Powódź tuż tuż
#141 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 08:30
#142 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 09:58
26.05. Warszawa (PAP) - Dziki brzeg po praskiej stronie Wisły w Warszawie nie powinien istnieć; gdyby zarośla w tym miejscu były usunięte, stan rzeki w tej powodzi byłby w stolicy niższy o około metr - uważa dr Piotr Kuźniar z Zakładu Budownictwa Wodnego i Hydrauliki PW.
Jak zaznaczył Kuźniar, koryto Wisły w stolicy jest naturalnie zawężone przez tzw. gorset warszawski - płynie ona w tym miejscu przez najwęższy odcinek w całej Dolinie Środkowej Wisły; najwęższe miejsce znajduje się w okolicy Mostu Śląsko-Dąbrowskiego.
Praski brzeg powinien być oczyszczony, bo rosnące tam drzewa i krzewy dodatkowo przewężają koryto rzeki. Są też przyczyną wyższych spiętrzeń wody i ułatwiają odkładanie się piasku, co zwęża koryto jeszcze bardziej - powiedział Kuźniar.
Jak dodał, wysokie spiętrzenie wody i długa fala kulminacyjna - a taka wystąpiła w przypadku tej powodzi - narażają wały na rozmiękanie, bo są to konstrukcje przystosowane tylko do krótkotrwałych wezbrań.
Zaznaczył, że jeszcze w latach 60. XX w. praskie nabrzeże nie było porośnięte przez dziką roślinność, a w latach 30. prowadzone były tam przygotowania do budowy nadwiślańskich bulwarów. Prace przerwał jednak wybuch II wojny światowej.
Zdaniem Kuźniara, od powodzi w 2001 r., gdy Wisła w Warszawie sięgnęła 705 cm, proces zarastania wałów i międzywala Wisły nasilił się i nie jest to problem tylko Warszawy. Jak powiedział, mogą o tym świadczyć liczniejsze niż przed dziewięciu laty przypadki przerwania przez tę rzekę wałów przeciwpowodziowych.
Od ostatniej dużej fali wezbraniowej na Wiśle minęła prawie dekada, a pięcioletnie klony czy topole to już całkiem spore drzewa. To samo dotyczy porastającej brzegi rzeki wikliny - w ciągu siedmiu lat osiąga ona około 7 m wysokości - powiedział.
Gdyby Wisła płynęła czystym międzywalem, przerwań wałów byłoby mniej, a straty spowodowane przez tegoroczną powódź - znacznie mniejsze - ocenił hydrolog.
Zwrócił uwagę, że w 2001 r. Wisła przerwała wały tylko w dwóch miejscach, w rejonach niezbyt oddalonych od miejscowości zalanych także w tej powodzi: w Gorzycach niedaleko Sandomierza oraz w Kamieniu w pobliżu gminy Wilków, która w tej powodzi w około 90 proc. znalazła się pod wodą.
W ostatnich dniach ze strony stołecznego ratusza padł zarzut pod adresem organizacji ekologicznych, że blokują one potrzebne inwestycje związane z modernizacją wałów przeciwpowodziowych. Jak mówiła prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, przebudowa Wału Zawadowskiego została skutecznie zablokowana przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków.
Dodatkowe trudności stwarza - w ocenie miasta - fakt, że od 2002 r. odcinek rzeki między Dęblinem a Płockiem jest pod nazwą Dolina Środkowej Wisły włączony do Europejskiej Sieci Natura 2000 jako teren specjalnej ochrony ptaków. Na odcinku warszawskim znajdują się dwa rezerwaty przyrody - Wyspy Zawadowskie i Ławice Kiełpińskie, które obejmują nie tylko wiślane wyspy, ale także tereny położone nad rzeką.
Wiceprezydent miasta Jacek Wojciechowicz mówił w poniedziałek, że za każdym razem, gdy podejmowane są prace związane np. z wycinką porastających nabrzeże Wisły drzew, podnoszony jest alarm i te prace są bardzo często przerywane.
