Kazek Szymala, gdy pierwszy raz zostawał Muchowym Mistrzem Europy, łowił na zdecydowanie najbrzydsze muchy w całej stawce. Było to nawet przedmiotem drwin, oczywiście do czasu. Większość muszkarzy, nie tylko z tej międzynarodowej elity, nawet nie zatrzymała by oka na jego pudełkach. A Kazek na nie łowił. I to jak łowił... Prawdziwi mistrzowie "czują wodę" jakimś zmysłem i potrafią złowić ryby na patyk z kotwiczką. Czy to oznacza, że wszyscy powinni przerzucić się na patyki, lub Kazkowe brzydale? Czy poradzą sobie wtedy równie dobrze?
To, że w przypadku woblera czy blaszki praca przynęty jest absolutnie podstawowa i nadrzędna chyba nie wymaga dowodu. To, że np. Mepps produkuje Black Fury, blaszkę znaną chyba każdemu - niezmiennie łowną od kilkudziesięciu lat oznacza, że są sprawdzone wzory, które czas zweryfikował pozytywnie. Podobnie jak Januszu Twoje woblery. Czy to jednak oznacza, że łowność tych przynęt, to tylko ich praca? Czy Black Fury bez kropek, albo Twoje woblery pomalowane pastą do butów byłyby nadal tak samo łowne? Czy łowność tych przynęt sprowadza się tylko do ich pracy? W niedoświadczonych rękach?
Dziś Kazek Szymala ma muchy z samego topu. Ale zapewne na "swoje brzydale" nadal umiałby łowić. Natomiast gdyby dać tak wykonane muszki komuś początkującemu i kazać mu łowić w przełowionej wodzie, stwierdziłby, że tam nie ma ryb.
Prawdopodobnie Ty Januszu połowiłbyś na swoje woblery pomalowane tylko Caponem. Ja zapewne też. I wielu innych. Czy to jednak oznacza, że zdobienie nie ma wpływu na łowność przynęty?
Tak tylko pytam.
Pełen szacunku i bez złośliwości.