ok 50-70 cm wody. Wieczorem gromadziło się tam bardzo dużo drobnicy, która wędrowała w blasku księżyca wzdłuż opaski.

Pewnego wieczoru doświadczyłem jak „wpadło” tam stado drapieżników i przez około pół godziny urządzały sobie prawdziwą ucztę. Na przemian atakowały biedne ukleje, które co rusz uciekały pod brzeg „wbijając się kamienie opaski.

Tej nocy nie miałem odpowiedniej przynęty, która mogłaby skusić jak się później okazało niejednego odrzańskiego sandacza. Wszystkie woblery, które miałem w pudełku  schodziły zbyt głęboko i co chwilę zaczepiałem nimi o dno.

Takie łowienie nie miało najmniejszego sensu. Spłoszyłem wtedy żerujące bardzo intensywnie ryby i zniesmaczony całą sytuacją  pojechałem do domu.

 

 Bogatszy jednak o kolejne doświadczenie jeszcze tej samej nocy spakowałem do pudełka moją ponad 20 letnią Rapalę Oryginal , którą kupiłem kiedyś w jednym ze szwedzkich marketów w Bromolli.

 Uzbrajając ją w dobrej jakości kotwice dałem jej kolejną szansę na „wykazanie się”.

 

 

Załączony plik  2+.jpg   62,99 KB   35 Ilość pobrań

 

 Kolejnego wieczoru byłem w tym samym miejscu o tej samej porze. Wszystko wyglądało tak jak sytuacja z dnia poprzedniego z tą jedną różnicą, że byłem już przygotowany na to, co może się w krótce wydarzyć.

 Wyciągnąłem wędkę założyłem woblera i dosłownie  w drugim rzucie miałem już na kiju rybę.

 

Załączony plik  13.jpg   35,13 KB   34 Ilość pobrań  Załączony plik  7.jpg   132,42 KB   34 Ilość pobrań

 

.

Siedzi- W końcu….- powiedziałem sam do siebie.  Ależ miałem uśmiech na twarz.

 Udało mi się złowić pierwszego jesiennego sandacza. Nie była to w prawdzie duża ryba, ale dała mi  ogromną motywację na kolejne podejścia.

 

 Odwiedzałem te miejsca, tak często jak tylko mogłem. Średnio było to 2 czasami  3 razy w tygodniu.

 Nad wodą pojawiałem się o dość późnej porze. Często po godzinie 22.00. Po pierwsze dlatego, że był całkowity spokój i cisza co cenię sobie najbardziej w samotnych nocnych wypadach,

  a po drugie ryby pojawiały się  zawsze  „ jak w zegarku ” o tej samej porze.

 

Załączony plik  9.jpg   74,99 KB   34 Ilość pobrań       Załączony plik  4.jpg   96,83 KB   34 Ilość pobrań     Załączony plik  12.jpg   42,74 KB   35 Ilość pobrań    Załączony plik  5.jpg   78,55 KB   34 Ilość pobrań   

 

 Za każdym razem kiedy zaczynałem łowienie wystarczyło wykonać kilka- kilkanaście rzutów, aby doświadczyć brania.  Raz tylko wróciłem do domu na pusto bez żadnego kontaktu, a tak przeważnie udawało się złowić 1-2 sandacze.

Coraz częściej na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a w moim woblerze było coraz więcej dziur po sandaczowych zębach. Czułem się trochę tak jak za dawnych czasów, kiedy tych ryb w Odrze było naprawdę DUŻO.

 

 

Załączony plik  66.jpg   47,62 KB   34 Ilość pobrań   Załączony plik  11.jpg   115,33 KB   34 Ilość pobrań

 

   

 

 Ostatni listopadowy wyjazd zapamiętam na długo.

 

Tego dnia miała nastąpić duża zmiana pogody. Zapowiadana była zmiana frontu atmosferycznego. Temperatura na zewnątrz mocno spadła. Zrobiło się zimno, zaczęło wiać, a na dodatek  pojawił się drobny śnieg. Idealna pogoda, żeby nie wychodzić z domu, ale nie dla mnie.

 Właśnie tego dnia miałem jakieś przeczucie, że muszę pojechać, chociaż  na chwilę  wykonać kilka rzutów, po prostu spróbować (pewnie nie jeden  z Was tak ma. Trudno to wytłumaczyć – ja mówię na to po prostu wędkarski instynkt).

 

Nad wodą byłem wyjątkowo wcześnie, bo już po 19.00. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to ciekawie. Woda skoczyła kilkadziesiąt cm w górę, a przez płytką dotychczas rafę przelewała się już szybka, zimna woda.

 Wiedziałem już, że tego wieczoru ryb raczej tam nie będzie. Drobnica uciekła niżej na tzw. „wolniaczek”, za którym utworzył się delikatny wsteczny prąd. Nie było już tam tak płytko, ale miejsce wyglądało obiecująco. Co jakiś czas można było zaobserwować oczkującą drobnicę.

 

 Wyciągnąłem wędkę i wykonałem łącznie może ze 20 rzutów.

Po kolejnym poczułem niezbyt mocne branie. Zaciąłem oczywiście tak jak zawsze czyli solidnie na dobrze zakręconym hamulcu. Wędka się wygięła, ale opór jaki stawiała ryba porównałbym co najwyżej do średniej wielkości walczącego sandacza.

 

Ryba spokojnie płynęła pod prąd wzdłuż brzegu dając się bez problemu holować, aż do momentu kiedy była na mojej wysokości tuż pod nogami. Wtedy pokazała swoją siłę.

 Kilkukrotny odjazd w stronę środka rzeki i potężny opór w nurcie zwiastował coś dużego. Przez chwilę przeszło mi po głowie, że może to być sum, ale szybko zmieniłem zdanie, gdy  na powierzchni pokazał się piękny sandacz. W ciemności widziałem tylko jego ogromny biały brzuch kiedy co rusz przewalał się na powierzchni wody.