Modernizację wałów przeciwpowodziowych w Warszawie komplikuje także fakt, że należy to do kompetencji marszałka województwa - miasto nie jest ani ich właścicielem, ani administratorem. Władze stolicy podkreślają jednak, że chcą partycypować w kosztach tych prac. Może okazać się to niezbędne - obecnie samorząd województwa zmaga się z problemem tzw. janosikowego, które pochłania już 70 proc. jego dochodów, co ogranicza jego możliwości inwestycyjne. Marszałek województwa Adam Struzik wystąpił w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego, który ma zbadać, ewentualną niezgodność ustawy o janosikowym z konstytucją.
Postulatem często podnoszonym przez organizacje ekologiczne jest wykorzystanie tzw. nietechnicznych metod ochrony przed powodzią. W ich ocenie, zamiast podnosić wały przeciwpowodziowe, należałoby raczej oddać rzekom ich naturalne tereny zalewowe.
W ocenie Kuźniara, w biegu Wisły przed Warszawą raczej jednak nie ma takiej możliwości, choćby ze względu na istniejącą zabudowę. Trudne byłoby także utworzenie polderów, na które w sytuacji zagrożenia powodzią bezpiecznie mogłyby się wylewać wezbrane wody rzeki. Zdaniem hydrologa, istnieją tylko dwa miejsca, gdzie mogłyby one powstać - w Gołębiu (między Puławami a Dęblinem) oraz ewentualnie w rejonie Kępy Soleckiej i Kępy Gosteckiej (woj. lubelskie), gdzie zalewany mógłby być teren pomiędzy podwójnymi wałami przeciwpowodziowymi.
Podkreślił jednak, że wysiedlenie ludzi z terenów przeznaczonych pod tego typu inwestycje mogłoby okazać się w Polsce niezwykle trudne ze względu na ich silne przywiązanie do ziemi - miejsc w których się urodzili i w których żyje kolejne pokolenie ich rodziny.(PAP)
#143 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 10:10
autor tekstu: Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla portalu WP.PL
Powódź powodzią a na PO-PiS-owym froncie bez zmian. PiS oskarża Komorowskiego o „kampanię na wałach”, Donald Tusk każe powodzianom pamiętać „kto to spieprzył” (w domyśle: Kaczyński rękami Ziobry nie usypał wałów), a do tego jeszcze Leszek Miller żali się, jak strasznie atakowano rząd Cimoszewicza trzynaście lat temu - pisze Michał Sutowski z Krytyki Politycznej.
Czy wszystko się zgadza? Prawie – ale, jak wiemy z reklamy, prawie robi wielką różnicę. Faktycznie i PO, i PiS, i kiedyś SLD sporo zaniedbały. Każda partia próbuje coś na powodzi ugrać – a to przez wizyty gospodarskie, a to przez koncert charytatywny. Wszyscy zarzucają sobie nieróbstwo, ale wszyscy – jedna prawica, druga prawica i tzw. lewica – widzą problem tak samo. Że wały za niskie (i podgryzione przez bobry), że zbiorniki za płytkie, a ekolodzy bronią szuwarów i żab zamiast ludzi, blokując przeciwpowodziowe inwestycje.
Na Zachodzie wiele lat temu zarzucono pomysł prostowania rzek i potoków (tzw. regulację), budowę wyższych wałów i większych zbiorników wielofunkcyjnych (do magazynowania wody na wypadek suszy oraz przejmowania fali powodziowej). W USA już w latach 70. wykazano, że takie inwestycje przynoszą więcej szkód niż pożytku – podobne wnioski wyciągnęli Niemcy na początku lat 90., po wielkich stratach powodziowych w dolinie świetnie uregulowanego Renu.
Nie tylko ekolodzy, ale i spece od zarządzania ryzykiem wskazują, że wyższe wały to większe zagrożenie – wsie, osiedla i całe miasta budowano złudnie wierząc, że „jak jest wał, to przecież nas nie zaleje”. No i zalało – i to nieraz. Straty są gigantyczne, ludzie giną – a developerzy dalej budują domy w miejscach zagrożonych. Wał – i w ogóle regulacja – chroni przed małą powodzią, ale w razie większej sprzyja katastrofie. Nie ma wałów dostatecznie wysokich, regulacja często zaś przyspiesza nurt rzeki (zwłaszcza w górnym biegu) i utrudnia jej opanowanie. Polska to kraj wielkich powodzi, których będzie więcej, a nie mniej – bo w strefie umiarkowanej zmiany klimatyczne przynoszą m.in. zwiększone opady. Betonowanie rzek i budowa zbiorników retencyjnych by zapobiec skutkom wielkich powodzi wynikały z niewiedzy. Z równym skutkiem zwalczano średniowieczne epidemie poprzez palenie czarownic...
Powódź tysiąclecia nauczyła nas niestety tylko tego, że trzeba... podwyższyć wały – nikomu nie przyszło do głowy, żeby je przynajmniej odsunąć od rzeki i poszerzyć obszar zalewowy. No ale co by wtedy poczęli biedni inwestorzy budowlani i siedzące u nich w kieszeni samorządy? Tyle pięknego terenu by się zmarnowało. A jak przyjdzie fala jeszcze wyższa? Może nie przyjdzie...
Co zatem robić? Wyprowadzić się na Księżyc czy powrócić do wodnego trybu życia? Niekoniecznie, nie chodzi o to, żeby radośnie „poddać się naturze” i dać się od czasu do czasu podtopić. Warto natomiast czasem posłuchać ekologów, którzy – w przeciwieństwie do Grzegorza Schetyny – rozumieją, że ptaki, żaby i ludzie mają często wspólne, a nie tylko sprzeczne interesy. Metod jest co najmniej kilka. Przede wszystkim poszerzanie terenów zalewowych i zakaz budowania w nich osiedli zamiast ich zwężania i podwyższania wałów. Odtwarzanie tzw. rzek meandrujących, które hamują spływanie wody (poprzez liczne mikrozbiorniki). Zalesianie dorzecza i dolin rzecznych, co zwiększa zdolność wchłaniania nadmiaru wody. Poldery wchłaniające wodę i zbiorniki suche – zamiast „wielofunkcyjnych”, u nas wciąż przepełnionych. Tam, gdzie osiedla już są i trudno je przenieść – systemy wczesnego ostrzegania i wreszcie – powszechne ubezpieczenia. Wszystko to wymaga środków, ale Polska i tak już wydaje sporo pieniędzy na nieskuteczne wały i zbiorniki retencyjne – jeśli doliczyć ogromne straty materialne (nie wspominając o życiu ludzkim) co kilka lat, bilans wydaje się całkiem rozsądny.
Od roku 1997 dokonał się w Polsce minimalny postęp jeśli chodzi o krajowy system wczesnego ostrzegania. Dominujący pogląd nakazuje przerzucać odpowiedzialność na samorządy i obywateli. To jednak niewiele – wciąż pokutuje u nas ideologia, która każe jednostkom rozwiązywać problemy, których źródło tkwi na poziomie polityki państwa. Nie znęcałbym się nad Włodzimierzem Cimoszewiczem za jego niesławną wypowiedź sprzed 13 lat („trzeba się było ubezpieczyć”), gdyby nie fakt, że do dziś wielu polityków i tzw. autorytety twierdzą, że miał on całkowitą rację, „tylko powiedział to w złym momencie”. Tymczasem ludziom brakuje nie tyle wyobraźni, ile czytelnych planów zagospodarowania przestrzennego, rzetelnych informacji, obowiązkowych ubezpieczeń i sensownej infrastruktury. Ale to wszystko może kiedyś.
A tymczasem – wały podwyższyć, bobry rozstrzelać, ekologów na Madagaskar!
#144 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 11:26
#145 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 11:49
Ja bym chciał, żeby każdy rolnik, mieszkaniec wsi, zobaczył co będzie jak przyjdzie taka, a taka woda (...)
