Napisano 18 październik 2012 - 07:40
Przykro się to wszystko czyta. No, ale trudno być całkiem naiwnym i udawać, że jest inaczej.
Co do podawania tak szczegółowych danych jak zaproponowano, to absolutnie NIE. W każdym razie NIE, jak chodzi o wody, nazwijmy je ogólnodostępne. Od razu napiszę, że nie uważam większości wędkarzy z mojej okolicy za mięsiarzy i kłusoli. Większość stosuje się do regulaminów. Problem w tym, że pomimo sporych ograniczeń jakie te regulaminy narzucają, dalej w świetle prawa możemy sobie wybić wodę do zera i niby jest ok. No ale to wszystko niby wiadomo. Ktoś wcześniej napisał, że 90 czy 95% ludzi tu zalogowanych bierze ryby. Pewnie tak jest. Dlatego nie polecałbym ogółowi podawania szczegółów swoich miejscówek, przynęt, sposobów prowadzenia. Ale nie popadajmy w paranoję. Sam często szukam informacji na jakiś tam temat w Internecie. Nie po to, żeby komuś miejsce najechać. Jest to dla mnie źródło inspiracji do zastosowania na swoich wodach. Część podchwyconych tematów się sprawdza, część nie. Lubię próbować rzeczy w mojej okolicy wcale, bądź rzadko stosowane. I nie chodzi tylko o spinning. Masę przydatnych informacji można i tak wyczytać w różnych artykułach, czy na stronach producentów sprzętu itp. Drażnią mnie trochę wypowiedzi ludzi bardzo doświadczonych (chyba), którzy obruszają się na całe zło Internetu. Oczywiście nie tylko na tym portalu. Sądzę, że te asy czerpały całymi garściami czy to z czasopism, czy z informacji w Internecie. I było cacy. Teraz najlepiej było by jakimś cudem odciąć „hołotę” tłukącą ryby od informacji. Czasami wydaje mi się, że idziemy za daleko. Przynajmniej niektórzy. Właśnie Internet jest świetnym narzędziem do promowania etycznego wędkarstwa. Jak zachęcić do wypuszczania ryb? Narzekając, że nic nie bierze, że tu nie ma ryb? Niestety żeby dać dowód, że zwrócenie wolności przynajmniej części połowu miało sens trzeba pokazać, że przyniosło to efekt. Trzeba się pochwalić, że wypuszczony przez nas okaz został złowiony za rok przez kolegę, że był większy o …kg. TO DZIAŁA. Sam mam od dawna taki dylemat jak chodzi o jedno z moich łowisk. Jestem inicjatorem powstania w moim kole PZW łowiska No Kill, i głównym walczącym o jego utrzymanie. Nigdy nikogo nie obrażam i nie wyzywam, ale pokazuje, że sposób w jaki „dbano” i dalej dba się o inne nasze wody nie przynosi efektu innego, niż kilka dni tłuczenia handlówki po zarybieniu. Chwalę się czasem złowioną rybą. Często zdarzają mi się spotkania z tymi samymi rybami. Nie ma lepszego dowodu na sens jej wypuszczenia i argumentu na zachowanie np. nołkila. Ale chcąc nie chcąc trzeba się pochwalić, ryzykując, że nad wodę przypadkiem zciągnie się nad wodę jakiegoś debila. Ale bez namacalnych dowodów trudno przekonać resztę do swoich pomysłów. A tak to przynajmniej mam kontrargumenty przeciw pokrzykiwaniom paru „głodnych”. Dlatego jak mamy ochotę to bez zagłębiania się w szczegóły chwalmy się piękną rybą, promujmy jej wypuszczenie i w ogóle dbanie o nasze wody. Bo idzie ku lepszemu, ale niestety baaaardzo powoli.