Zarybia się takim narybkiem którego wyhodowanie największy zysk przynosi. Czyli najłatwiejszymi gatunkami......
Proceder trwa już od dawna a prostaczkowie wciąż gotowi winę za brak szlachetniejszych gatunków drapieżników zrzucać na "kłusoli". Tymczasem prawda jest brutalna- takiego kłusownictwa jakie odbywało się na sandaczu w latach 80tych i 90tych na wodach okręgu wrocławskiego (idę o zakład że nie tylko) obecnie ze świecą szukać, a mimo to była to dla spinningisty "ryba pierwszego kontaktu" z tego prostego powodu że prowadzone były, z tego co mi wiadomo, regularne zarybienia tym gatunkiem. Potem przestawiono się w zarybieniach (zysk!) na "sportowego" bolenia którego dodatkową cechą jest to, że z upodobaniem pochłania wszelki narybek a nie tylko ukleję, skutecznie ograniczając liczebność także naturalnego przychówku okoniowatych i szczupaka. Paskud jest niejadalny a więc większość wędkarzy po złowieniu zwraca go naturze, nieświadomie pogłębiając nierównowagę w populacji drapieżników.
Użytkownik Hans Kloss edytował ten post 22 listopad 2017 - 23:38