Większe już zaczynają brac.
Takich do 30cm chyba przez 2 godziny ponad 20 złowiłem,
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 06 kwiecień 2024 - 20:28
Większe już zaczynają brac.
Takich do 30cm chyba przez 2 godziny ponad 20 złowiłem,
Napisano 08 kwiecień 2024 - 09:53
Napisano 08 kwiecień 2024 - 18:10
]Mam rzeczkę pod nosem ,więc zamiast roweru lub biegania , godzinka rybałki.
Złowiłem ich przez ostatnie dni grubo ponad setkę ,ale po tym straciłem motywację .
Dobrze ,że maj za pasem i szczupaki się zaczną.
Użytkownik skius edytował ten post 08 kwiecień 2024 - 18:18
Napisano 12 kwiecień 2024 - 21:02
I u mnie zaczęły gryźć
Napisano 15 kwiecień 2024 - 20:04
U mnie oraz w okolicach od listopada nie było na wodach płynących normalnego stanu. Ciągłe opady nie pozwalają na dobre wystartować z sezonem. Tak samo było wczoraj, poziom wody +50cm ale nie była mocno trącona wg. Jej Opiekuna z którym jestem w kontakcie. Zapowiada pogada na ten tydzień rownież nie napawała optymizmem. W sobotę wieczorem podjąłem decyzje że pojadę i zaryzykuję bo znów tak szybko pewnie nie będzie warunków. Pobudka chwile przed 5, kawusia, jaja na bekonie i trochę skyra z malinami i ruszam. Przede mną 150km. Po godzinie i 20 minutach jestem na miejscu. Warunki wydają się nie najgorsze. Po znalezieniu parkingu wbijam sie w śpiochy i zaczynam obławiać pierwsze metry z 6km rzeki. Po ok 4 godzinach bez jakiegokolwiek kontaktu zaczynam wątpić w swoje umiejętności. Ok 1,5 km przed końcem zacinam jakaś rybkę, nieduży pstrąg który po 2 wyskokach się spina. Podłamany jeszcze bardziej postanawiam przejść max 150m dalej i wracać. W drodze powrotnej idę do mostu którego obłowienie zostawiłem sobie na koniec. Obławiam najpierw wszytko powyżej przelewu i nic ciągle myśląc co robie źle. Schodzę niżej i obławiam cały przelew rożnymi przynętami. Na 4cm sieka postawionego w nurcie mam energiczne branie ale rybka sie nie wcina. Nie poddaje sie i rzucam dalej. Po chwili lekkie przytrzymanie i jest Rybka która ląduje w podbieraku i tym samym rozdziewicza mój nowy zestaw. Pierwszy Kleń po ponad 5 godzinach łowienia. Po małej przerwie i zmianie strony zostałem poproszony do okazania papierów, jak się okazuje to opiekun wody z którym miałem kontakt meilowy. Pogadaliśmy chwilę i za jego radą postanawiam wracać 2 stroną rzeki tym samym łowiąc na ok 500m rzeki które musiałem pominąć ze względu na mały rezerwat przyrody. Już po ok. 100m łowię małego pstrąga. Kawałek dalej prowadzę sporego wobka wzdłuż mojego brzegu na tyle wolne aby przeszedł obok drzewa i jego korzeni z mojej lewej strony. Po paru sekundach widzę jak właśnie z tych korzeni wyskoczył spory kleń, który ze szczupakowym impetem przywalił w woblerka. Po krótkim ale solidnym holu w podbieraku ląduje drugi kleń 50+ tego roku. Uśmiech wraca na moje usta a ja powoli poruszam się w stronę auta co jakiś czas rejestrując brania i lądując 2 kolejne ładne klenie. To co wydarzyło się na koniec przeszło moje oczekiwania. Chciałem już kończyć ale ta prostka z ta rynną wyglądała poprostu zbyt pięknie. Na końcu zestawu wisi 5cm łamaniec „Jaz”. Po wyprowadzeniu wobka z rynny na spokojna wodę pod samymi uderza mi spory szczupak po czym odjeżdża na hamulcu dobre 20 - 25m. Moja kleniówka gnie sie po sam dolnik, 5lb FC trzyma się odziwo wiec próbuje pompować esoxa który ustawił sie na końcu rynny. Zdaje sobie sprawę że mam znikome szanse aby go wylądować ale próbuję go delikatnie pompować. Po kilku metrach rybka odżywa i parkuje przy brzegu plącząc linke wokół gałęzi wchodzących do wody. Po chwili postanawiampodejść wyplątać linką z nadzieją na odzyskanie przynęty. Wkładam szczytówkę pod wodę i wyplątuję linkę. Niczego nie świadomy napinam i linkę i kontem Oka widzę że Esox zaparkował sobie na spokojnej wodzie jakby nigdy nic. W momencie jak rybka znów poczuła opór jazda zaczęła sie na nowo. Tym razem udało mi się go przytrzymać na spokojnej wodzie aczkolwiek tym samym stałem przed kolejnym wyzwaniem, jak go wylądować? Szybka decyzja i przyciskam gałąź ciężarem swojego ciała i wprowadzam rybkę do dużo za małego podbieraka. Rybka zapięta za koniuszek wiec w podbieraku łapie go chwytem pod skrzela i próbuję wspiąć sie stromym brzegiem do góry. Rybkę mierzę na szybko bo mam obowiązek zgłoszenia opiekunowi. Przy wypuszczeniu cykam dwie kolejne fotki i esoxik odpływa z impetem. Po tym niecodziennym Holu ściągam wszystkie wabiki z pozostałych zestawów i udaję sie do auta bo jestem już ponad 10 godzin nad wodą a przede mną jeszcze ponad godzina jazdy.
IMG_2024-04-15-210147.jpeg 64,32 KB 24 Ilość pobrań IMG_2024-04-15-210219.jpeg 86,77 KB 24 Ilość pobrań IMG_2024-04-15-210237.jpeg 71,04 KB 24 Ilość pobrań IMG_2024-04-15-210043.jpeg 130,8 KB 23 Ilość pobrań IMG_2024-04-15-210116.jpeg 102,27 KB 24 Ilość pobrań
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 15 kwiecień 2024 - 20:24
Napisano 16 kwiecień 2024 - 10:45
Taka pod 50 tka z ostatnich dni
437369640_25104074562574660_7443236082511770358_n.jpg 148,38 KB 24 Ilość pobrań
437178928_1006095897606761_9162018935851488766_n.jpg 121,59 KB 23 Ilość pobrań
Napisano 16 kwiecień 2024 - 19:19
Pochmurna pogoda i zmarszczona wiatrem woda pomogły podejść kilka kleni, w tym 50 + na woblera
Napisano 16 kwiecień 2024 - 21:50
Napisano 19 kwiecień 2024 - 21:20
Przy próbach ultralight odpaliły się
Napisano 22 kwiecień 2024 - 09:45
Użytkownik guciolucky edytował ten post 22 kwiecień 2024 - 09:46
Napisano 23 kwiecień 2024 - 00:14
Pogoda nie dopisuje, ale rybki dopisały:) zaczęło się od klenia 40cm na obrotówkę, potem był niechciany przyłów bolenia 70cm, który skusił się na gumkę, a na koniec siadła klucha 54cm na muchę podawaną spinem i z tej ostatniej rybki jestem najbardziej zadowolony:):
Napisano 23 kwiecień 2024 - 17:35
Pogoda nie dopisuje, ale rybki dopisały:) zaczęło się od klenia 40cm na obrotówkę, potem był niechciany przyłów bolenia 70cm, który skusił się na gumkę, a na koniec siadła klucha 54cm na muchę podawaną spinem i z tej ostatniej rybki jestem najbardziej zadowolony:):
Gratulacje jak podajesz muchę spinem jeśli można zapytać?
Napisano 24 kwiecień 2024 - 00:35
ja też czasami łowiłem grube kluchy z opaski gdy udało mi się cicho blisko podejść, to czasami rzut spinem nimfą chruścikiem 0,5-1g, do 10-15m rzuci, czasami po wpadnięciu agresywne branie. Ale muszą dobrze zerować.
Napisano 26 kwiecień 2024 - 22:11
Napisano 27 kwiecień 2024 - 21:34
W związku z koniecznością odbycia ponad 200 km piątkowej podróży (zięć postanowił pojechać, aby wesprzeć swoją teściową, która niefortunnie się przewróciła i poważnie połamała rękę), po przybyciu na miejsce i wykonaniu (w dniu wczorajszym) większości zadań z założonego grafiku, dziś rano nadarzyła się niepowtarzalna okazja do przetestowania zakupionego w tym roku pływadełka (które "przypadkowo" zabrałem ze sobą w bagażniku) na dobrze znanej mi (niemazowieckiej) wodzie z kleniowym potencjałem (na której można łowić w kwietniu ze środków pływających). Chciałem "obadać" odcinek rzeki na którym niemożliwe lub maksymalnie utrudnione jest - uwielbiane przeze mnie - brodzenie. Poza tym chciałem dokładnie potestować zakup (na który zdecydowałem się m.in. po literaturze opisów Kol. z Forum - Zbigniewa vel ROKI Fish Boa), na co wcześniej nie znajdowałem czasu.
Pobudka 5:30, śniadanko, kawa... 5:50 wsiadam do auta, 5:55 rutynowa kontrola Policji (dmuchanko, sprawdzenie kwitów i podstawowych elementów wyposażenia auta), koło 6:40 jestem nad wodą. Pompowanie belly boat, ładowane szpeju, kwadrans po 7:00 mogę już oddawać się swojej pasji.
Zapowiada się piękna pogoda, ciepły, słoneczny dzionek. Jednak zeszłe tygodnie były baaardzo chłodne (noce i poranki z przymrozkami). W Warszawie kwitnące kasztanowce widziałem już 2 tygodnie temu, w czasie kiedy dziś jechałem nad wodę na mijanych kasztanowcach nie zaobserwowałem jeszcze charakterystycznych białawych kwiatostanów. To sprawiło, że smużące i bardzo płytkoschodzące wobki mogłem w ogóle nie wyjmować z pudełek. Pierwsze minuty spędzone na belly wychodzą mi nieco niezgrabnie. Ciężko tak z marszu opanować sprawne pływanie (tak jakby się tego chciało) na czymś na co usiadło się pierwszy raz...pomimo posiadania dwóch jednostek napędowych (nogi i ręce).
Szczególne utrudnienia napotykam przy powalonych drzewach, które grodzą całą rzekę. Dwie przymusowe wysiadki z pływadła miałem już na początku przygody. I w tym momencie doświadczyłem, że z wodą, nawet tą drobną, nie ma żartów. Kiedy na wyraźnym przewężeniu rzeki, w miejscu gdzie nurt znacznie przyspieszył, napotkałem świeżo powalone, duże drzewo, ciężko mi było nie tylko sprawnie manewrować... a wręcz wydostać się z miejsca, w które zostałem wepchnięty przez prąd rzeczny. Woda dociskała mnie mocno, ograniczając przez jakiś czas możliwości wydostania się (zakleszczyłem się między gałęziami). Ale po chwili zakłopotania udało się wydostać.
Kawałek dalej upatrzyłem ciekawy pod względem wędkarskim odcinek. Kilka rzutów i mam pierwszego w tym sezonie "niewiślanego" klenia. Za chwilę mam kolejnego a po nim kolejnego. Przez moment brały dosłownie co ...2 rzut. Skończyłem na 15, wszystkie jeden rocznik. Nie były duże (jak u Kolegów w powyższych wpisach), ale cieszyłem się powtarzalnością brań i skutecznością zacięć i holów.
Nieco dalej rzeka istotnie zmienia swój charakter (wolniejszy nurt, dużo więcej trzcin i bagiennych terenów wokoło, ciemne i grząskie dno). Długi czas nic nie chce trącić w przynętę (na tafli wody nie widać życia), w związku z tym skupiam się bardziej na tym co dzieje się wokoło rzeki. Dostrzegam cały czas kraczące nade mną kruki. O ile w stolicy nikogo nie dziwią żyjące w bezpośredniej bliskości z ludźmi kawki, wrony czy gawrony...o tyle kruki jako miejsca swojego bytowania preferują raczej oazy z dala od człowieka. A że słyszałem i widziałem ich sporo, uznałem że gdzieś musiała leżeć jakaś padła zwierzyna. Nie myliłem się...spływając ok 500 m dalej, niespełna kilka metrów od brzegu rzeki naliczyłem 7 kruków w towarzystwie...bielika. Ptaki rozszarpywały jakąś padlinę, spłoszyły się nieco na mój widok, ale jak tylko kawałek spłynąłem, szybko powróciły do swojej uczty.
Napotkana dalej para łabędzi, rozpoczynała budowę pokaźnego gniazda. Samica pochłonięta była ostatnimi poprawkami, podczas gdy samiec eskortował mnie przez pewien czas, abym tylko nie pomylił kierunków i nie próbował zbliżać się do ich legowiska. Wędkarstwo zeszło nieco na drugi plan, machałem tak aby machać...no i jak to najczęściej bywa...wtedy chwyciła ryba. W 3 cm wobka uderzył pokaźny szczupak, przez moment jeździł jak chciał, ale jak zauważyłem, że przynęta wystaje mu poza pysk, mogłem zacząć bardziej zdecydowanie podprowadzić go do siebie. W podbieraku melduje się rybka 75+. Gdyby wydarzyło się to 4 dni później - na kleniowy na zestaw z żyłką 0,14 z bezpośrednio dowiązaną do małej agrafki przynętą - uważałbym za swego rodzaju sukces. Ale i tak jestem zadowolony. Przepłynąłem kilka kilometrów rzeki w przepięknej scenerii, coś tam połowiłem, wróciłem w pełni zrelaksowany, zadowolony. A chyba o to w naszej pasji chodzi
Był to mój dopiero trzeci, ale zdecydowanie najdłuższy z tegorocznych wypadów na ryby
Pozdrawiam, życząc połamania
Adam W. (Wacha)
Napisano 27 kwiecień 2024 - 21:57
Napisano 27 kwiecień 2024 - 23:25
klen dunajec 27.04. 2024.jpg 60,65 KB 28 Ilość pobrańracja
tylko bardzo dużo bran u mnie nieefektywnych bez zacięcia. mają już co żrec
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych