Tydzien temu w niedziele potezna burza zgonila nas z Tajemnej River . Burza ta juz od piatku przetaczala sie przez Minnesote , Wisconsin , Illinois zeby w koncu przejsc nad jeziorem i obrac kierunek na Pensylwanie a nastepnie zmlocic stany nad wschodnim wybrzezem . Po tej burzy nastala u nas cudowna pogoda ktora ma te wartosc ze krystalicznie czyste powietrze z nad Kanady zastapilo wilgoc i parowe wszechobecna w Chicago w okresie lata . W dzien sliczne slonce , lekki zefir a w nocy chlod i zeskosc pozwalajaca odpoczac snem przy otwartych oknach . Byl to tez idealny czas na wyprawy ...tylko ze w tym czasie -sie pracuje sie- wiec mozna bylo tylko pomarzyc ...lub pojechac na wieczor do Portu Remka i pocwiczyc lososiowate ...co Tadek , Jacura i wielu innych czynilo . Ja pracujac na 2 zmiane tylko moglem liczyc ze ta pogoda utrzyma sie az do weekendu . Z dnia na dzien temperatura rosla o jeden stopien a wilgotnosc o 1 % i juz na niedziele zarysowaly sie zaczatki burz [ przed chwila wlasnie popadalo ] . Biorac to pod uwage zaplanowalem z Tadkiem ze juz w sobote sprobujemy przeleciec strumyki za pstragami . Wyruszylismy wiec w jeszcze zeski sobotni ranek kierujac sie do Labiryntu . Plan obgadalismy po drodze . Herbaciana ostatnio bardzo nam krazy po glowie wiec tam kierujemy pierwsze kroki . Robimy odcinek B czyli od Baby Yagi do mostku . Idziemy wiec najpierw przez las pod Rancho Baby Yagi , nie za blisko zeby nas wilki nie poczuly i schodzac nad brzeg Herbacianego idziemy pod prad obrzucajac miejscowki ktore juz znamy i wiemy jak sie ustawic ...to czwarte tu juz nasze wejscie . Ze zdziwieniem zauwazamy ze stan wody jest najnizszy jaki zastajemy w tym roku . Wiekszosc strumienia wyplycona i praktycznie nie do lowienia . Zdalismy sobie sprawe ze pstragi beda pochowane , ostrozne i nieskore do wspolpracy . Cale szczescie w strumieniu jest duzo miejsc z dolkami , podmyciami , powalonymi drzewami i to dawalo szanse ze cos skusimy . Cala nasza tu wedrowka idzie przez las . Mimo ze slonce bardzo przypiekalo bylismy mocno oslonieni i to lagodzilo gorac przedpoludnia . Przed wyjsciem nad wode oczywiscie zastosowalismy wszystko co mamy przeciw komarom . Koszule Buzz Off , nadajniczek i spraye . Mimo tych zabezpieczen tym razem zaliczylem kilka ugryzien po szyji i w rece . Dlonie sie myje wiec spray splywa po czasie i trzeba by powtarzac psikanie a ja tego nie robie . Podobnie jest z karkiem , po jakims czasie tez trzeba by spsikac sie ponownie bo zapach zanika . I tak walka z komarami trwa a my wedrujemy ...i wspominamy wiosenne wedrowki kiedy nie ma ani komarow ani goraca . Nasza wedrowka , przedzieranie sie przez krzaki , walka z komarami to nic gdy pstragi gryza i zapomina sie o Bozym Swiecie . Niestety przy tak plytkiej i przeswietlonej wodzie mamy tylko kilka wyjsc , skubniec a wyciagniete pstragi to pstrazki juniory . Na tej wyprawie powrocilem do plecionki Power Pro 10 lb green dark . Pierwszy raz lowilem tez tylko na agraweczke Spinwala 16 bez kretlika nastawiajac sie wylacznie na woblery . Od poczatku wyprawy zaczalem lowic na Teno Salmo i tylko na Teno lowilem do konca wyprawy . Ostatnio Yoko mnie powiadomil ze juz jest nowy katalog Salmo na rok 2011 i Teno wrocilo do katalogu z nowymi kolorami ...a u mnie na pierwsza linie frontu . Od tego woblera zaczalem moja Przygode z Pstragami i ten wobler traktuje wyjatkowo . I Teno mi odplaca ...dochodzimy do plytkiego odcinka a pod przeciwleglym brzegiem burtka metr gleboka i metr szeroka , nad burtka ponachylane trawy tworzac zaslone dla potencjalnych mieszkancow . Rzucam mojego Teno kolor Spotted Paar ktorego zolto oliwkowy kolor pasuje do herbacianej wody pod prad , pod przeciwlegly brzeg na ukos . Wobler splywa okolo metra gdy spod kepy zwisajacej trawy wychodzi Mistrzunio i nie pyka , traca tylko zagryza konkretnie . Schodze z brzegu do wody zeby miec lepsze pole manewru . Wszystko idealnie widac bo juz jest na plyciznie ktora tu stanowi cala szerokosc strumyka . Tadek akurat w tym momencie lowil stojac ponizej na przeciwleglym brzegu . Gdy ja holuje on stoi na tej skarpce z pod ktorej wyszedl Mistrzunio i pstryka mi zdiecia akcji . Po chwili chcemy Mistrzunia zmierzyc , wyglada na oko okolo 42-43 cm . Niestety przy probie wyhaczenia szarpiac sie wbija mi kotwiczke pod paznokiec . Udaje mi sie po chwili wyjac hak ale rezygnuje z mierzenia bo czas dziala na niekorzysc i obawiam sie powtorki z przeszlosci . Mistrzunio jest zaczepiony za pyszczek wiec nie ma problemu ale gorac , hol i cala akcja trwa kilka chwil . Ustawiam wiec Mistrzunia pod prod i po chwili delikatnie puszczam , Tadek pstryka jeszcze zdiecia bo ryba stoi , wachluje ogonem i dochodzi do siebe zanim pomalutku odplywa na glebsza wode . Stojac w wodze czuje ze mam wode w stopach moich gaci . Obie nogawki przeciekaja . Nic to ...jest lato . Dochodzimy pomalu do mosteczku konczac odcinek . Samochod nagrzany jak piec . Wlaczam air condytioner i zabieramy sie za jedzonko ...kielbaska , buleczka , musztarda ...tradycyjnie . Nastepnym punktem wyprawy jest nowy odcinek Herbacianego Strumienia , jest to odcinek A . Nigdy jeszcze go nie robilismy . Jest krotki i bardzo ciekawy ...ale.. jak bedzie wiecej wody . Tu mam malutkiego Trout Brooka na Teno ktorym lowie caly czas . Brooka natychmiast wypuszczam i ciesze sie ze chociaz jednego pstraga udalo mi sie tu zlowic . Ten odcinek konczymy szybko ta jedna rybka , mimo to jestesmy zadowoleni bo przeszlismy go poznajac niuanse jego rewirow . Trzeci plan to odwiedzenie Choinkowej River . Tu gdy zajezdrzamy zastajemy metna wode jakby wczoraj padalo co nas zadziwia na minus . Jedziemy wiec w gore strumienia zeby czysciejsza trafic wode . Robimy odcinek gdzie kiedys na Jacka napadly zmije . Slonce jest w zenicie a my tu mamy odcinki lakowe poprzelatane nielicznie grupami drzew . Wiele z tych drzew lezy w wodzie tworzac nizwykle obiecujace miejscowki . Tadek tu wyciaga 3 pstragi , ja mam tylko wyjscie bez powtorki . Gdy zanurzamy sie w odcinek lakowy dostajemy taka dawke goraca i chmary muszek ze tracimy ochote na dalsze poszukiwania . Tym bardziej ze pstragi sie nie pokazuja . Nie dziwie sie ...ja na ich miejscu tez bym tak robil . Wracamy do samochodu na ostatnich nogach przez te lake zarosnieta trawami ktore robia wszystko zebysmy tam padli ...spotykamy malego ptaszka ktoremu robie zdiecie i juz wychodzimy na goracy asfalt drogi gdzie kawalek dalej stoi samochod . Pozostalo nam okolo 3 godzin do zmierzchu . Probujemy dac sobie ostatnia szanse i jedziemy na Strumien Troli tez na gorny odcinek . Zaczynamy go w miejscu gdzie kiedys Tadkowi wyszedl grubas Browna i zawsze powracajac tu liczymy ze powtorzy . Nigdy drugi raz sie nie pokazal , jest bardzo chytry a moze juz go ktos zlowil ? . Teraz tez nie wyszedl . Tracimy entuzjazm i nie konczac tego odcinka postanawiamy odpuscic . Dalismy dzis z siebie wszystko... bol , pot , lzy i wykonczenie organizmow... dostalismy kilka pstragow , nowe miejsca ...to jest szajba pstragowa , nieuleczalna , na pewno najtrudniejsza odmiana wedkowania slodkowodnego ...wszystko dla pstragow ...najpiekniejszych z ryb
no i jeszcze 4 godzinna powrotna droga do domu nas bedzie usypiac a chevy leci 100tka i oczy trza miec otwaaaaarte...