Kryzys wędkarski - czy też tak miewacie?
#1 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:31
Od jakiegoś czasu zadaję sobie to pytanie : Wędkarstwo - po jaką cholerę mi to?
Nie wiem czy jakieś klimakterium mnie dopadło i czy innym też się to czasem przytrafia?
Ile to się człowiek czasami na tych rybach nawk....wia,nabluzga i napoci...
Klamotów w chacie tyle,że dzieciaki muszą spać w jednym pokoju bo ten drugi zasypany sprzętem.
Za kasę wydaną na sprzęt już pewnie można by jakąś afrykańską wioskę kupić ... i podpalić.
Takie sobie ostatnio zadaję pytanie : Po co ja to robię?
Czy nie lepiej robić coś innego?
Już nawet samo leżenie w domowym wyrku wydaje się ciekawsze.
Nawet z własną żoną , albo nawet lepiej - z kobietą...
Żona oczywiście woli zostać w domu zamiast odpoczywać z mężem nad wodą i graty nosić swojemu wędkarzowi.
Coraz częściej mam nad wodą wrażenie,że ktoś robi ze mnie ...frajera.
bank%20idiot.jpg 39,87 KB 312 Ilość pobrań
Do 4 rano szykuję sprzęt .Patenty z kosmosu.
Każdy 100% pewniak.
Nie ma mocnych ,żeby na "to" nie wzięło.
Torby napchane,papier toaletowy w kieszeni,atraktory,wibratory,cuda i dziwy.
Szybkie spanko bo o 06.00 pobudka.
Auto odpalone,szybki oskrobane - jadę!
Woooda!
Jeszcze tylko te parę kilometrów krzaczków po tych 100 przejechanych autostradą...
Ale już czuć wodę...jeszcze tylko te krzaczki...
I tu się zaczyna ten z elementów naszego hobby , który nazywamy kontaktem z naturą.
Jeżyny , trzciny,pokrzywy,kolce,bagna,błota,kopniak w tabliczkę "teren prywatny",rosa,deszcz,wilki jakieś,krokodyla tylko brak.
Jakoś na mapach google ten teren wyglądał lepiej.
Jaka to przyjemność?
Sweter porwany,skarpety mokre,na twarzy blizny po gałęziach,bąble po komarach a jeszcze czasem trafi się butem w kupichę i nie chodzi tu wcale o lidera zespołu "Feel".
I to się nazywa kontaktem z naturą...
Docieram.
Kilka rzutów i jest...zaczep...
Po cycki do wody i zaczyna się: odstrzeliwanie, naciąganie,bluzganie,wkurw....anie,odczepiacze,przepychacze,popychacze.
Przeliczanie - ile dałem za tą przynętę?
Stoję w wodzie jak debil i szlag mnie trafia.
Jeszcze niech ktoś w tym momencie podejdzie i zapyta "czy coś bierze"?
Od razu zdejmuję wodera i mokrą stopą wytnę w kły.
I po co ta męka?
Przecież wiadomo ,że się urwie.
Przecież to norma.
Dobrze wiem ,że za kilka lat z tego nazrywanego tu przeze mnie ołowiu będzie nasypana fajna główka , z której może nawet ktoś coś połowi.
Na milion bez zaczepowych rzutów nawet trafi się jakiś ledwo wymiar.
I tu znowu będzie bluzganie.
- Ale połknął - Po same dupsko.
Krew się leje,kombinerki w trawę wpadły.
Człowiek byłby prostakiem to w łeb i koniec ,a tu jakieś C&R.
Dobrze,że ryba nie krzyczy bo serce by pękło.
Ale zaraz krzyknę ja...o kur...a!
Kotwica w palcu!
I jeszcze rybsko takie małe.
A przecież inni łapali większe - widziałem na fotkach.
Jakoś inni mogą to czemu nie ja.
Ktoś tu chyba ze mnie robi sobie jaja.
