Na rdzawce nie jeżdżę od dobrych kilku lat. Ale jak się nie ma, co się lubi (Bassów!!!), to się lubi, co się ma (rdzawce).
Na tej miejscówce złowiłem swoją pierwszą rybę w Ire (styczeń '06 ,w drugim rzucie, bo w pierwszym odgryzło mi ogonek kopyta). I był to 3,5 kg rdzawiec.
Ale niestety, nawet o zwykłego pollacka coraz trudniej. Z roku na rok Atlantyk robi się coraz bardziej pusty...
Na ryby wybrałem się z synem. Długo nic się nie działo, chociaż niezła pogoda i zbliżające się maksimum przypływu były idealną kombinacją.
Ale w końcu, po długim opadzie poczułem delikatne sandaczowe pstryknięcie. Zacięcie chyba lekko spóźniłem, ale ryba siedzi. Na początku idzie jakoś niemrawo, ale po podciągnięciu pod brzeg pokazuje, na co ją stać. Hamulec TP SW aż piszczy, a uncjowa Elitka gnie się po dolnik. Na szczęście plecionka omija ostre skały. Po kilku długich odjazdach rdzawiec daje się podebrać. Mam przy sobie zestaw do tagowania Bassów (m.in. miarka i waga), więc mogę dokładnie określić dokładne rozmiary ryby. Miarka wskazuje 79 cm, a waga 4,45 kg.
Po kilkunastu minutach już na HW mam kolejne delikatne branie. Po zacięciu ryba od razu wybiera kilkanaście metrów Sunline'a 1.5 PE i parkuje w zielsku na dnie. Co jakiś czas luzuję całkowicie linkę i wtedy ryba wychodzi z glonów. Za każdym razem odzyskuję kilkanaście metrów plecionki. I tak kilka razy. Gdy ryba jest już dość blisko mnie znowu zjeżdża na prawie dobitym na beton hamulcu w dół. Niestety tym razem wchodzi za jakąś ostrą skałę i przeciera linkę....
No cóż, raz się wygrywa, raz przegrywa.
Do zmroku łowimy z synem jeszcze po sześćdziesiątce i kilka sztuk nie większych od przynęty.
P1040867.jpg 73,46 KB 14 Ilość pobrań
P1040881.jpg 45,14 KB 14 Ilość pobrań