Po prostu wędkarstwo to nie jest elitarne zajęcie. Mamy pełny przekrój społeczny, a co za tym wszystkie patologie.
A że te gorsze postawy pamięta się dłużej, tak to potem wygląda.
Co do grodzenia rzeki, zwłaszcza na torach wodnych wszyscy się tu zgadzamy.
Nie czepiałbym się jednak karpiarzy, a tym bardziej nie wrzucał ich do jednego worka z sumową stacjonarką.
Po pierwsze ta odnoga wędkarstwa charakteryzuje się wysokim poszanowaniem ryb. Na pewno wyższym, niż wśród spinningistów (i sumiarzy).
Od lat używa się kołysek, mat, haczyków z mikro zadziorem, karpie polewa się wodą, większość łowiących posiada środek do odkażania ran. C&R jest powszechne, a nie deklaratywne w internecie.
Nikt (albo prawie nikt) nie myśli aby zberetować rekordowego miśka Do tego dochodzi dość skuteczna selekcja dochodowa na prywatnych łowiskach.
W wywiezione karpiówki nie tak łatwo wpłynąć. Przecież zestawy są na dnie. Może jeszcze gdzieś na rzece, ale większość łowi na zbiornikach zamkniętych, a tam to niemal niemożliwe.
W najbliższym czasie zabieram dzieci na karpiową zasiadkę. Prywatna woda. Nie spodziewam się, aby miały tam styczność z jakąś patologią.
A jak rozważam co lepsze miejsca gruntowe na mazowieckiej Wiśle lub Narwi, to mogłoby być z tym ciężko..
Tak na koniec, nie ma morału. W czasie naszego wędkarskiego życia będziemy się stykać z różnymi postawami. Chyba warto skupiać się na tych lepszych przykładach.