Panowie jeżeli uważacie, że każdy kij nadaje się do każdej metody to zapraszam do próby połowienia w kilkumetrowej rynnie z opadu na kleniową kluskę... Owszem wędkarz zacina, wędkarz holuje itd ale po co się wku....ć na sprzęt jeżeli jest nieodpowiedni.
Nie obraź się SACHA, lata lecą ale sądziłem, że załapiesz, że chodzi o dużą rzekę... Sorry
No może nie "każdy do każdej" ale chyba nie będziesz po nocach opadował po rynnach tylko, jak znam życie, ciągał wobki wzdłuż opasek przy kamieniach albo gdzie po rafach czyli tak od 0,5 do jakich dwu metrów wody góra... Czyli patyczak 25-30 gramów spokojnie styknie... Ja latam najczęściej z moim ulubionym ulubieńcem, Zodiakiem 5-30, którym spokojnie ciąłem jazioklenie, sandałki, brzanki, bolki, drapieżne krumpie, leszczyki, szczupaczki, okonki i "co tam Wisełka miała". Wędka opitala komfortowo wszelkie woblerki 3-10 cm (a i trochę mniejsze latają jakoś, a i trochę dłuższe rapalkokształtne też się jakoś ciąga). Kijek ma jeszcze jedną zaletę, że nie był specjalnie drogi, a używki bywają tanie jak barszcz...
Tyle, że ten kijek, to trzeba sobie upolować bo mało ludzi się ich pozbywa... A jak masz trochę więcej grosiwa, to poszukaj sobie jakiego "wiśniowego" Talonka "10 - 20" i też nie powinieneś być zawiedzionym...