Napisano 24 marzec 2009 - 07:53
Mnie też boli, zwłaszcza gdy po pogawędce z przypadkowym wędkarzem nad wodą, kimś z rodziny, jakimś znajomym... zdaje sobie sprawę, że ludzi z takimi poglądami jak ja, czy na tym forum jest garstka wobec tłumów ciemnoty.
Przypomniała mi się taka sytuacja z zeszłej jesieni:
Rzeka Biebrza w okolicach Burzyna, maszerujemy z moim wujkiem i bratem ciotecznym (których zaraziłem wędkarstwem i odpowiednią mentalnością w tym względzie:) )ze spiningami i obławiamy co ciekawsze miejscówki. Każdy na swoim koncie ma już po szczupaku, z czego wszystkie spowrotem w wodzie. W pewnym momencie namierzamy piękne starorzecze, w którym po chwili mam branie i szczupaczka. W pewnym momencie lokalizujemy piękną siatkę w poprzek pięknego starorzecza...Gdy chce ją wyjąć z wody wujek mnie powstrzymuje pokazując na horyzoncie miejscowego- właściciela siaty, który ma do naszego samochodu zdecydowanie bliżej niż my i napewno nie omieszka wybić szyby lub coś podobnego. Ok... dzwonie na nr podany na pozwoleniu, na co otrzymuje podziękowanie za telefon oraz informację, że mają obecnie dwóch ludzi w terenie i do tego jakieś 80 km od podanego przeze mnie miejsca. Dostaje również na moje pytanie o policję informację, że po prostu nie przyjadą bo temat przerabiany był już wielokrotnie i takie są realia...
Inny przypadek z pewnej miejscowości nad Bugiem, gdzie miejscowy kłosol (chyba w tej miejscowości można tak nazwać wszystkich mężczyzn, którym stan zdrowia i wiek pozwala na kłusownictwo) opowiada jak jest dogadany z miejscowymi służbami kontrolującymi na legalne siatki do tego stopnia, że przy wyjmowaniu ich te służby odpalają race aby było mu widniej wyciągać siatki...
Jeszcze inny przypadek, jak w zeszłym roku będąc nad reklamowanym i rybnym jeziorze w okolicach Augustowa, kolega został poproszony przez kontrole o zakończenie łowienia ze względu na rozpoczynającą sie pore nocną (w nocy jest zakaz łowienia), po czym gdy to zrobił... z ukrycia zaobserwował jak Ci ludzie- uprawnieni do kontroli, z łódki prądem tłukli po całym jeziorze...
Takich przykładów, mógłbym mnożyć naprawdę mnóstwo i dlatego w pewnym momencie przestałem się już tym emocjonować ze względu na zwykłą ludzką bezsilność.
W takim żyjemy kraju i póki wędkarze tacy jak my będą elitą, w służbach kontrolujących tak jak w całym kraju będzie brak pieniędzy, wszchobecny pierdolnik i niegospodarność, a mentalność ludzi będzie jak za komuny to się nic nie zmieni. Pozostaje tylko niestrudzenie robić swoje i mieć nadzieje na lepsze jutro.
A co do załątwiania spraw po męsku... nie boje się sądów i wyroków, bo jakbym takiemu dziadowi pysk obił, to tyle by mnie widział... Bardziej chodzi o to, że jak się wybieram na ryby to aby wypocząć po ciężkim nerwowym weekendzie i nie mam ochoty się z kimś szarpać, mając nadzieje że kijem cofnę Wisłę.