Tak mnie w sumie Sławek Oppeln natchnął tymi...łowiącymi inaczej. Z C&R dzieci od małego trzeba oswajać....
Harry Potter leżał na łące. Obok niego Ron i Hermiona o czymś mocno dyskutowali. Harry ze znudzeniem ziewnął:
- Hermiona, pokaż wymiona - zagadnął z wrodzoną swadą mrugając porozumiewawczo do Rona.
- Chłopaki, dziś nie... - odparła wymijająco Hermiona, - Jak wam się nudzi może skoczymy na rybki nad czarodziejski stawek?
Chłopaki przystali na tą propozycję. Zeszli ścieżką obok bijącej wierzby, potem minęli bokiem domek Hagrida. Skręcili w lewo przy wrzeszczącej chacie i po kilku minutach byli nad czarodziejskim jeziorem.
Nad wodą Harry jako pierwszy wyszeptał tajemniczą sentencje i jego różdżka wydłużyła się w mgnieniu oka z 11 cali do 9 stóp. Machnął nią wypowiadając zaklęcie "szczupakus gigantus" i... nic. Dwie godziny machania różdżką i zero. Obok Ron przerobił różdżkę na muchówkę ale i jego zaklęcia "salmo totalus", "fario exterminancjo" czy "trutta selectio" nie przynosiły żadnych rezultatów. Harry w tym czasie też próbował "summus monstrum", "okonus paprochus" i nawet "okonus trokus". Bez jednego brania. Po pięciu godzinach machania różdżkami usiedli na brzegu wściekli. Harry wyczarował kilka flaszek piwa. Ron nie dał jednak za wygraną. Znów machnął różdżką, która teraz zaczęła przypominać czterometrowy bacik. W zatoczce przy samym brzegu na wodzie pojawił się mglisty spławiczek. Ron wyszeptał zaklęcie "catch" i po chwili na świetlistej żyłce zatrzepotała malutka rybka.
- Jaka ona malutka - pomyślała Hermiona. - Ten idiota pewnie ją zeżre.
Dlatego wykonała delikatny ruch swoją różdżką i niemal w myślach wypowiedziała "release". Rybka spadła do wody. Ron zaklął siarczyście. Znów machną "catch", a Hermiona "release". Po pół godzinie takiej zabawy Ron omal nie połamał różdżki. I tak powstało zaklęcie "catch & release"....
- Idziemy, tu nie ma ryb - stwierdził Ron podnosząc się z kamienia.
Ruszyli wzdłuż brzegu. Doszli do skalnego załomu, kiedy gdzieś z dala błysnęło zielone światło. Znali je bardzo dobrze. Ktoś najwyraźniej rzucał zaklęcie niewybaczalne zagrożone dożywociem w Askabanie. Kryjąc się za nadbrzeżnymi krzakami skradali się aby lepiej widzieć. W dali wzdłuż brzegu szedł Voldemort z całą zgrają śmierciożerców. Każdy walił w wodę zaklęciem uśmiercającym "avada kedawra". Woda się gotowała, a na wierzch wypływały martwe ryby, które śmierciożercy pakowali do worów.
- Lecimy do profesora Dubledora - krzyknął Harry. - Niech razem z Hagridem coś z tym zrobią. Mięsiarze wszystkie ryby wybiją...