Witam Szanownych Kolegów.
Wczoraj wróciłem znad Sanu i powiem, że połowiłem, a tym bardziej jestem zadowolony, że moją ulubioną metodą na suchą muchę.
Zanim jednak "przesiadłem" się na "suchara" łowiłem trochę na krótką nimfę - niezbyt lubię tę metodę, ale ........ zbiórek nie było widać.
Moją drugą rybą dnia był piękny lipień 41 cm. Dla mnie to lipieniowa "życiówka", bo poprzedni, z innej wody miał 39 cm (na muchę łowię zaledwie od lipca ub. roku) więc zrobiłem mu wyjątkowo dwie szybkie fotki i w dobrym zdrowiu wypuściłem. Myślałem, że zostałem mistrzem dnia na tym odcinku, do czasu gdy wędkarz obok, dosłownie 15 -20 minut później trafił "kloca".....nie sądziłem, że w Polsce są takie lipienie - ryba na moje oko miała spokojnie 60 cm. Możecie wierzyć lub nie, ale akcja się rozgrywała 10-15 metrów ode mnie i miała dość dynamiczny charakter - ryba była bardzo silna i poszła z nurtem w moją stronę - miałem ją pod nogami i bezskutecznie próbowałem podebrać. Ostatecznie jednak ów szczęściarz sam go zapakował do podbieraka...... i tu konsternacja. Nikt nie miał miarki ani aparatu. Kolega, za co mu wielka chwała i uznanie, nie kombinował - odpiął lipienia i zwrócił mu wolność. Zostały nam dywagacje - ja twierdziłem, że ryba miała spokojnie 60 cm, inny wędkarz, że nie, że jakieś 57-58 cm. Wiem jedno - ten mój 41 cm (zmierzyłem go "porównawczo" bo był idealnie długości podbieraka) w porównaniu z tym "klocem" był zwykłym króciakiem. Oko mam w miarę dobre i na ogół nie mylę się więcej niż o 2-3 cm..... więc mógł mieć 57, ale także 63 cm.
Mimo, że nie ja złowiłem warto było to zobaczyć.
Gdy czytam w necie o medalowych lipieniach to wszystko oscyluje w okolicach 40 cm, a jakie są Wasze doświadczenia i dokonania ?
Mam nadzieję, że wybaczycie i zrozumiecie, że miejscówki nie wskażę.
Robert.