Byłem w środę w Nieporęcie...spławikowco-gruntowców naliczyłem max.10 na całym oddcinku...pierwsze pytanie przy samochodzie - "panie podobno tu zakaz zabierania ryb od 1 grudnia..."...pokiwałem głową, że chyba tak ...widać padł jakiś blady strach ale nie wszyscy doinformowani...to dobrze...
...brzegi puste...ślady po naszych wspaniałych zanętowcach widoczne gołym okiem...taka wizytówka kanału...i jeszcze żeby śmieszniej to zgarnięte często w jedną kupkę ale zostawione bo następny zabierze...ach...
...przeszedłem ok. 1,5 km brzegiem...dwa ładne brania godne uwagi i kilka skubnięć ale bez rewelacji...bez ryby...widocznie moje 10-12cm przynęty wieszane na drop shocie nie znalazły odpowiedniego przeciwnika...
...od razu moją uwagę przykuł atak mew na drobnicę skumulowaną na wejściu tej odnogi na tych trawach...widoczne było poruszenie od czasu do czasu drapieżnika...ideał żeby przejść na drugą stronę i rzucić jerkiem po tych trawach i patykach...ale spojrzałem na most w oddali i moje kilka kilo które doszły na ostatnich łowach z łódki...zrezygnowałem...jeszcze ta mżawka upierdliwa i wysoka wilgotność też nie napawała optymizmem...
...troszkę żałuję, że dałem ponieść się tego dnia w tamte strony a nie na stare śmieci Marywilskiej...tym razem na Nieporęcie zabrakło mi tego grudniowego sandaczowego przymrozku...