Pomogę Ci zacząć, wyjaśniając wszystko "krok po kroku". Jako że do tworzenia woblerów zwykle stosuję balsę, tak też postąpiłem i tym razem. Balsa to wdzięczny materiał, w sam raz dla początkujących. Może masz już listwę, albo i kawałek deski? To ułatwia sprawę. Może któryś z przyjaciół ma? Popytaj. Można też znaleźć na znanym portalu aukcyjnym, w sklepach dla modelarzy, a czasami na giełdzie jerkbait.pl Kto szuka, ten znajdzie
Pierwszy wobler.
Nieduży, lecz nie za mały. Na rzekę (kleń, pstrąg), na jezioro (okoń), prosty w budowie i w późniejszym "uruchomieniu". Proponuję z balsowej deski o grubości 1 cm, długość całkowita 4 cm, na pograniczu pływalności. Do dzieła!
Najpierw na kawałku tekturki (opakowanie które już nie jest potrzebne) zaznaczam dwie równoległe linie, oddalone od siebie o 1,5 cm.
Następnie zaznaczam odległość 4,5 cm (później wobler ulegnie skróceniu)
A później jedna kreska i już są dwa trójkąty.
Teraz narzędzia. Piłka dowolnego typu, wysokiej jakości lub "marketowa", to nie ma większego znaczenia. Byle w miarę prosto cięła.
Z deski odcinamy kawałek o wymiarach 4,5 cm.
Kolejne zdjęcia nie wymagają komentarza.
Teraz wracamy do naszego tekturowego szablonu. W odległości 8 mm zaznaczyłem kropkę, przez którą poprowadziłem linię. Dla większej przejrzystości rysunku wobler zakreskowałem.
Już wiemy, ile odciąć - to samo można zrobić z jednym z trójkątów wyciętych z deski. Prosto tnąc, bez wyrzynarki, mamy z grubsza wycięty kształt woblera.
Teraz cienkopisem należy zaznaczyć linię, dzielącą wobler na połowy:
Przy okazji - amerykańscy uczeni odkryli, że istnieje większa i mniejsza połowa. Odkroili połowę pomarańczy i położyli obok połowy z mandarynki. Leżały obok siebie, dwie połowy, jedna większa od drugiej. Voila! Obie górne części nacinamy lekko wzdłuż linii, na głębokość około 3 mm.
Teraz trzeba rozejrzeć się za jakimś obciążeniem. Znalazłem śruciny o wadze 1 grama.
Na woblerze wyznaczam wysokość, a następnie wiertłem, frezem lub nożem wycinam otwór pod obciążenie.
Miłośnicy "jajcarskich" przynęt mogą wkleić śrucinę, natomiast ja proponuję przeciąć ją na pół. Do przecięcia śruciny, a także do późniejszych prac zastosowałem zwykły nożyk do tapet.
Teraz pora zaznaczyć na brzuszku woblera dwie linie, wg których nastąpi jego "odchudzenie".
Pamiętaj proszę, że lepiej odcinać 10 razy po niewielkim plasterku, niż raz zbyt głęboko naciąć. Kilka minut później mamy:
Teraz, nie śpiesząc się, delikatnie "zaokrąglamy" wszystkie brzegi woblera, ścinając zgodnie z przykładem ze zdjęć kanciaste krawędzie. Pamiętam też o pocienieniu głowy i ogona.
Papier ścierny. Przyda się nam grubszy (150 - 180), drobny (np. 220) i bardzo drobny (400). Ten ostatni pozwoli uzyskać bardzo gładką powierzchnię.
Stosując wpierw grubszy, a finalnie drobniejszy papier wszystkie "kanty" zaokrąglam, ścinając również odrobinkę noska i ogonku. Wobler, który jeszcze przed chwilą miał 4,5 cm, teraz ma długość 4,0 cm.
Niedokładnościami i "brakami" zajmiemy się za chwilę. Teraz pora na stelaż.
Fajnie jest mieć komplet narzędzi i materiałów. Choćby okrągłe szczypce do gięcia drutu
Pokażę teraz jak poradzić sobie, gdy takich szczypiec nie mamy.
