Wczotaj sie dzialo Nad woda zameldowalem sie okolo 21, nieopodal mojej miejscowki 3 wedkarzy .Przez caly ten sezon nie bylo tam zywej duszy, oprocz gruntowcow lowiacych w klatkach.Teraz za kazdym razem (chyba) ta sama ekipa ustawia sie praktycznie na moim miejscu.Nic to.Zaczynam lowic.Chwila zabawy z przynetami aby sie wstrzelic i jest pierwszy strzal .Nie jest duzy, staram sie holowac tak aby inni nie zauwazyli.Bolek jednak musi chlapac.Trudno.Zakladam storm thunder stick dlugi olowek o dosc ubogiej pracy.Rzut w nurt ile fabryka dala i spuszczanie wabika z pradem.Kilka obrotow korbka i jeb!!!Ryba wsciekle walczy przy powierzchni.Towarzystwo zbilo sie w kupe i rzucaja wariacko w miejsce zajscia, nie zdajac sobie jeszcze sprawy ze on juz jest "moj" .Po krotkiej chwili okolo 80cm melduje sie u moich stop.Lapie pod pokrywe skrzelowa , ale ryba ciezka i wciaz ochoczo nastawiona do walki wpada do wody prostujac kotwiczke.Zdjecia nie bedzie, zreszta nie wazne , ryby biora szkoda czasu, tymbardziej ze sepy kraza nieopodal.Nie chce mi sie przezbrajac woblera, zakladam wahadlo z nowa kotwiczka kamatasu nr6.Rzut jak najdalej przed siebie kij w gore i sprowadzanie wachlarzem od czasu do czasu przestajac zwijac aby przyneta penetrowala wiekszy obszar wody.Juz w pierwszym rzucie stalo sie !!!!! Jebniecie (przepraszam za wyrazenie ale to wlasnie bylo jebniecie ) tak mocne ze prawie wyrwalo mi kij z reki, SZYBKI I WSCIEKLY dal popis przy powierzchni robiac odjazd niczym bolid f1 probujac przy tym wyrwac mi kij z reki.Proba przytrzymania szpuli dlonia nie zdaje egzaminu, ryba wsciekle odchodzi z nurtem by po chwili znow cieszyc sie wolnoscia.Tak jest panowie , opuscila mnie, moja wymarzona i wychodzona krolowa rapa.Drzacymi rekoma zbadalem przynete ktorej kotwiczka nie wytrzymala spotkania z przeznaczeniem.Nie bawie sie w przezbrajanie , zakladam inna przynete.Storm cykadopodobny z nowymi kotwicami (po ostatnim wypadzie i bolku byly do wymiany) laduje daleko w nurcie.Biora dosc wysoko dlatego kij trzymany pionowo pozwala oblawiac wyzsze partie wody.Jest!!! Kolejne mega branie testujace wytrzymalosc sprzetu i moich nerwow.Nie staram sie nawet zatrzymac ryby, zmecze ja samym hamulcem i praca kija.Gdy postanowila sie zatrzymac zaczynam mozolne pompowanie, idzie dosc opornie ale idzie, do czasu az sie skonczyl kij.Patrzac na blank, ktory przyjal ksztalt pelnej paraboli zdalem sobie sprawe ze tym razem ryba dyktuje warunki.Po kolejnych probach oderwania ryby od dna nastapila chwila ktora na dluzszy czas odcisnie na mojej psychice.Ryba nie czekajac na moj krok w mysl zasady C&R postanowila sama sie uwolnic."Musze zapalic" pomyslalem, probujac zebrac mysli.Wedkarze lowiacy nieopodal zaczowywali sie jak mrowki, ktorych dom zostal poruszony.Jestem pelen podziwu ze nie udalo im sie splatac zestawow w tak desperackich probach skuszenia ryb . Bolenie odeszly , przesunely sie, zeszly glebiej? Nie wiem.Nie ma ich.Probuje glebiej, powoli i gleboko spuszczam storma od czasu do czasu stukajac nim w kamienie.Pstryk, siedzi.Maly sandacz.Po czwartym z koleji uznalem ze bolki skonczyly zerowanie, badz przeniosly sie troche dalej, w miejsce gdzie woda nie jest zmeczona a biala ryba rozproszona po nagonce wodnych wilkow.Towarzystwo wedkarskiej adoracji odeszlo ze zwieszonymi glowami znakiem czego byly swiatla czolowych latarek oswietlajacych ich obuwie . Jest dobrze, w tym miejscu moga jeszcze zerowac.Przenioslem sie kilkanascie metrow dalej.W pierwszym rzucie bolen postanowil posilic sie stormem.Dluuuugi odjazd na hamulcu zwiastowal ciekawy hol.Dosc duza silna, nurtowa ryba w silnym uciagu wywoluje pozytywne emocje Mimo iz zwierze sie nie poddaje to nie ma co ukrywac, to nie ta liga, to zwykly uzytkownik na tle wczesniejszych moderatorow tego odcinka wody.Po chwili mieniac sie srebrnym blaskiem daje sie spokojnie podniesc i delikatnie ulozyc na zroszonej trawie.Patrzy na mnie, lagodnym spojrzeniem stara sie mnie zahipnotyzowac by w ostatecznj chwili blysniecia flesza udowodnic ze doskonale radzi sobie rowniez na ladzie Krotka sesja zdjeciowa i ryba wraca tam gdzie jej miejsce, by siac terror, i wydawac na swiat potomstwo, ktore z pewnoscia oczaruja swym wdziekiem innych etycznych wedkarzy.Jednak noc trwa, czas proby jeszcze sie nie skonczyl.Na koniec zestawu trafia 8cm wobler rapali.Spuszczony z nurtem na odleglosc kilkudziesieciu metrow pod naporem wody i w rytm ukladajacych sie nurtow zaczyna swoj wojenny taniec.Tanczaca z boleniami rapala dobiera bardzo szybko partnera do pary.Szybko okazalo sie ze to tylko potancowka, a partner to mlokos szukajacy partnerki na krotka chwile.Bolen pod nogami, jest maly , po wczesniejszych zajsciach nie smiem go nawet nazywac boleniem.Byc moze z lenistwa, badz strachem przed ponownym zamoczeniem stop po przeplynieciu barki postanawiam poczekac na fale ktora podprowadzi rybe pod moje nogi.Gdy ryba jest juz u mych stop owijam plecionke wokol dloni i przyciagam rybe, ktora walczac do konca odbija sie niczym skoczek i trzepiac lbem zrywa sztywny zestaw powoli kryjac sie w otchlani wody napietnowana woblerem.Moja wina, przyznaje .Mam tylko nadzieje, ze uda sie jej pozbyc zbednego balastu.Wybaczcie mi tak dluga relacje, ale ten dzien zasluguje na to bym sie troche poswiecil a ryby z wczorajszej wyprawy na szacunek, ktory w tych slowach staram sie im oddac.
Zdjecie tylko jednej rapy , podobnej wielkosci wypadla z reki , 2 kolejne zle, dumne i pewne siebie byc moze w tej chwili ucztuja, by nabrac masy i sil na kolejne spotkanie ze mna