Zimno i mokro.
Sprzęt Hi-End a nawet Sajens Fikszyn.
I zero wyników?
I tak , co jakiś czas wygląda (lub może wyglądać) przykładowa wyprawa wędkarska.
Coś jak seks oralny.
Ciężka i mozolna praca w niesprzyjających,wilgotnych okolicznościach - lecz czasem ktoś to musi zrobić.
happy-fisherman.jpg 11,38 KB 226 Ilość pobrań
Tylko coraz częściej to echo w głowie pyta : Po co ty to robisz?Co za idiota wymyślił to wędkarstwo?
Chłopie,idź ty lepiej do domu.Jak możesz tak głupio marnować tą wolną niedzielę?
Też tak macie czasami?
Czy tylko mi się odechciewa?
Czy to jakiś kryzys czy jaka cholera?
ps. Oświadczam ,że nie mam żadnych problemów natury psychicznej.
question.jpg 25,82 KB 113 Ilość pobrań
- Kuba Standera, Piwoluka, fish28 i 2 innych osób lubią to
#2 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:41
Dla wygody kup sobie jakieś pływadełko i od razu sie zrelaksujesz
Więcej luzu a wyniki same przyjdą .....albo i nie
Ale co tam przecież człowiek ucieka z domu pod pretekstem wedkowania po to by się napawać ciszą i spokojem nad wodą lub poprostu pobyć w samotnosci.
Chociaż z tym spokojem nie raz różnie bywa
#3 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:43
Mam to samo z drobnymi tylko różnicami
Otóż nie szacuję wartości przynęt, straconych na zaczepach. One dla mnie są stracone w dniu zakupu i już wówczas oszacowane.Tak jest łatwiej. Serce mniej boli.
Na pocieszenie.
Nie wspomniałeś o postępującym reumatyzmie, bólu w łopatkach po ok. 2 godzinkach od wzięcia patyka w łapę. Znacznej nadwagi ułatwiającej kocie ruchy, w podchodach do kleni czy słabnącego wzroku który znakomicie upraszcza obserwację sandaczowych pstryków.
Zawsze..... można zmienić........ na..........myślistwo?
#4 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:51
Bartek normalna sprawa każdy z nas ma czasami podobne objawy jak Twoje tak mi się zdaje chociaż zbadać się powinieneś
Użytkownik Karol Krause edytował ten post 28 październik 2012 - 17:53
#5 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:56
Waldek slabnacy wzrok i myslistwo!? Raczej za naganiacza proponuje!
Dobre to wszystko, usmialem sie po same pachi!
#6 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 17:57
Nadwagę łapię tylko na zimę - z bezrobocia i świątecznego obżarstwa.
Jakoś totalnie odechciewa mi się chodzić na ryby.
Zazwyczaj wracam wkurzony a to nie o to ma w tym chodzić.
Może faktycznie jakieś pływadło trza kupić.
Broń palna w moich łapach to zły pomysł.
Już z nożem miałem kiedyś przygody.
Jeszcze mi się Charles Manson włączy.
Już i tak w wielu życiowych sytuacjach powtarzam sobie jeden z jego tekstów " “Believe me, if I started murdering people… there'd be none of you left!”
Użytkownik makamba edytował ten post 28 październik 2012 - 18:03
#7 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:02
#8 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:08
obawiam sie , ze jak juz kupisz plywadlo to od razu pomysl o pietrowym lozku w dzieciecym pokoju
Hehe,dobre.
Wtedy to dzieciaki już będą miały posłane łóżka ... w garażu.
#9 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:08
Z nim nie zawsze jest tak wesoło jak może się wydawaćMoże faktycznie jakieś pływadło trza kupić
#10 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:17
Jeśli jest wielkie parcie na złowienie ryby a wszystko sprzeciwia się przeciw nam to człowieka szlag może trafić.
