Moja Najdroższa kupiła bilety i oznajmiła, że idzie ze mną lub beze mnie. "Nosz kuźwa" pomyślałem, "Nie może tak być żeby mój Skarb, któremu siniaki wyskakują nawet podczas wcierania olejku do masażu, miała większe cojones ode mnie". Rzuciłem więc ciche i niepewne "Dobra, idzeimy razem" i zacząłem obmyślać plan awaryjny:
nagły wyjazd wędkarski, ebola, grypę, skręt kiszek, niedoleczone złamania... cokolwiek co będę mógł zastosować jako tajną broń na dzień przed tym wariactwem.
Nie udało się. Skarb bezpardonowo rozłupała gipsowy gorset, który w szatańskim planie noc wcześniej na sobie ulepiłem i kopniakiem wrzuciła mnie do auta... "Drzwi zablokowała cholera" to ostatnia trzeźwa myśl jaką zapamiętałem... I poszło...
I nie było tak źle
Użytkownik vBartek edytował ten post 07 październik 2014 - 09:17