Dzisiejsza deszczowa aura nie zniechęciła mnie do wypadu nad rzekę po pracy. Wręcz przeciwnie, padający deszcz marszczący wodę dał nadzieję na łatwiejsze podejście do stanowisk ryb. Moim celem było odwiedzenie ok. 60cm "kleniozaura", który wcześniej pokazał mi się już kilka razy. W połowie drogi do jego miejscówki postanowiłem wykonać kontrolny rzut w szybki nurt płytkiej w tym miejscu rzeki. Podprowadzam woblerka w poprzek nurtu pod swój brzeg i nagle czuję szarpnięcie. Bam! Siedzi! Chlast płetwą w powierzchnię wody i już wiem, że mam ładnego jazia. Ryba po chwili ląduje na brzegu. Szybki pomiar. Jest 5-tka z przodu! Równe 50cm
. Mój największy jak do tej pory. Szybka fotka, buziak na pożegnanie i jaź wraca do swojego środowiska. Podchodzę do miejscówki "kleniozaura", rzucam woblerka pod drugi brzeg. Sprowadzam w poprzek nurtu i widzę jak klucha odprowadza mi go pod nogi, po czym spokojnie odpływa w nurt. Standardowo. Wiem, że już dzisiaj więcej mi się nie pokaże, zaliczony jedynie kontakt wzrokowy. W drodze powrotnej widzę jak ok. 40 cm kleń intensywnie zbiera chruściki z powierzchni. Zakładam smużaka "biedronkę" i próbuję go skusić ale nie reaguje. Rzucam nieco dalej i widzę, jak spora ryba próbuję zagryźć "biedronkę". Raz nie trafia, po chwili poprawia i siedzi! Chlast płetwą w powierzchnię wody i znowu wiem, że mam ładnego jazia. Po chwili ryba ląduje na brzegu. Szybka fotka, pomiar i ryba wraca do wody. Jaź mierzy 49cm. Miałem jeszcze jednego ładnego jazia na kiju,prawie pod domem
, ale po chwili spina się ze smużaka. Dwie godziny spędzone nad wodą a emocji co nie miara ![:)](https://jerkbait.pl/public/style_emoticons/default/smile.png)
Użytkownik pastowany kaban edytował ten post 05 maj 2015 - 20:44