Raport o tyle prawdziwy o ile tragiczny w wymowie. Dawniej Rzeczpospolita bagnami i mokradłami stała. Rzeczka sobie przez takie bagienko czy łęgi podmokłe płynęła i nawet jak deszczyk obfity popadał, owo bagienko ochoczo przyjmowało nadmiar wody. Problem powodzi o ile nawet istniał, o tyle skala zjawiska była niewielka i lokalna. Dzięki regulacjom, rok w rok nieomal stajemy przed poważnym kataklizmem powodziowym. Żeby jeszcze sandacza w zaporówkach było w bród, ale też nie . Co ciekawe, wiadomo o tym od dawna i nic. Absolutnie nic z tej wiedzy nie wynika. Dalej króluje wśród pomylonych meliorantów bolszewicki sposób myślenia, czyli działanie zgodnie z leninowskim hasłem: przyroda w służbie człowieka. Tyle że przyroda nie wie jak powinna się zachowywać i podtapia przy każdej okazji. Zaś wydawanie 5 mln. złotych rocznie na zarybianie karpiem, to kropla w morzu... karpia.
Czy to aby leninowski sposób myślenia? Ponad 2000 lat temu napisano "idźcie i czyńcie sobie ziemię poddaną" Stary Testament 1:28. Jednak nawet wtedy nikt nie zwalniał z przewidywania skutków działania.