Zapakować go w  podbierak nie było szans. Nie byłem przygotowany na taki gabaryt. Przy pierwszej próbie  wobler mało co nie zaczepił o siatkę  podbieraka, dlatego szybkim i pewnych chwytem pod skrzela wyciągnąłem rybę na brzeg.

Zobaczyłem pięknego złotego, jesiennego odrzańskiego sandacza w pełnej okazałości.

 

Ale byk!!- powiedziałem  na głos sam do siebie.

 

Z tyłu głowy myśl – będzie metr, coś pięknego- Zabrakło jednak kilku cm, a dokładnie 4.

 

 

Załączony plik  1.jpg   59,38 KB   35 Ilość pobrań   Załączony plik  1++.jpg   33,14 KB   35 Ilość pobrań   Załączony plik  1+.jpg   41,5 KB   36 Ilość pobrań

 

 

 Tak czy inaczej radość i euforia. Długo czekałem na tą rybę. Kilka pamiątkowych zdjęć i zwracam mu wolność.  Z uśmiechem na twarzy i skostniałymi palcami u rąk wracam do domu. Myślę sobie będzie co wspominać.

 

 Dzień później woda była już tak wysoka, że do dnia dzisiejszego łowienie na opaskach jest niemożliwe. Dodatkowo ujemne temperatury skutecznie utrudniają wędkowanie, dlatego z niecierpliwością czekam na „okno pogodowe” 

  i liczę na choćby jeszcze jedną grudniową rybę.

 

 Pozdrawiam i „połamania”

 

 Paweł

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                    :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 01 grudzień 2023 - 19:55


#48 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 09 grudzień 2023 - 20:20

*
Popularny

Wrzesień na moich kałużach zaskoczył zupełnie totalnym ... brakiem zmian . Woda jak spadała , tak robiła to nadal osiągając z każdym tygodniem niższy poziom , tak że na przełomie miesięcy z rozrzewnieniem wspominałem letnie wypełnienie zbiornika . Upał wciąż dopisywał , opady bywały mocno sporadyczne a jeśli już do nich doszło , to po każdym burzowym i intensywnym incydencie woda spadała jeszcze bardziej  :angry: . To była jakaś masakra . Dość powiedzieć , że do miejsca , w którym normalnie cumuję łódkę , miałem teraz ze cztery metry suchego dna i nowego brzegu a łańcuch , do którego jest przypięta przedłużałem dodatkowym odcinkiem . Wędkarsko wrzesień przyniósł kilka fajnych i intensywnych epizodów szczupakowych , jednak żadna z wielu w sumie ryb nie osiągnęła rozmiarów zdjęciowych , choć parę było blisko . Sandacze zniknęły zupełnie i nie pojawiały nawet w domniemanych kontaktach mogących być cieniem podejrzenia  ;) :ph34r: . Dzięki sprzyjającej pogodzie brzegowa ofensywa wciąż trwała i praktycznie całymi tygodniami trzeba było wybierać łowiska bardziej pod kątem możliwości pokonania slalomu między bojkami zrywek,  niż sensownego planu działania . Miałem też jedno spotkanie trzeciego stopnia z czymś potężnym , szybkim jak błyskawica i prawdopodobnie najechanym . Ogromna ryba po miękkim wjeździe w przynętę odpaliła niesamowite przyśpieszenie , które z upływem kilku sekund tylko rosło a tempo zmian kierunku podczas pokonania kilkudziesięciu chyba metrów było zastraszające . Nie pamiętam raczej takiej torpedy na kiju i niestety nie dane mi było dowiedzieć się , co to była za potwora . Ryba się po prostu wypięła,  hak cały i ostry , śluzu na lince kompletnie brak . Jedyne,  co przychodzi mi do głowy , to wielki amur albo coś w ten deseń ...

Taki stan rzeczy trwał mniej więcej do połowy października , kiedy to coraz częstsze i intensywne opady wreszcie zaczęły przynosić tak wytęskniony przeze mnie i mozolnie rosnący poziom wody , który umożliwiał wzrost ilości potencjalnych miejscówek do obłowienia . Od tego momentu można było już w miarę sensownie śledzić ruchy ryb na echu co dawało jakiś cień szansy na wytypowanie rejonu , w którym mogą być ryby . Na brzegach też się przerzedziło , co  nie było bez znaczenia zdecydowanie .

W trzeciej dekadzie października zaglądam z kolegami na jeden z większych zbiorników w rejonie, który został skutecznie wyczyszczony z populacji sandacza przez wędkarzy i "dziwnie" przestał darzyć już trzeci chyba sezon . Po długiej przerwie wreszcie udaje się wszystkim zgrać terminy i trafiamy oczywiście w niedzielne super okienko pogodowe , zapewniające deszcz praktycznie non stop . Prognozy się sprawdzają i od rana pływamy w ulewnym deszczu , który od czasu do czasu tylko się nasila . Po kilku godzinach mamy serdecznie dosyć i choć po dobrym braniu każdy zaliczył , to już spływaliśmy . Na echu zauważam wyraźne ślady życia i Adaś upiera się,  żeby stanąć . To było słuszne posunięcie  :) . Mam jeden czy dwa kontakty,  po czym zacinam ultra delikatne drgnięcie plecionki i prawie z sześciu metrów wyjeżdża ryba , której dawno w tym rozmiarze tutaj nie złowiłem . Jest w świetnej kondycji i choć jeszcze smukła , to bardzo silna .

 

Załączony plik  IMG_20231022_103127.jpg   70,66 KB   32 Ilość pobrań

 

Po kilku chwilach od wypuszczenia gagatka zacinam coś wielkiego i od razu oznajmiam , że teraz to będzie trochę zabawy , bo na końcu zestawu zagościł duży wąs . Okrutny i nieustępliwy odjazd na kilkadziesiąt chyba metrów , potężny opór , walka na dużym dystansie , no pięknie jest . Koledzy kibicują , ale po dłuższej chwili próbują już łowić,  bo zapowiada się dłuższa przepychanka . Kiedy udaje się rybę nieco podciągnąć , Adaś zacina coś pięknego i mamy podwójny hol . Tego już tutaj dawno nie grali  :D . Udaje mu się uporać w miarę sprawnie z metrowym mniej więcej sumkiem , kiedy ja w międzyczasie już prawie jestem pewny,  że mam coś za kapotę . Po kilku kolejnych minutach na końcu mojego zestawu pojawia się olbrzymi ... karp . Jeden z największych , jakie widziałem na żywo i niestety za ogon. Ryba może nie jest zbyt długa,  ale jest praktycznie okrągła i ma zbliżone wymiary w każdym kierunku . Waży pewnie ze dwie dychy i kiedy po krótkiej sesji ją wypuszczam , to wpada do wody jak podkład kolejowy  :P . Na koniec Arturo dokłada swoją kropkę nad "i" tego fantastycznego wyjazdu.

 

Załączony plik  IMG_20231022_112216.jpg   50,68 KB   30 Ilość pobrań

 

Następnego dnia w zupełnie innej scenerii , lokalizacji , głębokości i przy pięknym słoneczku obławiam jedno z powszechnie znanych i okupowanych miejsc , które w dzień po intensywnej ulewie jest o dziwo wolne i puste . Woda urosła już o jakieś 10 , może 20 centymetrów co umożliwia jakąś sensowną prezentację niewielkiej gumy na offsecie . Obciążona sześcioma gramami czeburaszki skacze ponad zaczepami , żeby finalnie nad największym karczykiem zawisnąć w przedłużonym opadzie na sekundę czy dwie . Naprawdę delikatne , takie okoniowe bardziej puknięcie skwitowałem siarczystym zacięciem i się zaczęło . Ryba wzięła praktycznie pod łodzią , a przy swojej sile i masywności dała popalić jak wściekła . Walka była twarda i na krótkim dyszlu . Sandacz z tych już grubych , więc jeszcze na łodzi dał popis nieustępliwości i zdjęcie z nim było również wyzwaniem . Piękna , zdrowa ryba wpięta hakiem w sam pas zębów z boku tak , że trudno go było wypiąć . Fontanna przy wypuszczaniu obowiązkowa .

 

Załączony plik  IMG_20231023_163150.jpg   57,35 KB   31 Ilość pobrań

 

Po dwóch dniach przerwy na przejście wichury uniemożliwiającej praktycznie wypłynięcie wreszcie jestem na wodzie , której stan ciągle wraca do normy . Późnym wieczorem odnajduję ryby przemeblowane mocno zmianą pogody na jesiennych zdecydowanie rewirach . Mam jeden czy dwa kontakty . Praktycznie nocą udaje się sprowokować do pewnego brania jeszcze większą niż poniedziałkowa rybę , która walczy w ciemnościach spokojnie i statecznie , ale w świetle czołówki przy podbieraniu chaotycznie i nerwowo . Pięć cali gumy łyknięte po główkę,  ale wyjęcie przynęty z paszczęki bezproblemowe . Ja po tylu tygodniach posuchy uskrzydlony i wniebowzięty .

 

Załączony plik  IMG_20231026_181843.jpg   34,27 KB   30 Ilość pobrań

 

Ostatni weekend października to dalsze intensywne opady a ja wyłączony jestem z wędkowania wyjazdem po nową łódkę i obowiązkami domowymi . Nad wodę trafiam ostatniego dnia miesiąca . Jej poziom jest już podwyższony , co stanowi cudowną odmianę od kilku miesięcy . Wreszcie mogę płynąć tam gdzie chcę,  bo chwilowo przerzedziło się na brzegach . Ryby znajduję w miejscu sprzed lat , które już kiedyś darzyło , ale niezbyt szczodrze i nachalnie . Najpierw kilkanaście metrów przed miejscówką mam mega twardy wjazd w przynętę , połączony ze zgrzytnięciem dokręconego hamulca , ale bez sukcesu przy zacięciu . Czuję , że jest grubo i jestem czujny jak ważka . Jeszcze jedno dziwne coś , jakby guma zawirowała od bliskości z czymś , co zawróciło w ostatnim momencie . Jest praktycznie przedwieczorna flauta , więc nic nie zakłóca sygnałów płynących do ręki z końca zestawu . Kotwiczę wreszcie tam , gdzie w zasięgu rzutu mam interesujący mnie rejon . Łódka odwraca się powoli w jego stronę , kiedy wykonuję pierwszy rzut . Branie jest w trakcie tego ruchu i bardzo delikatne , więc nieomal je przeoczam , na szczęście reagując zupełnie odruchowo na delikatne przesunięcie plecionki zacięciem . Ryba początkowo nie walczy zbyt ambitnie i podejrzewam nawet szczupaczka , bo podchodzi do wierzchu . Jednak z każdą sekundą i każdym metrem opór rośnie a parcie do dna i walka pokazują , że to wreszcie upragnione grube sandaczysko dało się skusić . Widok tych wielkoludów w czystej już wodzie , kiedy pokazują te swoje wygięte cielsko i nastroszoną paszczę podczas potężnych targnięć łbem jest bezcenny i kasuje te wszystkie dziesiątki jałowych i pustych godzin poświęconych na ich poszukiwanie bezpowrotnie . To dla mnie esencja łowów .

Ryba ma prawie 85 centów , jest cudownie krępa i masywna , zdrowa i piękna . Wpięta mocno w zewnętrzną część szczęki , przez co guma dyndała na zewnątrz i dawała dodatkowy zastrzyk emocji w końcówce holu , jednak jak się okazało bezpodstawnie . Wypięcie było ciężkie i zniszczyło hak główki . To cudo było zwiastunem tego wszystkiego , co wydarzyło się w listopadzie  :) .

 

Załączony plik  IMG_20231031_160646.jpg   58,99 KB   36 Ilość pobrań

 

Sprzętowo bez zmian . Na lekko MXS72L , STL 2500FJ , Duel 1,0 . Na średnio TX723 , STL3000MHG FK , Duel 1,2 . Wolfram zawsze , gumy 4"-5" najczęściej . Kolorowe  ;) .

