Paweł, mi się wydaje, że mieszanie romantyzmu z wędkarstwem tworzy koktajl, którego nikt nie przełknie i stąd reakcje takie a nie inne. Musisz się z tym pogodzić na takiej samej zasadzie jak to, że nie pijesz wina z piwem i choć oba trunki są znakomite to jednak nie razem a oddzielnie.
Kuba, w młodości zdarzało mi się mieszać wódkę z piwem, ale zazwyczaj źle się to kończyło 😀 Na szczęście od tamtej pory dużo wody upłynęło w rzece 😉
Te moje „rozterki” mnie nie prześladują na codzień i nie stoję nad brzegiem rzeki rozmyślając o poranionej rybie. Pewnie z raz na rok zdarza mi się ta słaba sytuacja, kiedy jest mi przykro, ale nie odwieszam z tego powodu wędki na kołek, tylko łowię dalej. Natomiast duży opór wewnętrzny/niechęć wywołuje we mnie wszelkie skrajne postawy i ludzie uporczywie nakazujący mi, jak mam żyć albo że mam się zmienić, bo to, co robię, jest niezgodne z ich światopoglądem. Plus czytając ten wątek można odnieść wrażenie, że wędkarze to wręcz elita, która wie wszystko najlepiej, a cała reszta żyje w ciemnościach i się nie zna. Nie dalej, jak wczoraj, oglądałem na YT film z wielkim sumem z Odry. Moja żona przechodziła i zobaczyła akurat fragment, gdy łowca miał robione zdjęcia z ryb no i małżonka powiedziała, że „ale on męczy te rybę”. Tyle w temacie. Dodajmy, że nie czytała artykułu tej pani, nie wie nic o tym wątku, a w galerii „rodzinnych zdjęć” w naszym salonie jest moje jedno z rybą 😀 Ale idąc tropem z tego wątku, moja żona to „głupia lewaczka, która zaraz będzie popierać zakaz łowienia”… No nie - moja żona to wrażliwa Kobieta.