Bierzemy drut (0,6 - 0,8 mm), ja wziąłem około 15 cm. Im bardziej miękki, tym mniejszą średnicę trzpienia zastosujemy. Trzpieniem, na którym uformujemy przyszłe oczko mocujące wobler (i kotwiczkę), może być wiertło, gwóźdź lub stalowy drut. Ja zastosowałem wiertło 2,5 mm
Myślę, że zdjęcia wyjaśniają proces
Kleszczami łapię kółko i doginam "wąsy". W efekcie otrzymujemy
Kolejne etapy doginania stelaża
Odcinanie nadmiaru drutu.
Wkładamy stelaż w nacięcie i wklejamy go. Fajnie byłoby na żywicy... ale dziś wystarczy nam Super Glue.
Teraz przyda się węglan sodu i klej błyskawiczny.
Węglan sodu to proszek do pieczenia ( ), a klej... Kilka słów o kleju cyjanoakrylowym. Znany jako "Super glue", "Kropelka", Super klej", "Klej błyskawiczny" i t.p. Błyskawicznie skleja palce (i oczy!!!), dlatego należy zachować wzmożoną uwagę w czasie jego używania. Trwale niszczy ubrania, opary są szkodliwe, kropla kleju na skórze potrafi poparzyć (reakcja egzotermiczna). Płonie niczym benzyna. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku oddaje jednak ogromne zasługi i dlatego warto stosować cyjanoakryle.
Zanim otworzymy nowe opakowanie kleju warto chwilę potrzymać tubkę w pionie - łatwiej będzie usunąć powietrze i dozować klej. Tubka odpowiednio zgięta nieźle stoi bez dodatkowych podstawek
Teraz przygotujemy dozownik proszku do pieczenia
Każdy ubytek (na grzbiecie wokół stelaża, na brzuszku przy obciążeniu) uzupełniamy dodając odrobinkę kleju, posypując to miejsce proszkiem, nadmiar strząsając, ponawiając ten proces ile razy zachodzi taka potrzeba.
Teraz wobler powinien po leżakować w Capon'ie. Mało kto jednak ma w domu Capon
Zamiast tego pokrywamy wszystkie pozostałe fragmenty woblera klejem. W miarę możliwości nie za grubą warstwą. Klej świetnie wpija w balsę, utwardzając ją i wzmacniając, ale nadmiar lepiej zetrzeć jednorazowymi chusteczkami. Na zdjęciu widać wobler po powyższych zabiegach.
Papier 220, a następnie 400 da powierzchnię o niezłej gładkości
Dobrze jest mieć różne fajne farby. Im większa paleta, tym ciekawsze rzeczy można tworzyć. Tak samo - im lepsza jakość (również często wyższa cena), tym prostsze staje się malowanie. Ja pokażę, że można poradzić sobie mając do dyspozycji tylko najtańszą (białą) plakatówkę.
W celu przyśpieszenia schnięcia farby na woblerze, zastosowałem profesjonalną suszarkę. Do włosów. Białą farbą pokryłem cały wobler. Wysuszyłem go. Następnie boki i grzbiet pokryłem (przy pomocy patyczka do uszu) białą farbą z niewielkim dodatkiem czarnego tuszu. "Szarą" farbą uzyskałem namiastkę srebrnej. Czystą szpatułką pomaczaną w wodzie zmyłem część farby i uzyskałem coś w postaci łuków skrzelowych, a drapiąc świeżą farbę wykałaczką - linię boczną. Dodatkowy tusz dodany do szarej farby pozwolił na uzyskanie ciemnej, prawie czarnej na grzbiet. Nakładanej oczywiście patyczkiem higienicznym Oczy to biała farba i tusz.
Teraz dokładnie należy całość wysuszyć. Farba musi wyschnąć "na kamień", inaczej niedługo cały efekt pryśnie. Suszyć należy z przerwami (suszarka lub żarówka - kilka minut, a później kwadrans przerwy).