Do pewnego momentu (czyt. wieku) jadąc na ryby i nic konkretnego nie łowiąc wkurzałem się tak bardzo że kombinowałem jak złowić cokolwiek by później oszukiwać samego siebie - no jak to przecież złapałem 20 okonków po całe 16,5 cm każdy więc wyjazd był udany.
Dziś jadę na ryby bez specjalnego parcia na to co złapię, po prostu skupiam się na łowieniu i odpoczynku nad wodą.
Polecam wszystkim.
#11 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:33
Swoją drogą, naganiacz...... Myślę, że przemyślę
#12 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 18:38
Nie ma co sie zrażać chwilowymi przeciwnosciami
Tak nie raz bywa ze sa wyniki a nie raz ich poprostu brakuje. I nie jest to do konca nasza wina
Stan naszych łowisk jest ogolnie znany wiec o efekty czasami jest krucho.
Użytkownik Karol Krause edytował ten post 28 październik 2012 - 18:42
#13 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 19:06
#14 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 19:11
Dziś jadę na ryby bez specjalnego parcia na to co złapię, po prostu skupiam się na łowieniu i odpoczynku nad wodą.
Polecam wszystkim.
Patent fajny, tylko czy to jeszcze jest wędkarstwo?
#15 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 19:43
ja też tak mam,u mnie zazwyczaj kończy się krótkim,jednosezonowym odpoczynkiem od drapieżników, wracam sobie wtedy nad rzekę z feederam lub jakimś innym mulakołowcą co by się nie działo,zawsze pozostaję nad rzekąMakumba - jakbyś czytał mi w myślach, a myślałem, że to ja tylko tak mam.
#16 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 19:51
#17 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 20:00
- Włóczykij lubi to
#18 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 20:19
Przeżyję wypady bez ryby też.
Zastanawiam się tylko po co jest to wędkarstwo i co nas do tego pcha?
Jaki jest tego sens?
Stać godzinami nad wodą i machać,machać,otwierać kabłąk,machać,zwijać...
Może tu,może tam...
Pewnie w większości przypadków przynęta trafia tam gdzie nie chciałoby się podpłynąć żadnej rybie.
Wędkarstwo.
Frajer na jednym końcu sznurka czeka na frajera na drugim końcu sznurka.
Czy jak złapię rybę to znaczy to,że jestem od niej mądrzejszy czy to ona była głupsza?
Bo jeśli brać pod uwagę ilość wykonanych rzutów a ilość brań to wychodzi ,że te ryby wcale w tej umysłowej ewolucji nie są aż tak nisko.
To tak trochę jakby się męczyć dla przyjemności.
Niby hobby i fajnie , ale zaczyna się mieć wrażenie jakby się szło do pracy w fabryce.
Człowiek idzie bo zarabiać musi , ale wolałby inaczej.
Użytkownik makamba edytował ten post 28 październik 2012 - 20:28
#19 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 20:42
Jest na to lekarstwo, leciutka matchówka, gramowy spławiczek i płytka woda, ziarenko kukurydzy (żaden robal bo jakiś okoń się zażre i po wszystkim) na haczyk 10 i patrzymy co się dzieje na skraju grążeli. Wygodny fotel, piwko i pełne skupienie. Doskonale leczy wypalenie po spinningu. Ale przecież ono trwa tak krótko .
Robert - "Wypalenie" , chyba dobrze to nazwałeś.
I pewnie podjaram się znowu jak zobaczę jakąś nową pierdołę w wędkarskim , i jakieś licho szepnie mi do ucha "Bartek,bierz to!To 100% pewniak".
A spławiczkiem czy gruncikiem nigdy nie gardziłem.
Aha , no i uspokoiło mnie ,że nie tylko ja mam takie rozterki czasami.
Użytkownik makamba edytował ten post 28 październik 2012 - 20:46
#20 OFFLINE
Napisano 28 październik 2012 - 20:58
Pozdrawiam Grzesiek
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych