Jeśli chodzi o wstępowanie łososi do polskich rzek to mogą mieć z tym problem, ponieważ zarybia się dośc sporym smoltem, który etap "uczenia się" swojej rzeki ma już za sobą, a więc jedyne co pamięta w swoim dorosłym życiu to ... hodowlę.
O ile wiem w Skandynawii zarybia się znacznie mniejszym narybkiem, który jest w stanie zakodować sobie możliwość odnalezienia macierzystej rzeki.
Czyli wychodziłoby na to, że te przysłowiowe kilkadziesiąt ryb na tarliskach ma tak efektywne gody?
Sito jest gęste, to fakt. W takim razie wychodziłoby na to, że każda złowiona w rzece ryba, to trafienie, niczym los na loterii.
W morzu łatwiej?
- Nie, nie ma efektywnych godów, bo mało co dociera na tarliska, a i samych tarlisk jest za mało. Te masy ryb w morzu to w dużej mierze efekt zarybień oraz pewnie, tak jak Kuba napisał, ryby szwedzkie.
- W morzu zdecydowanie łatwiej coś złowić. Koledzy na wiosnę mieli czasem po kilkanaście troci na wypłynięcie. Fakt, że większość była mała, ale jednak. Jeszcze lepsze wyniki mieli łososiowcy w 2014. Znajomemu trafiały się dni, w których łowili 5-6 ładnych ryb.
Kilku kolegów łowiących z brzegu praktycznie za każdym razem mieli ryby, czasem kilka. Wyniki nie do zrobienia na rzece.