po zmontowaniu wedek ruszylismy na pierwsze miejsce, kilkanascie rzutow w poprzek pradu, prowadzenie wachlarzem i ... nic, kompletne zero, idziemy dalej
po oblowieniu kilku miejsc dochodzimy do malego zwaliska kamieni, do wabia startuje maly pstrag, trafil bullheada bez wiekszych problemow, na polujace pstragi moglbym patrzec godzinami, pstrag to swietny plywak! 20 metrow odemnie junior lapie klenia, i jeszcze jednego ...
jest piekna pogoda, slonecznie i cieplo, w zasadzie najgorsza pogoda do wedkowania ale za to swietna aura do wedrowania i na dlugie spacery, ryby chowaja sie w cien, pod konary i galezie, wyplukane burty i za kamienie, wszedzie widac spustoszenia po ostanim przyborze stanu wody, trzy tygodnie temu poziom wody byl wyzszy o dobre 3 metry, a korytem rzeki pylnela kawa z mlekiem, dzis znowu woda jest przejzysta, klarowna i lodowato zimna, widac kazdy kamyk i kazda roslinke ... widac tez ryby stojace w nurcie
tego dnia dostaje porzadne baty od juniora, kiedy on lapie, ja koncetruje sie rzutach, nie wiem jaki czort mnie pokusil, ale wzialem ze soba moj najlzeszy zestaw castingowy, kiedy on lapie ryby, ja lapie brody hahaha ... wedka ma 17 lb i do lowienia 4 gramowymi przynetami nadaje sie tak, jak maluch na slubna limuzyne, multiplikator quantum energy to tez zaden lajt, w efekcie koncowym rzuty po 10-12 metrow to wszystko co moge z zestawu wycisnac ... straszna kara
pod sam wieczor lapiemy jeszcze po rybie ... robi sie juz ciemno, mlody rzuca krotkie I’ll be back! i zmykamy do domciu
drugiego dnia jest taka sama pogoda, tak samo slonecznie i cieplo, tym razem wyruszamy o godzine wczesniej i mamy do przejscia 3 kilometry wiecej niz wczoraj, bedziemy szli drugim brzegiem i musimy dojsc do mostu kolejowego, zeby wrocic na nasza strone rzeki, dlatego dluzsza droga, na parkingu szybko montujemy wedki i ruszamy do boju ...
zaraz na pierwszej miejscowce junior aresztuje dwa klenie, ja sie przygladam co on robi, udzielam porad, daje wskazowki i delektuje sie sloneczna pogoda, dalej trafiamy na wiecej raf i kamienisk, ktore najwyrazniej przyciagaja drapiezniki, mamy kilkanascie wyjsc kropkow, trzy ryby sa rzeczywiscie duze, pozniej, ze skarpy obsewrujemy pstraga wygrzewajacego sie w poolu, ryba ma dobre 55 cm ... kilkanascie rzutow, roznymi przynetami, nie wywiera na niej najmniejszego wrazenia, kropek odplywa w koncu dostojnie w turkusowa dal ... prawie wszystkie ryby stoja za glazami i pod korzeniami, po tej stronie rzeki mamy duzo lepszy dostep do miejscowek i wody, ponad to jestesmy prawie zawsze w cieniu drzew, wiec nie straszymy ryb, ktore tez sie w chowaja cieniu, wiec lupiemy im luski ile wlezie, tego dnia nie jestem gorszy, bylem sprytniejszy niz wczoraj i zabralem ze soba spinning, rzucam jak automat i robie z wabikiem co chce i kiedy chce, zwlaszcza, kiedy miejscowka jest ciasna i musze rzucac bardzo plasko, praktycznie bez miejsca do wymachu ...
tego dnia lapiemy po rowno, junior ma na koncie jednego pstraga wiecej a ja zlowilem jednego klenia wiecej niz on +/- wychodzimy na zero ...
mam tez dwa brania, ktore przyprawily mnie o gesia skore i kocia mordke, piekne branie brzany, ta ryba to prawdziwy holownik, niestety zwiala mi w korzenie zwalonego drzewa i uwolnila sie od woblera, to inne branie to byl duzy pstrag, ta ryba tez mi uciekla, niestety z butcherem SDR w pysku, szkoda ...
dalej, na duzym zakrecie z bardzo mocnym nurtem podziwiamy brzany stojace bezposrednio w uciagu i chowajace sie za kamieniami klenie, piekne duze ryby, widac juz most kolejowy, przechodzimy na druga strone i telefonujemy do domu po transport ...
obydwaj jestesmy zmeczeni, podrapani i ubrudzeni ale wypoczeci i zadowoleni, musimy to koniecznie powtorzyc