No więc zacznę od samego początku..
Moja przygoda z leszczami zaczęła sie 3 lata temu czysto z przypadku, jak dziś pamietam przy łowieniu jazi na samym szczycie przelewu branie i i potężny odjazd, w myslach jaź na rekord,a tu niespodzianka leszcz całe 60cm,rybaka wzieła na dorado magic 2cm pomalowanego na ose.
Było tak kilka razy az w końcu postanowiłem ze tym razem bede je łowił celowo, cóż... róznie to bywało,zamierzone efekty nie przyszły w takich ilosciach jakbym chciał.
Minął roku ,jak co roku od marca zaczałem łowienie jazi, i były jakieś efekty,potem przyszła duża woda i jaski gdzieś wymiotło całkowicie,no to już nie było wyjscia postanowiłem sie zaangazowac całkowicie w łowienie leszczy.
Z moich obserwacji wynika ze leszcze mają takie 3 okresy aktywnosci w roku jest to kwiecień przed tarłem, miesiac po tarle jak ryby dziela sie już na mniejsze stada po tarle i pełne lato gdy stoja przed przelewami na wodzie z bystrym nurtem
W tym czasie jak tylko zerują biora całkiem niezle potrafią pogonić za woblerkiem nawet z nurtem kilka metrów
Kluczem do sukcesu jest namierzenie ryb, jak wiadomo leszcze stoja zwykle w sporych stadach i nie jest to jakieś trudne zadanie, wystarczy wybrac sie wieczorem nad rzeke i wypatrywać spławów, tam ryby sa na pewno i złowienie ich odpowiednią przynęta nie bedzie zadnym przyłowem.
Samo łowienie wyglada w moim przypadku tak: miekki kij( ja używam IRI Lucky 305, cienka zyłka, lub pletka, dużo zalezy od tego czy łowie na gume czy mikro woblera, ale staram sie nie schodzić z żyłką poniżej 0,16. Zyłki uzywam do łowienia na woblerki, a pletki na gume.
Przynete prowadze zwykle wolno pod prad,leszcze z zadka gonią za przynęta wiecej niz 2-3m,jak nie mam takiej mozliwosci to jak najbardziej po skosie.
W zeszlym roku miałem ta przyjemnosć spotkać ogromna ławice tych ryb na mojej rzece, miejsce płytkie z dobra widocznoscia i zaobserwowałem kilka faktów:
-najwiecej brań było gdy przyneta byla mniej wiecej na wysokosci ryb,zadko kiedy leszcz schodził głebiej do pracujacego pod nim woblera,
-przynata musi sie znalezc w zasiegu wzroku nie dalej jak 1-2m, w takich sytuacjach reakca na wabik była natychmiastowa ale nie zawsze kończyło sie braniem, nie raz do wobka startowały 2-3 ryby na raz
-jesli miałem mozliwosc łowienia z wody to było to najskuteczniejsze, ustawiałem sie przed stadem rzut w ich strone i wolniótkie prowadzenie zawsze dawało rybe.
Co do samych przynęt to leszcze łowie głownie na woblerki, małe ,czym mniejsze tym wieksze zawsze było zainteresowanie, z zadka ryby interesowały sie czym w okolicach 3cm, kolory jasne z dodatkami. Ja łowiłem głownie na białe w złote paski, ale tez kolory typu osa, srebrno zielone, biało zielone, czarne w złote paski.
Woblerek powinien chodzić drobniutko ale agresywnie, bynajmniej ja na takie miałem najwiecej brań
Łowiłe je tez na gumki,najmniejsze jakie są w handlu, tu akurat najpewniejszym sposobem jest wolne prowadzenie tuż nad dnem, lub wleczenie po dnie, niestety na gumy miałem zdecydowanie wiecej pustych brań i uzywam ich głownie teraz w zimie.
Co do samego łowienia latawców w zimie to jeszcze za dużo sie nie moge wypowiadac, bo wyniki nie sa tak rewelacyjne jak w w pełni sezonu, na pewno trzeba znaleźć zimowisko tych ryb i tam próbowac, z ostatnich ryb sprawdziło sie wolne prowadzenie po dnie lub tuz nad nim, ale ryby sa teraz ospałe i trzeba rzucić im dosłownie pod pysk, na ostatniej wyprawie wiem ze dobrze zerowały,zdradzały to choćby sznurki baniek na powierzchni wody
to tyle co mi do głowy tak na szybko przychodzi
Edit: ten kolor to był mój absolutny kiler leszczowy,a same wobki w róznych wersjach dostosowanych do łowiska
Użytkownik Miro 85 edytował ten post 04 styczeń 2015 - 19:22