thymalus, on 07 Oct 2013 - 15:49, said:
Ja myślę @skippi, że na to można spojrzeć z wielu stron. To, że Twoja Babcia radziła sobie z myciem okien przy pomocy gazety i denaturatu wcale nie oznacza, że dziś nie sięgnie lub nie sięgnęłaby po jeden z reklamowanych środków. Może zaproponuj małżonce, aby zrezygnowała z "automatu" i przesiadła się z praniem może nie na tarę czy kijankę ale choćby na słynną Franię. Z jednej strony istotnie stajemy się coraz bardziej tępi. Wyraźnie widać wszelkiego rodzaju specjalizacje. Tylko z drugiej czy tak nie jest łatwiej? A chyba o to większości chodzi, żeby było łatwiej i przyjemniej. Mnie przed wykonywaniem szeregu czynności powstrzymuje właśnie z jednej strony lenistwo. Pewnie mógłbym w necie poczytać coś o samochodzie i postarać się naprawić jakąś usterkę. Ale po pierwsze zajmie mi to na pewno sporo czasu. Po drugie nie mam pewności, że moja "naprawa" coś da, a wielce prawdopodobne, że koszty późniejszej naprawy mojej naprawy będą znacznie większe. Wolę czas spędzić na czymś przyjemnym albo... na zarabianiu na naprawę. Czas w dzisiejszych czasach jest niezwykle cenny.
Ja też samochodu sam nie naprawiam ale wiem jak jest zbudowany, więc byle mechanik raczej nic mi nie wmówi. Kocham miłością szczerą swoją pralkę, za melodyjkę którą wygrywa na zakończenie cyklu i na żadną, nawet złotą tarę bym jej nie wymienił. Zarazem do szału doprowadza mnie samochód, który cyferką wyświetlaną na zegarze, podpowiada mi ( czytaj - przymusza ) do zmiany biegu. Żeby tylko broń Boże za wysoko na obroty nie wejść, bo to i nieekologiczne i niebezpieczne. Zaś podobnie jak Dagon, ze sklepu wychodzę tylko z piwem. Bowiem im więcej jakiś towar jest reklamowany w tivi, tym bardziej ja przekornie go nie kupię. Socjotechnika na mnie nie działa.
Kiedyś wszedł do mnie do biura jakiś domokrążca ( choć wyraźnie było napisane że jemu podobnym oraz psom, bardzo dziękujemy ) i od progu krzyczy że ma dla mnie prezent. Prezent był w postaci malutkiego kalkulatorka. Wziąłem owe liczydełko do łapy, obejrzałem, po czym schowałem do szuflady i grzecznie podziękowałem. Chłopak zgłupiał. Bo owszem, prezent jak najbardziej ale pod warunkiem że najpierw kupię jakąś lampkę na baterie czy coś podobnego. Grzecznie odmówiłem zakupu lampki, zarazem zaznaczając że pierwsze słowo się liczy, czyli że ja prezent przyjmuję z ochotą i za nic go nie oddam. Nawet żal mi trochę było głupka, któremu na szkoleniu z handlowych socjotechnik nie do końca wszystko wyjaśniono. W szczególności że może trafić na takiego wstrętnego osobnika jak ja i jeszcze kalkulatorkowego złodzieja.
Pijaka też przy okazji, bo każdy pijak to złodziej.
Użytkownik skippi66 edytował ten post 07 październik 2013 - 19:25