Jak inaczej mogłem zatytułować wątek, w którym wydarzyła się poniższa sytuacja?
Rok temu zakupiłem tutaj na forum dwie rapale original z niebieskim grzbietem - 11 cm. Pilnowałem jak oka w głowie, żeby w korzeniu nie zostały ani w paszczy żadnej. Jednak niewidzialne ręce podwodnych zaczepów sięgnęły po "moje" i rozstałem się z dwoma sierpniową porą. Jakież moje zdziwienie było dziś wieczorem, gdy kumpel zadzwonił. Mówi, że złowił piękną rybkę, którą zobaczę na pewno bo zabiera do domu! Okazała się nią jedna z moich rapalek, która po zwiotczeniu kotwic spłynęła blisko 2 km niżej, z resztkami mojej agrafki i kawałkiem żyłki Odrzańska woda wyrzuciła go na brzeg, gdzie w stanie "jak z pudełka" został odnaleziony. Czyż to niebywałe?