Cześć!
Zakladam ten temat w lekkiej desperacji...
Szukałem, przekopywałem forum, internety ( w tym zagraniczne), i nie zanalazłem jednoznacznej i 100% skutecznej metody na mój dylemat... Albo po prostu nie potrafię używać szukajki wystarczająco sprawnie, co też jest całkiem możliwe.
O co chodzi? - miałem Daiwa Emblem S 2500ia. I było pięknie. Latała sobie na kleniówce i sprawdzała się super... Uwielbiam ten kołowrotek - nigdy mnie nie zawiódł! Ale, przyszedł już dla niego czas na emeryturę - z końcem poprzedniego sezonu, zaczął stukać pod obciążeniem - już np ciągnąc wirówkę 1 pod prąd, czy energicznego kleniowego woblerka... Nie jestem "maślanym" onanistą jeśli chodzi o pracę kołowrotka, ale bez jaj! - stukot taki zwyczajnie przeszkadza i rozprasza nad wodą, zwłaszcza przy lekkim zestawie, gdy klęczymy skupieni w krzokach i nerwy są napięte jak barania torba w oczekiwaniu na walnięcie klenia....
Próbowałem czarów z podkładkami na ośce worma, przetestowłem kila różnych smarów, oliwek, smarów z oliwkami mieszanych w różnych proporcjach... wymieniłem łożyska i wreszczie - próbowałem kasować luz ośki w pinionie...I nie udało mi się wyeliminować problemu... Choć bebechy nie są wyeksplowatowane.
Pomyślałem - trudno! Ćwierć wieklu kręcił na spiningu, kolejne ćwierć pokręci na spławikówce... Nowy Sezon - to przyszła pora na nową "starą" Daiwę (bo lubię tą markę).
Zrealizaowałem marzenie młodości - kupiłem Tournament Z2500iT, czyli kołowrotek, który uważam za jeden z najładniejszych i który zawsze chciałem mieć!
No miód-malina! Sprzedawca zapeniał, że kręci jak nówka... że niewiele łowiony, że zalegał lata w szufladzie.... No i nie mam powodów negować - kołowrotek w pięknym stanie, znikome ślady użytkowania z zewnątrz (wewnątrz jak się okazało - też)... kręci (w fotelu) jak zegarek, mięciutko, leciutko, bezszelestnie...
Zajarany, zapiąłem na kijek i myk na wodę... obrotówka 1, prowadzę pod prąd - nosz ku#*a!, STUKA! i to chyba nawet bardziej niż mój przelatany Emblem. To samo pod woblerkiem, to samo pod malutką cykadką.... cholera jasna!
Ale, opanowałem emocje, rotor się nie buja, luzy na przekładni minimalne i "akuratne" - może smar zgęstniał na wormshafcie, jak przez lata leżał w szufladzie? Rozebrałem kołowrotek.
W środku czysto, smar faktycznie jakiś taki "przyschnięty"... wymyłem, skontrolowałem mechanizmy, które jak na moje oko - nie noszą oznak zużycia, nic nie jest poprzycieranie. Nasmarowałem permalube, kilka kropel oliwki na ślimak, łożyska, wodzik, ośkę. Poskładałem... Chodzi pięknie, więc na wędkę i nad Wisłę..... no i ku#*a!, mniej, ale STUKA nadal! Bez obciążenia, kołowrotek chodzi jak marzenie. Pod niewielkim, stałym obciążeniem - stuka. Co ciekawe - nie są to stuki w skrajnych pozycjach posuwu szpuli, co by sugerowało za duży luz w pinionie. Stuka se w różnych "momentach posuwu". Stukot narasta wraz z obciążeniem. Na domiar złego - mam wędkę z gripem przenoszącym ten stuk na dłoń tak skutecznie, że nie idzie tym zestawem łowić! Rozprasza, przeszkadza i drażni jak piasek w kondomie...
Próbowałem już:
- smar shimano, smar Penn, hot sauce, CX litowy do łożysk, smar do przekładni z dodatkiem teflonu - bez efektu
- wałek worma nie ma żadnych luzów - siedzi podparty sztywno i gładziutko obraca się w łożyskach, zębatka worma ma minimalny luz "przód-tył", ale jak usiłowałem tu dorobić jakąć podkładeczkę, to nie mogę zapiąć segerka blokującego zębatkę.
- wodzik kropnięty oliwką, nie ma luzów poprzecznych w supporcie, dołożenie grubszej podkładki dociskającej wodzik do wałka nie zmieniło wiele.
- przekładnia główna spasowana jest perfekt - luz jest, ale minimalny
- planuję wymienić łożysko piniona - ale to tak z braku innego pomysłu... to co jest, wydaje się być ok.
No i bądź tu człowieku mądry...
Kołowrotek naprawdę nie jest zarżniętym trupkiem. Czernidło z przekładni ledwo co przytarte Luzów nie ma, nasmarowany jak trzeba.
Kurcze, kombinuję czy dało by się tu coś wymyślić, coby ustabilizować support wodzika, ale nie mam żadnego pomysłu. Stuka wodzik, tego jestem pewien!
Gdybym ten kołowrotek sparował z kijem na okonia/sandacza do opadu - pewnie nawet bym nie poczuł dyskomfortu, bo podbijam z reki, a nie z kołowrotka... ale na wędce kleniowej, to ja nim nie połowię chyba niestety
Na naszym forum, temat przewija się co prawda kilka razy. Ale dwie porady zdają się dominować:
- 1 - dołożyć smalcu na ślimak worma - przetestowałem i nie działa
- 2 - przywyknąć... to się nie uda
Czy jest jakaś inna opcja? Ktoś może, z powodzeniem "rozpracował" problem stukania worma w Turku? Jestem skłonny dobrą flaszkę postawić za skuteczną radę!
Pozdrawiam, Andrzej