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                     :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 11 grudzień 2023 - 10:24


#49 OFFLINE   wujek

wujek

    Ekspert

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPipPip
  • 5791 postów
  • Imię:Jan
  • Nazwisko:Soroka

Napisano 12 grudzień 2023 - 17:17

Bartek pięknie, 85 to już kawał rybska.
  • malinabar lubi to

#50 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 12 grudzień 2023 - 18:00

Dzięki  :) . Ta ryba i następne była wyjątkowo masywna i nabita , jakby nieco za krótka w ogólnych proporcjach z masywnym ogonem . Jakby nowy trend w populacji - podoba mi się bardzo  :D .


  • wujek lubi to

#51 OFFLINE   tofik

tofik

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2132 postów
  • LokalizacjaPyrlandia
  • Imię:Łukasz
  • Nazwisko:Adamek

Napisano 12 grudzień 2023 - 20:11

To i ja dorzucę swoją październikową tęgą rybkę 😊Załączony plik  20231021_130211.jpg   117,89 KB   47 Ilość pobrań

#52 OFFLINE   mishka

mishka

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 64 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 12 grudzień 2023 - 20:11

"To cudo było zwiastunem tego wszystkiego , co wydarzyło się w listopadzie  :) ."

Gratulacje i czekam na relację listopadową. Zawsze z niecierpliwością rozpoczynam lekturę Twoich przygód.

Wierny czytelnik :D


  • malinabar i bob74 lubią to

#53 OFFLINE   michcio

michcio

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 964 postów
  • LokalizacjaKraków
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 14 grudzień 2023 - 18:19

*
Popularny

Poproszony przez @malinabar wrzucę rybę z lokalnego siurka

W drugiej połowie listopada nastał dzień książkowy. Pierwszy przymrozek, pierwszy śnieg, podwyższona woda. Czułem od rana, żeby być nad wodą akurat TEGO dnia. Namierzyłem miejsce, gdzie w odkosie od głównego nurtu, robiła się spokojna woda i na dnie stały leszcze. Najpierw 2  duże kapotniki, ryby po dobre 55-60cm!

Kilka rzutów później, takie samo "najechanie". Szybki i siłowy hol, bo to w końcu kapotnik. Ale pod brzegiem nie widziałem srebrnej łopaty. Odpalam czołówkę i w momencie nogi z waty, modły w stylu "nie spadnij, nie spadnij". Do podbieraka wszedł za pierwszym razem. Siedział w nim dobre 15 minut, bo kumpel był w drodze. Jak zobaczyliśmy gabaryt i podniosłem cielsko ( dobre 10kg) to osłupieliśmy. Ryba miała jedynie 93cm, ale wyglądała na większą. W każdym razie, plywa dalej i liczę na ponowne spotkanie.

P. S jest to trzeci sezon z rzędu, gdzie nie łowię dużo miarowych ryb, ale jedna 90+  siada na osłodę.

Sprzętowo?

Speedmaster 2.7m 12-42g

Biomaster 4000

Pp 20lbs

Gunki gbump 10cm

Załączony plik  Screenshot_20231214_181859.jpg   52,19 KB   41 Ilość pobrań


Użytkownik michcio edytował ten post 14 grudzień 2023 - 18:22


#54 OFFLINE   Z Olsztyna

Z Olsztyna

    Malaren fishing pl

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 650 postów
  • LokalizacjaMalaren fishing pl
  • Imię:Krzysztof
  • Nazwisko:Z Olsztyna

Napisano 17 grudzień 2023 - 09:47

88cm z ostatniego rezania

Załączone pliki



#55 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 30 grudzień 2023 - 22:37

*
Popularny

Koniec roku tuż tuż , czas zatem na podsumowanie listopada .

W Zaduszki wypływam dosyć późno , bo mimo urlopu wieje tak mocno , że próba łowienia przy tej wichurze wydaje się bezsensowna . Mam problemy z odbiciem od brzegu , bo zachodni wiatr wbija mnie weń bez skrupułów a na elektryku i wysokiej wodzie jest mi naprawdę ciężko . Po kilku próbach przesuwam się wzdłuż płycizny w zatokę i wreszcie startuję . Płynę od razu w miejsce , gdzie miałem grubasa dwa dni wcześniej . Kotwiczenie w tych warunkach jest bardzo trudne , precyzja prowadzenia żadna , możliwość wychylenia się z przynętą poza linię wiatru symboliczna  a mimo to jest branie . Na maksymalnym wyrzucie , naprawdę dalekim , w samym hot spocie , przed którym stanąłem odpowiednio wcześniej  mam wyraźne sieknięcie , które kwituję skutecznym zacięciem . Ryba silna i zdrowa . Piękna . Holowana z daleka daje mnóstwo frajdy a lądowanie w wichurze takie trochę po omacku . Guma łyknięta w całości .

 

Załączony plik  IMG_20231102_125530.jpg   61,23 KB   32 Ilość pobrań

 

Spływam po godzince czy dwóch już bez kontaktu , bardziej walcząc z coraz większą falą niż łowiąc . 

Następnego dnia zupełna zmiana pogody . Zaczęło padać już w nocy , wiatr zmienił się na północny . W ulewie jestem sam na wodzie ,  nawet brzegowców gdzieś wywiało . Zaczynam od miejsca , które zagrało już w tym sezonie , a które jest jednym z tych darzących co dwa , trzy lata . Najpierw zupełnie zaskakująco mam branie w momencie , w którym łódka jeszcze obraca się powoli po zakotwiczeniu . Ryba łyka gumę na szczycie podbicia , rejestruję ten fakt i zacinam , jednak nie dość mocno chyba . Wydaje się początkowo , że to szczupły , ale z każdą chwilą rybon , który najpierw wychodzi do góry , coraz mocniej muruje do dna i wali łbem tak mocno , że aż serce staje . Widzę przez moment szerokie i złotawe cielsko , po czym ryba spada . Guma ma kły odbite przy główce . Trochę mi słabo . Później w dwóch rzutach mam dwa dziwne , ale wyraźne kontakty , których nie mogę zaciąć . Nie ogarniam zupełnie , co tu się dzieje . Wreszcie zacinam rybę tuż przy łódce . Walczy zaciekle , również w łodzi . Jest ciemna i piękna .

 

Załączony plik  IMG_20231103_112902.jpg   53,16 KB   30 Ilość pobrań

 

Po wypuszczeniu sandacza robię minimalną korektę ustawienia i w pierwszym rzucie mam cudowne branie . Szybkie niczym błyskawica , elektryczne sieknięcie skwitowane takim samym zacięciem i większa , grubsza od pierwszej ryba ląduje w podbieraku . Łapię się tylko za głowę myśląc , że to absolutna pełnie szczęścia , na którą właśnie czekałem cały rok . Sandacze są aktywne , są złe i przede wszystkim wbrew temu , co im serwują każdego dnia i każdej nocy wędkarze , po prostu są .

 

Załączony plik  IMG_20231103_113755.jpg   57,53 KB   27 Ilość pobrań

 

Później nie dzieje się już nic , więc przesuwam się powoli na miejscówkę , która dawała ryby i kontakty poprzednio . Po drodze notuję piękne , choć nie wcięte branie . Guma poskręcana , opór godny . Po trzech godzinach spływam do bazy . Dla formalności staję na pierwszej miejscówce . Leje równo i jestem już dostatecznie nasiąknięty . Branie jest mimo wszystko zaskakujące . Ciężar i gabaryt sandacza również . To już absolutne apogeum tego dnia . Walczy zaciekle , widok w krystalicznej wodzie wygiętego w esy floresy cielska jest czymś , co do teraz mam przed oczyma . Ryba dobrze ponad osiem dych , przegruba i przesilna . Wpięta bardzo mocno w koniuszek twardego . Wtedy wydawało mi się , że to absolutna pełnie szczęścia podczas jednego wyjazdu ...

 

Załączony plik  IMG_20231103_144352.jpg   56,96 KB   25 Ilość pobrań

 

Kolejne trzy dni przynoszą przemeblowanie pod wodą i nadal rosnąca woda , stopniowo obniżając swoją temperaturę , wygania całe towarzystwo z miejscówek . Trafiam wreszcie po długich poszukiwaniach rybę na "głębokim" , na miejscu dosyć typowym , jednak bez zapisów białorybu i śladów czegokolwiek . Strzał i kondycja wzorowe .

 

Załączony plik  IMG_20231107_161738.jpg   62,54 KB   26 Ilość pobrań

 

Następnego dnia znowu zaczęło konkretnie wiać z zachodu , a ja z uporem maniaka zaglądam na darzące cudownie miejsca na "płytkim", które już przy tej wodzie nie jest takim wcale a wcale . Pierwsze branie w centrum miescówy , na pooranym bruzdami fragmencie mini wyniesienia . Delikatne skubnięcie , na pograniczu zarejestrowania , takie okonkowe bardziej . Zacięcie w tempo , opór okrutny . Pompa przy dnie , przeskoki wolframu po kłach , widok ryby przy burcie zwalnia nieco czas i wszystko rozgrywa się w slow motion . Dyndająca na zewnątrz guma , rajd w bok od podbieraka , drugie podejście spudłowanie , trzecie parkuje bestię w siatce . Guma wypada sama , więc nie muszę jej wypinać ... Grube osiem dych w plusie . Wypuszczam , mamroczę słowa podziękowań w kierunku Wody . Jeśli przypomnę sobie początek sezonu to nie wiem zupełnie , co się dzieje ...

 

Załączony plik  IMG_20231108_134031.jpg   61,53 KB   26 Ilość pobrań

 

Niecały kwadrans później , jakieś pięćdziesiąt metrów dalej , na pograniczu lokalnego dołka mam miękki wjazd w gumę , który zaczyna stopniowo pulsować i walczyć zaciekle . Jest jakoś dziwnie w odbiorze , ale tak czy inaczej cudownie . Tym razem ryba ma nieco poniżej ośmiu dych , ale jest krępa i cudowna . Ja czuję się jak na haju i staram się zapamiętać wszystkie te euforyczne doznania , których doświadczam . Sandacz przygniótł przynętę i dostał centralnie w krawat , stąd hol taki bardziej "miękki" , bez wyraźnych targnięć łbem .

 

Załączony plik  IMG_20231108_140929.jpg   66,79 KB   27 Ilość pobrań

 

Dobrą godzinę później , już spływając , zgarniam kolejną rybę w rozmiarze osiemdziesiąt plus . Bierze na końcówce rzędu dołków na twardym wyniesieniu dna tam , gdzie się jej już nie spodziewałem raczej . Uderzenie wyraźne i mocne , takie akurat żeby mieć pewność , że wcięty będzie dobrze . Od razu wychodzi do powierzchni po to tylko , żeby dać pokaz siły przy dnie w kolejnych kilku chwilach . Łyknięta guma utkwiła w miękkim , ale wypięcie bezproblemowe . W zachodzącym słońcu wygląda obłędnie ...

 

Załączony plik  IMG_20231108_154333.jpg   65,14 KB   28 Ilość pobrań

 

Już miałem spływać , ale przed przystanią na odchodnym robię ostatnią sensowną miejscówkę , w której siada najmniejsza ryba . Piękna i smolista , w każdych innych okolicznościach byłaby powodem do ekscytacji , teraz jest po prostu kropką nad "i" tej wyprawy . Najlepszego mojego sandaczowego dnia w życiu jeśli się nie mylę . Poczułem się tak , jakbym nie znał zupełnie mojej Wody nie wiedząc , jak bardzo może mnie zaskoczyć . To cudowne absolutnie doświadczenie i dziękuję jej do dzisiaj , że dane mi było go doświadczyć .

 

Załączony plik  IMG_20231108_162002.jpg   55,7 KB   28 Ilość pobrań

 

Kolejny tydzień to oczywiście częste wyjazdy , które jednak nie dają efektów w postaci ryb . Wraz z ciągle rosnącą wodą towarzystwo się rozpierzchło . Zapewne brzegowa presja kampingowych nocnych "kombinatów" połowowych też robiła swoje . W połowie miesiąca patrolując główne ploso , przy samym korycie mam piękny zapis świecący jarzeniowo pełnym obietnicy obrazem na echu . Przepływam kawałek , kotwiczę po cichu , podaję przynętę a ryba ją delikatnie pobiera nad dnem . Po prostu książkowo , prosto i klarownie . Jestem znowu w siódmym niebie ...

 

Załączony plik  IMG_20231114_153736.jpg   64,8 KB   29 Ilość pobrań

 

Po kolejnym tygodniu wyraźny spadek temperatury zwiastował rychłe stanięcie zbiornika choć nie tak szybkie , jak się okazało . Jest późne popołudnie , mam mało czasu , wypływam dosłownie na dwie godzinki . Jestem na znanym i lubianym way poincie . Zsuwam się już z rejonu , w którym powinno być branie . Dalej jest nieznaczne zagłębienie , nieco bardziej muliste i jałowe , jednak z nadzieją posyłam tam gumę . Branie jest dziwne . Przypomina wjazd w przynętę z boku . Przesuwa się raptownie plecionka z taką ciągłością oporu , bez charakterystycznego mniej lub bardziej pstryka . Zacinam zamaszyście . Opór jest okrutny . Ryba prze nieustępliwie , idzie dnem i mam wrażenie , że trze o nie pyskiem . Tak to przynajmniej odbieram . Mija łódkę po lewej burcie gdzie mam przygotowany podbierak . Idzie dalej , okrąża mnie , robi rajd w poprzek mijając niebezpiecznie kotwicę . Kiedy wreszcie wychodzi wyżej , krew uderza mi do głowy i mamroczę wszystkie chyba możliwe zaklęcia i modlitwy , które uchronią mnie od katastrofy . Guma dynda na zewnątrz łba potwora , który wygląda na życiówkę . Nie pamiętam dzisiaj jak Go zapakowałem do podbieraka . Pięć cali kajtka wpięte od zewnątrz w twardy pas dolnej szczęki i zębów . Nie wiem , jak on to zrobił ... 

Jest to chyba najgrubszy i najcięższy sandacz , jakiego złowiłem . Kiedy go wreszcie wypiąłem ( a nie było wcale łatwo ) i starałem się podnieść podbierak , zabrakło nieco sił przy zbyt długiej dźwigni a statyw z telefonem mało nie wylądował w wodzie . Cudowny , piękny , w każdym aspekcie swego jestestwa NAJ . Mierzy 95 centymetrów i czaruje każdym milimetrem swojego wielkiego i krępego cielska . Mordowanie takich ryb powinno być ścigane z urzędu . Ja jestem dumny i wdzięczny mojej ukochanej Wodzie , że dała mi szansę spotkać się z tym cudem . I szepczę jej o tym cały czas ...

 

Załączony plik  IMG_20231119_150355.jpg   55,07 KB   28 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231119_150519.jpg   83,92 KB   32 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231119_150527.jpg   105,79 KB   32 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231119_150917.jpg   57,99 KB   33 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231119_151025.jpg   52,92 KB   33 Ilość pobrań

 

Następnego dnia w zupełnie innym rejonie łowię już o zmroku sporego sumka , który w pierwszych chwilach mógł uchodzić za sandacza , ale później był już tylko  "kłopotliwym" przyłowem . A po kolejnych dwóch , trzech dniach zbiornik pokrył się warstwą lodu na kolejne cztery tygodnie , przerywając tę nieprawdopodobną , listopadową passę . 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                      :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 01 styczeń 2024 - 20:24


#56 OFFLINE   andego

andego

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 316 postów

Napisano 02 styczeń 2024 - 20:17

*
Popularny

Na długo zapamiętam końcówkę tego roku jeśli chodzi o odrzańskie sandacze. Ostatnie kilka lat odbijałem się i szybko znięchecałem powielając łowienie tą samą techniką w tych samych miejscach "sprawdzonymi" przynętami, które kiedyś przynosiły mi efekty. W tym sezonie wyszedłem ze schematu, zmieniłem miejsca i tak udało złowić się jednego, później drugiego no i dalej już poszło wierząc w to co robię. Odra mi w tym roku wypłaciła fajnymi rybami  :D
 
1.jpg
 
 
2.jpg
 
3.jpg
 
4.jpg
 
5.jpg
 
6.jpg
 
7.jpg
 
 


#57 OFFLINE   malinabar

malinabar

    Zaawansowany

  • TEAM JERKBAIT
  • PipPipPip
  • 2298 postów
  • Lokalizacjapłd.-zach.
  • Imię:Bartek

Napisano 10 styczeń 2024 - 00:42

*
Popularny

Styczeń już w pełni , więc czas najwyższy na końcowy rozdział i podsumowanie ubiegłego już sezonu łódkowego .

 

W połowie grudnia zmrożone zbiorniczki , które stanęły lodem w końcówce listopada , odpuściły definitywnie po zdecydowanym ociepleniu połączonym z deszczami i wiatrem . Ta kombinacja poradziła sobie w miarę sprawnie z pokrywą lodową , choć jak zwykle proces uwalniania się od niej jest zdecydowanie dłuższy i bardziej oporny niż tworzenia się tafli . W końcówce tygodnia wreszcie trafiam na moment , w którym można zaatakować wodę i spróbować wypłynąć . Z daleka wydaje się to łatwe jednak na miejscu okazuje się , że przy brzegu są jakieś 3-4 metry całkiem grubego jeszcze i spychanego zachodnim wiatrem wprost na moją łódkę lodu . Dobrą godzinę kombinuję jak przebić się przez tą przeszkodę . Wreszcie dobijam pchając łódkę przy brzegu do jedynego pomostu i mozolnie rozkuwając coraz bardziej pokruszony lód udaje mi się odbić poza jego duże , rozbite tafle . Na 12V elektryku nie jest to zbyt łatwe ...  Mam mało czasu i staram się namierzyć ryby . Płynę od razu na "głębokie", choć przy tak dużym stanie wody to nie słup wody staje się kryterium kluczowym , co jej temperatura . A jednak to w tym właśnie rejonie jest ona o te pół stopnia wyższa . Notuję jedno wyraźne , choć delikatne branie . Zapisów na echu takich , jakich się spodziewałem o tej porze roku , nie stwierdziłem . Miejsc koncentracji białorybu po prostu brak . Zdecydowanym plusem jest to , że jestem na wodzie sam . A to uwielbiam , nawet jeśli się nie dzieje zbyt wiele .Kończę już praktycznie po ciemku . Na absolutnym pigalaku,  powszechnie znanym i obławianym , choć w jego nie wszystkim znanym fragmencie z odrobiną zaułków i zakamarków , zauważam ślady życia na SI . Prowadząc 5" gumę mam przytrzymanie z natychmiastowym odpuszczeniem , dziwne przygaszenie gumy , jakieś coś kręci się obok przynęty ewidentnie . Wszystko miękkie i delikatne , choć doskonale wyczuwalne na zupełnej flaucie i rozciągnięte na odcinku co najmniej dwóch metrów . W kolejnym kontakcie zamiast ciąć odpuszczam na mgnienie oka i dopiero reaguję zdecydowanie . Opór jest jednostajnie narastający , reakcja ryby również się stopniowo rozkręca z każdą sekundą i jest coraz bardziej porażająca . To wszystko trwa oczywiście znacznie krócej niż przeczytanie tych kilku zdań . Mam na kiju coś wielkiego tuż przy burcie , zapalam czołówkę i dębieję zupełnie . W krystalicznej wodzie olbrzymi sandacz pręży swe cielsko w esy floresy , tak bardzo masywnie i dostojnie , a ja patrzę na to wszystko jak zahipnotyzowany i próbuję zapakować pikującą raz za razem w stronę dna rybę do podbieraka . Wreszcie się to udaje . Jest ogromny , strasznie gruby i ciężki . Wydaje się jeszcze grubszy i większy od ryby sprzed miesiąca . Jest w ogóle nie zmęczony , walka trwała krótko i odbyła się na krótkim dystansie . Na pokładzie nie mogę GO opanować , jest potwornie silny . Próbuję nieudolnie zrobić jakieś foty . Ryba wywija się z ręki i czuję cholerny ból w lewym kciuku . Rozwala mi go nawet nie wiem w jaki sposób tuż przy paznokciu , krew leci całkiem całkiem mimo niskiej temperatury ... Czuję euforię , jest mi gorąco i cudownie . Łyknął calutką gumę głęboko bez wybrzydzania,  jakby w ciemnościach spokojnie chciał ją wchłonąć i popłynąć dalej siać postrach pod wodą . Jest naprawdę gruby , szeroki i w swoich proporcjach wręcz monstrualny . Ma 91 centymetrów i chciałbym GO spotkać raz jeszcze o kilka centów dłuższego . Jest absolutnym spełnieniem marzeń każdego miłośnika gatunku . Całuję bestyję naprawdę czule szepcąc , żeby nie dał się ubić nikomu  . Palec zagoił się na dobre dopiero w styczniu ...

 

Załączony plik  IMG_20231215_170013.jpg   32,79 KB   20 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231215_170225.jpg   41,95 KB   20 Ilość pobrańZałączony plik  IMG_20231215_170310.jpg   37,76 KB   20 Ilość pobrań

 

Kolejne dwa dni to szukanie ryb w ciągle zmieniających się warunkach pogodowych , zmiennym ciśnieniu i wietrze . Jakieś brania , przyłowowy,  całkiem fajny sumek i wreszcie cudowny wieczór , zapowiadający krwawym zachodem kolejne , pogodowe przesilenie ...

 

Załączony plik  IMG_20231218_154835.jpg   65,49 KB   20 Ilość pobrań

 

I rzeczywiście , następny zachód słońca równie spektakularny , ciągle spadające ciśnienie zwiastuje nadciągającą wichurę a ja wreszcie znajduję ryby . Widzę je , jednak drapieżników nie widać na echu . W kolejnym obławianym miejscu pojawia się na bocznym zapis marzenie . Obserwuję kilka razy rybę na lewej burcie , później na prawej . Finalnie wyraźny strzał na solidnie obciążoną sandaczową klasykę następuje dokładnie tam , gdzie się tego spodziewam , czyli na twardej krawędzi malutkiego zejścia . Branie , zacięcie , hol z dystansu - wszystko podręcznikowo i pięknie . Ryba solidna i zimowo upasiona . Piękne chwile ...

 

Załączony plik  IMG_20231219_155736.jpg   50,15 KB   21 Ilość pobrań

 

Po dniu przerwy trafiam na wodę przy szalejącym , zachodnim wietrze . To orkan Zoltan , który nadciągał zapowiadany ostrzeżeniami znad zachodniej Europy . Przystaniowy jak zwykle popukał się w czoło , kiedy wypływałem a na wodzie byłem oczywiście sam . Znajduję ryby w miejscu standardowo obstawionym przez brzegowych wywózkowiczów i od kilku już sezonów jałowym , choć onegdaj znakomitym . Teraz jest tu pusto bo wiatr wali całą siłą w brzeg . Widzę piękne sandacze na bocznym a pierwsze branie jest dokładnie tam , gdzie się go spodziewam . Na szczycie korzonka , w zawieszoną na zbyt lekkiej na te warunki główce z antisnagiem , w niewielką 4" smukłą klasykę wali spokojnym tąpnięciem gruba ryba . Zacinam w tempo , buja się dobrą chwilę pokazując swoją masę po czym się spina . Gumka poskręcana wokół trzonu haka , drucik anty zaczepu nie ruszony . Jak one to robią ?... Po chwili widzę ryby z drugiej strony . Tym razem nieco większa przynęta na offsecie , branie tuż przy łódce i zaciekła walka na fali . Ryba wcięta w sam koniuszek twardego , ale solidnie . Złotawy i cudny.

 

Załączony plik  IMG_20231221_110438.jpg   47,5 KB   22 Ilość pobrań

 

Z tego samego miejsca na dużą jaskółkę doławiam jeszcze szczupaczka i wiem , że ryby szaleją , choć biorą półgębkiem bo zębaty zapięty od zewnątrz. Znaleźć tylko smoka ... Kolejna miejscówka i dobre branie . Później kolejny , większy zdecydowanie od pierwszego szczupak . Mam jeszcze dwa lub trzy sandaczowe strzały , jednak nie wcięte . Potencjalny dzień konia kończy się już totalną wichurą , która zgania mnie do przystani . Następny poranek to próba wypłynięcia mimo wszystko i wbrew logice , bez możliwości prawidłowego poprowadzenia przynęty i stabilnego zakotwiczenia . Poddaję się szybko . Późnym wieczorem wichura lekko odpuszcza , temperatura spada . Następnego dnia ,w przeddzień Wigilii , do mocnego zachodniego wiatru dołącza śnieżna zadymka i temperatura oscyluje wokół zera , więc znowu jestem jedynym szaleńcem na wodzie . O dziwo pod wieczór znajduję ślad ryby na granicy zasięgu koliberka . Rzucam tam , gdzie przed chwilą był zapis .Wjazd jest miękki i taki nijaki .Ryba od razu wychodzi do powierzchni , robi kocioł . Ja przekonany , że holuję szczupaka czuję lekkie rozgoryczenie . Jednak im bliżej łódki , tym bardziej schodzi do dna i muruje . Sandacz zapięty od zewnątrz w sposób , w jaki zawsze jest dla mnie zaskoczeniem . Silny , zdrowy , grudniowy smoczek . Prawdziwa nagroda w tych paskudnych warunkach . 

 

Załączony plik  IMG_20231223_151716.jpg   54,68 KB   21 Ilość pobrań

 

Po wypuszczeniu sandałka następuje coś , co próbuję odtworzyć sobie do dzisiaj i do dzisiaj nie wiem , co to było . Jestem na "głębokim" rejonie zbiornika , co oznacza teraz 2,2-2,4 m głębokości na tej miejscówce . W kolejnym rzucie mam branie będące powtórką pierwszego . Miękki wjazd w przynętę , zacinam , ryba wychodzi do powierzchni i wytrzepuje gumę wylatującą na moich oczach z pyska . Tyle , że jest to sandacz . Nieco większy chyba od pierwszego . Wychodzi z wody niemal do połowy na moich oczach jak szczupak. Jest zimno , temperatura wody około 3st.C . Nie rozumiem . Ale to właśnie widziałem .

W Wigilię jestem na wodzie i nic . Drugi dzień Świąt również z krótkim i bezskutecznym wypłynięciem . Kolejne dni to tradycyjny urlop poświęcony rybom , jednak nie potrafię ich zlokalizować i namierzyć . Na wielkiej wodzie zachowują się nietypowo . Nawet pospolite ruszenie brzegowych łowców , którzy opanowali w końcówce roku brzegi i taflę zbiornika zdalnie sterowanymi łódeczkami wydawało się w ich wykonaniu nieskuteczne .Ryby dosłownie rozpłynęły się w wodzie . I bardzo dobrze tak naprawdę . To dało szansę , że kolejne kilka smoków przetrwa do następnego sezonu . Ostanie dni grudnia to powolna koncentracja stad białorybu w typowych miejscach i dobre sandaczowe branie przy każdym wypłynięciu , jednak z tych nie do zacięcia . Jakieś szczupaczki niewielkie , karpiowate przyłowy za kapotę a to leszcza jak łopata , a to tołpygi kilkunastokilowej , a to karpia , który zostawił na haku łuskę na pół dłoni . Do tego spektakularna pełnia krwawego Księżyca porażająca swym pięknem .

 

Załączony plik  IMG_20231227_163122.jpg   22,38 KB   25 Ilość pobrań

 

W Sylwestra kończę sezon na wodzie , żegnając się z nią czule i dziękując za wszystko . A był to dziwny sezon . Wiosna słaba i pełna dramatycznych wydarzeń osobistych . Początek sandaczowy paskudny . Niżówki na moich akwenach , presja brzegowców i sumiarzy przekraczająca wszelkie granice . Jesień z totalnym zwrotem akcji . Statystycznie złowiłem mniej sandaczy niż w zeszłym sezonie , jednak ze zdecydowanie najlepszym rocznym TOP5 . Ryby cudownie grube , masywne i piękne . Mało było ryb niewielkich , co niepokojące . Bardzo słabo z okoniami , zwłaszcza większymi . Choć nie poświęcałem im zbyt wiele czasu tak naprawdę.  Kolejny rok bez dużego szczupaka . Jakieś nie chciane zupełnie sumy , ale to tendencja dotycząca całego chyba kraju . Duże karpiowate przyłowy , testujące zdecydowanie sprzęt wraz z sumami . Boleniowy rodzynek ze stojącej wody . Nowe , większe echo , z którego jest mega zadowolony i nowa łódka , która otworzy nowe łowiska w przyszłym sezonie mam nadzieję . I kilka fajnych ryb , z których połowu emocjami mogłem podzielić się z Wami . 

 

NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"                                                                       :good:


Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 10 styczeń 2024 - 09:41


#58 OFFLINE   wilczybilet

wilczybilet

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1164 postów
  • Imię:Maciej

Napisano 10 styczeń 2024 - 08:56

Piękne ryby i opis sytuacji, gratulacje ;).


Użytkownik wilczybilet edytował ten post 10 styczeń 2024 - 08:56

  • malinabar lubi to

#59 OFFLINE   duży

duży

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 181 postów

Napisano 10 styczeń 2024 - 12:27

Czytałem z wypiekami na twarzy.

Brawo Ty :o


  • malinabar lubi to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych