Witam, postanowilem zalozyc taki temat bo jestem na maksa zdenerwowany.... od dwoch miesiecy śmigam po Dunajcu ze spinningiem. Wrzucilem do wody juz chyba kazde mozliwe przynety poczawszy od mikrusow a skonczywszy na 8cm woblerach. Nie ukrywam ze poczatkujacym wedkarzem nie jestem i zlowilem juz niejedna rybe w oparciu o moje doswiadczenie.
Zmierzajac do meritum.... Przez dwa miesiace wyciagnalem zaledwie KILKA kropkow i kleni. Padały tylko na "Krakuski"-imitacja śliza oraz rekodziela "bobesku" i Grzegorza Sydoriaka oraz Janusza Widła. Poza tym???????? ni hu*** nie zlowilem!
Rozmawialem z dziesiatkami spiningowcow i kazdy mnie wysmiewal twierdzac ze na spining na Dunajcu juz duzej ryby nie da rady zlowic. Flyfishing przynosi na tej rzece niesamowite efekty. Natomiast spinning to porazka (lowie na odcinku od konca OS tj. Ochotnica po Zabrzeż a czasami Nowy Sącz).
Skoro twierdzi tak 90% wedkarzy to dlaczego spinning okrzykniety sposobem lowienia przynoszacym "najlepsze efekty" ma az tyle zakazow na rzece Dunajec??????!!!!!!! Na muche wyciaga sie pewnie pięćdziesięciokrotnosc tego co na spinning!!!
W nastepnym roku zdam moja karte wedkarska na ktorej grubym markerem wyryje "Je****ć PZW" i bede jezdzil na prywatne lowiska bo na muche mie mam zamiaru wedkowac tylko dlatego ze w Dunajcu nie ma pstrąga na tyle duzego by zmiescic do pyska woblera dlugosci 4cm.