Kolejny krok to nacięcie na ster. Staraj się wykonać je dokładnie prostopadle do woblera. Jeśli jednak będzie niewielka niedokładność, nie martw się. Będzie czas, by to skorygować.
W szczelinę wlewam obficie klej cyjanoakrylowy by uszczelnić wobler, nadmiar kleju usuwając kartonem. Należy zrobić to zdecydowanie i szybko, gdyż klej jest błyskawiczny nie tylko z nazwy. Można wobler pomalować lakierem. Fajnie jest mieć odpowiedniej jakości, poliuretanowy, np: Domalux lub Hartzlack. Zwykle jednak w domu takiego nie ma. Może też być bezbarwny Nitro. Na dobrze zabezpieczonym woblerku z balsy (utwardzonym przez super klej) będzie dobrze trzymać i nie popęka. Ale co zrobić, jeśli takiego lakieru też nie ma? Za dwa złote można nabyć bezbarwny lakier do paznokci.
Lakier schnie, pora zająć się sterem.
Można użyć gotowego, można samemu wyciąć z poliwęglanu, stosowałem też różne inne materiały, jednakże na pierwszy ster proponuję Ci zastosować stalową blachę. Ma kilka zalet, w tym najważniejsza to plastyczność. Zastosowałem wieczko z puszki po groszku konserwowym, ale może być dowolna inna (podobna) blacha.
Najpierw szablon.
Na papierze obrysowuję szerokość woblera (szerszy spowodowałby mocniejszą pracę, a tu już będzie bardzo mocna). Wycinam papier i wzdłuż składam go na pół. Długopisem rysuję sobie połowę steru i wycinam. Jeśli jestem z efektu zadowolony, kończę ten etap, a jeśli nie - ponawiam próbę tak długo, aż osiągnę kształt, którego oczekuję.
Kształt steru przenoszę na blachę przy pomocy mazaka permanentnego. Wycinam w miarę możliwości dokładnie nożycami (nie brać mamie czy żonie, bo będzie awantura!). Warto do tego celu posłużyć się jakimiś starymi, wysłużonymi już nożyczkami. Do blachy będą wystarczające. Wszelkie niedokładności i "kanty" usunąłem przy pomocy papieru ściernego.
Gwoździem i młotkiem można zdziałać cuda - ja tylko zapunktowałem blachę. Teraz ster (po wklejeniu) już nie wypadnie z woblera.
Dobrze jest wklejać ster na żywicę. Ale jeśli nie ma żywicy, jest Super glue. Ster po wklejeniu należy zabezpieczyć, poznaną już wcześniej metodą - odrobina kleju i proszek do pieczenia.
Pozostaje założyć kotwiczkę i można iść nad wodę.
Wobler powinien "chodzić" prosto, gdyby jednak wykładał się na bok, (np. przez krzywe wklejenie), to nie jest problem. Jeśli kładzie się na prawy bok, to przednie oczko można kombinerkami przesunąć lekko w prawo. Lub ster wygiąć lekko w lewo. Jak praca woblerka jest za słaba, przednie oczko można lekko obniżyć. Lub ster dać bardziej do pionu. Zbyt mocną pracę korygujemy podnosząc przednie oczko, lub zmniejszając powierzchnię steru poprzez jego dogięcie w kierunku przedniego oczka.
Wobler urodą nie grzeszy
Zrobiony jest jednak bardzo szybko, "bardzo "budżetowo" i z zastosowaniem bardzo prostych środków. Nie jest przeznaczony na wystawę. Dokonałem próby zniszczenia woblerka. Żyłkę 0,16 wytrzymał bez problemu. Na 0,20 już widać było, że jest to jego górna granica wytrzymałości. Przy grubszej - poległ by z pewnością. Pamiętać jednak należy, że jest to woblerek 4 cm, wagi lekkiej (2,0 gramów), pływający, przeznaczony do raczej cieńszych (więc i słabszych) linek. Do połowów nawet walecznych kleni i pstrągów, lecz z zastosowaniem delikatnego sprzętu, wystarczająco mocny. Powodzenia w samodzielnym struganiu!
Autor: Woblery z Bielska
Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł