Mam trochę nadzieję, że kilka tych obserwacji z nad wody przyda się Wam w przyszłym sezonie. Dokończę o jaziu i zrobimy przerwę, bo drewno czeka na farby.
Część II – Jaź wędrowniczek - 2.
Jazie lubią ścieki.
Na szczęście kolektory ściekowe i inne miejsca zrzutu nieczystości komunalnych albo przemysłowych są już historią. Nawet Warszawa niedawno przestała zanieczyszczać Wisłę z praskiej strony. Brak „bergla” zasmucił kilku wędkarzy i uszczęśliwił tysiące
W Płocku były trzy takie miejsca. Przepompownia wody przed Klubem Wioślarskim, rura komunalna powyżej Klubu Żeglarskiego „Morka” i rzeka Brzeźnica, w którą nieczystości spuszczały zakłady mięsne. Moim łowiskiem jazi było ujście Brzeźnicy. Raz, że do łowiska szedłem 10 minut, a dwa, pozostałe miejsca „zrzutu” były oblegane przez wędkarzy. W tym czasie łowiłem je na rosówki.
Wspominam o kolektorach ściekowych wyłącznie po to, aby młodsi koledzy poznali nieco „chlubnej” historii PRL.
Jazie lubią pływające śmieci.
W końcówce lat 70-tych Wisła była prawdziwym śmietnikiem. Można było to zaobserwować kiedy spławiano barki z Płockiej Stoczni Rzecznej w stronę Gdańska. W porze letniej przy niskich stanach wody szeroko otwierano grodzia na tamie we Włocławku, aby umożliwić barkom swobodny spław. Także przed lipcową wodą opróżniano zbiornik włocławski w oczekiwaniu na falę powodziową. To co odkrywała rzeka było koszmarnym snem ekologa.
Najbardziej ucierpiały na tym raki szlachetne, których w Wiśle było sporo. Kiedy woda spadała chowały się do puszek, metalowych pojemników, opon, pod korzeniami i gałęziami z drzew i powoli gotowały w słońcu. Wtedy też wędkarze mogli się przekonać jaki syf zalega na dnie. Obślizgłe kamienie oraz maziste podłoże cuchnęło z daleka.
Po napełnieniu zaporówki ponad stan, rzeka zbierała z brzegów plastikowe lokówki, tampony, kondomy, pojemniki po dezodorantach, szmaty i inne dobra konsumenckie. Rodziło się królestwo jazi. Cały ten bałagan zawsze gdzieś zatrzymywał się na dłużej, albo na jakimś powalonym drzewie, albo wirował w jakiejś zatoce pod burtą. I tam na bank były jazie. Jeszcze nie tak dawno bo raptem 10 lat temu, takie spławy śmieci odbywały się wczesną wiosną na Skrwie Prawej, niestety. Być może dzięki tym upodobaniom jazi, nigdy nie zabierałem ich do domu by próbować je jeść.
Jazie lubią nurt.
W wielu publikacjach często można przeczytać, że jazie wybierają spokojniejszą wodę. Z boku głównego nurtu, w zatokach, w klatkach, itp. Praktyka zna inne przypadki. Owszem, wiosną potrafią wpłynąć na zalaną łąkę, latem na cichy płytki blat, czy jesienią w spokojny dołek pomiędzy ostrogami. Jednak to nurt jest dla nich magnesem.
Ciekawa historia, która dobrze to ilustruje związana jest z pierwszymi zawodami Okręgu Płocko – Włocławskiego w Nieszawie, posłuchajcie…
Przegraliśmy Okręg, ściśle mówiąc Okręg Płocki przestał istnieć i był to dla lokalnych wędkarzy cios w plecy. Ktoś rzucił hasło – dokopiemy chłopakom z Włocławka na okręgówce. Przed zawodami pojechałem na trening z naszym trenerem kadry Mietkiem. Do południa poznawaliśmy wodę od promu w Nieszawie w dół rzeki, po południu przeprawiliśmy się na drugą stronę. Wyniki były takie. Do południa płacz, po południu rwanie włosów. Wracając do domu Mieciu stwierdził, że nie wystartuje na wodzie, w której nie ma ryb… i rzeczywiście nie wziął udziału w tej imprezie. Przez cały dzień nie miał brania, ani nie zaobserwował ataku bolenia lub innej ryby. Dobił nas miejscowy.
Próbowałem między łodziami tęskniącymi za pływaniem wydłubać jakiegoś okonia kiedy przyszedł ten gość. Wszedł do wody i zaczął wlewać ją do drewnianej pychówki. Kiedy skończył podszedł do drugiej łodzi w tym samym celu. Zaciekawiony jego zajęciem podjąłem rozmowę. Powiedział mi, że łodzie zalewa wodą by się nie rozeschły. Pociągnąłem rozmowę na temat ryb i posypały się wiadomości wieczorne. Nic nie ma, rybacy wyłowili wszystko, a kormorany zjadły resztę. - Panie nawet uklei nie ma, nic dosłownie nic. Kiedyś to tu były sandacze, że ho, ho, a teraz…
Mnie udało się złowić szczupaczka 25cm przy tych łodziach, prawie miarowego jazia pomiędzy murem a promem i zlokalizowałem duże jazie z dwa kilometry poniżej miasta przy bardzo charakterystycznym stanowisku. Była tam kamienna tama, jedyna na tyle długa by jej nie rozpoznać, tym bardziej, że skierowana pod prąd. Tego dnia krążyła tam woda ze sporą ilością piany i w niej, co i rusz pokazywały się jazie. Niestety były na tyle daleko, że nie mogłem do nich dorzucić. Tak, czy siak meta na rybę była, gdybym nie zdążył zająć miejsca gdzie złowiłem jazika…
Drużyny były trzyosobowe. W moim Kole było tak duże zainteresowanie tymi zawodami, że pojechały dwie osoby, ja i mój szwagier Mariusz. Na drużynowy wynik Koła w takim układzie liczyć nie mogliśmy. Po pierwszej turze okazało się, że wszystko może się wydarzyć. W obydwu sektorach, ryby złowiło zaledwie kilka osób, a nasza drużyna była w czubie stawki Mariusz był chyba drugi w sektorze, a ja siódmy. On złowił szczupaka, ja dwa miarowe jazie i okonia pomiędzy promem a murem.
Stałem w jednym miejscu przez całą turę, ponieważ poniżej zielonej boi naprzeciw mnie, w silnym nurcie spławiały się ogromne jazie. Niestety, lekkie woblerki jakie miałem nie były wstanie dolecieć do ryb. Po powrocie na nocleg podzieliłem się tą informacją z kolegą z Koła Wędkarz – Jackiem. W końcu priorytetem było wygranie jako „Okręg Płocki” i każdy kolega na podium był na wagę złota.
Przed drugą turą woda opadła, a jazie nie opuściły boi. Jacek mógł je zdjąć i zrobił to skutecznie, do tego na ... Ryby były potężne i przekraczały 50cm. Jacek stanął na najwyższym miejscu podium w klasyfikacji indywidualnej. Ja łowiąc sandacza przy burcie, którą nikt się nie zainteresował poprzedniego dnia, wskoczyłem na drugie miejsce, a nasza dwuosobowa drużyna Koła Miejskiego nr1 zgarnęła puchar drużynowy. Pozamiataliśmy w Nieszawie
Jazie naprawdę lubią nurt, szczególnie latem. W Bzurze łowi się je na środku rzeki, w Wiśle również. Kilka miesięcy spędziłem kiedyś nad Narwią w Orzechowie i tam było podobnie.
Nie tylko wiosną jazie wędrują. Latem żywo reagują na poziom wody i potrafią zajrzeć w ujścia wiosennych dopływów, porty, pojawić się na płytkiej rafie, czy zalanych trawach lub innej przybrzeżnej roślinności. Najlepszym sygnałem na takie poszukiwania jest pojawiająca się piana. Ta pierwsza, jeszcze czysta. Być wtedy nad wodą w dobrym miejscu, to jak trafienie szóstki w lotto.
Użytkownik joker edytował ten post 21 listopad 2015 - 21:57