Czuję, że to było ekscytujące przeżycie
Jakby tak ktoś nie w temacie poczytał ten wątek, mógłby odnieść wrażenie, że ten trolling to jakieś opresyjne zajęcie. Owszem, zdarza mi się łowić w trudnych warunkach, ale... litości... Nie wiem, jak dobrze musiałyby brać, żebym pływał po półtorametrowej fali... Prawda jest taka, że moja ochota na utrudnianie sobie życia jest odwrotnie proporcjonalna do siły wiatru. Najpierw rezygnuję z psów, szczególnie przy wietrze bocznym (dryf), potem z dodatkowych wędek, potem rezygnuję z przynęt tonących i generalnie z takich, które dają szansę na zaczep. Kiedy warunki stają się upierdliwe - rezygnuję z trollingu na rzecz obławiania osłoniętej wody z rzutu. Z resztą... już mówiłem: ja najbardziej lubię 1-2m/s. To jest łowienie