Odsłona pierwsza, niezwykle rzadka.
Stoję kilkanaście metrów od brzegu i rzucam w kierunku trzcin. Woda 1 - 1,5m, kleniowy wobler czyli okoniowy killer w każdym rzucie wyciąga rybkę. Pięć rzutów, pięć okoni i cisza. Albo stadko poszło sobie dalej albo wszystko wyjąłem. Każda ryba odpinana w wodzie, bez wyjmowania, odzyskuje wolność. Zapalam papierosa i rozglądam się dookoła. Kilkadziesiąt metrów obok, dwóch kolesi dobiera się do " mojego " stadka, zdaje się. Kilka rzutów, kilka pobić, wszystko wraca do wody. Wyciągam kotwicę i powoli wiosłuję w ich stronę. Pozdrawiam z szerokim uśmiechem i gratuluję wypuszczonych ryb. Odbijają piłkę w moją stronę i również gratulują z jeszcze szerszymi uśmiechami. Miło.
Odsłona druga, oglądana najczęściej.
Powoli składam ponton na nadbrzeżnej trawce. Obok na slipie, dwóch łowców pakuje łódkę na przyczepkę po porannym połowie. Łódka ładna, przyczepa lśniąca, drogi samochód. Opasłe pokrowce z wędkami, nowa Honda Four Stroke, kamizelki obszyte niezliczoną ilością naszywek znanych firm ( loga " Jerkbait " nie zauważyłem ale kto wie, może gdzieś tam było ). Obok slipu, utytłane w piachu i trawie, leżą zapięte na agrafkach trzy sandacze. Nie chodzi nawet o to że je zabrali, tylko widok ryb leżących w takim upodleniu - makabryczny.
Jeśli zabijamy, miejmy przynajmniej odrobinę szacunku dla przeciwnika któremu odebraliśmy życie.