[/quote]
Akurat, do tego wystarczy atlas terenów zalewoych, dla Odry taki jest (nie wiem jak dla innych rzek). Oprócz tego , można wziąć zwykłą mapę topograficzną, wtedy można nawet w przybliżeniu określić do jakiej wysokości będzie zalany dany obszar. (...)
[/quote]
Krzysiek. Wiem z doświadczenia, kiedy pracowałem z mapą i GPSem w terenie, że wielu ludzi ma kłopot z czytaniem opracowań kartograficznych. W rodzinie zawsze znajdzie się ktoś biegły w internecie, a taka szeroko dostępna, poglądowa, interaktywna mapka wydaje mi się trafionym pomysłem. Wójt zawsze może wydrukować i rozesłać takie opracowanie swoim mieszkańcom, zawczasu.
Jasne że teraz jest po ptakach.. ziemia zalana przez powódź traci nieodwracalnie na wartości, a ubezpieczenie mienia na tym obszarze, to ciężki temat po kataklizmie... Rolnicy są przywiązani do swojej ziemi i często nie potrafią wyobrazić sobie innego życia, gdzie indziej, to jest i ich los, i ich wybór.
#146 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 12:07
Wiem że wypowiedz spowodowane są często emocjami po stresie i poniesionymi stratami ale nie obarczajmi winą babrów i drzew.
Winny całej tragedji jest jak zwykle CZŁOWIEK.
To ludzie wchodą do królestwa rzeki- grodzą ją, wylewają brzegi betonem ( co powoduje szybszy przepływ wody a co za tym idze więkrzez straty w czasie powodzi), wycinają drzwewa i krzaki (powodując erozję gleby i szybsze rozmywanie brzegów i wałów przy okazji), osuszają bagna ( niszcząc naturalne tereny zalewowe).
To ludzie lekceważą natury.To ludzie dają ( napewno za dobrą kasę) pozwolenia na budowę na terenach zalewowych. To ludzie przez ostatnie 13 lat nie zrobili nic na przygotowanie kraju na powódz. To ludzoie-wszyscy polscy politycy-zamiast zająć się tym co powinni traca czas i kasę na pi...oły.
Czasami naprawdę zastanawiam się w jakim kraju mieszkam. Ludzi zaskakuje normalna zima, snieg w październiku, przymrozek w maju, czy nagły deszcz.
Ludzie popatrzcie na mapę, poczytajcie co to jest klimat umiarkowany i trochę pomyślcie ( tylko sami bez słuchania bandy oszołomów)
Marcin M
#147 OFFLINE
Napisano 26 maj 2010 - 12:12
#148 OFFLINE
Napisano 27 maj 2010 - 08:52
Efekt byl oczywisty - zaczelo zjezdzac zbocze.
Wedlug mnie nie ma czegos takiego jak spojny plan...bo coz z tego, ze Wwe ogrodzi sie chinskim murem, wytnie kazda trawke (poza tym ze ktos na tym dobrze zarobi i bedzie to chlebek na lata), skoro wal przerwie np. w okolicach Zawadow.
O Zawadach wspomnialem nie bez powodu, bo gdy w centrum Wwy lataly helikoptery, zasowaly lodzie policyjne i dzisiatki sluzb, na Zawadach worki nosil kto byl w stanie worki dzwigac z ludzi okolicznych.
A zaleje dokladnie tak samo, tyle ze przerwie wal w innym m-cu a nie w centrum wwy. Wtedy ten mur trzeba bedzie wysadzac, zeby wode skierowac z powrotem do koryta.
Sprawe zalatwilyby dobre waly na calej dlugosci rzeki ale nie usypane tylko z ziemi, ponadto popodcinane od podstawy przez pola orne a umocnione czym ciezkim, nawet kamieniami.
Chyba ze bedzie sie kontynuowac pomysly z zamienieniem rzek w wybetonowane, proste koryta (wtedy proponuje waly x 2).
Odnosnie tzw. ekologow nie bede pisal, pojawiaja sie oni od czasu do czasu po to, zeby zrobic szum w mediach. Nie ma to nic wspolnego z rozsadkowym podejsciem do sprawy utrzymania srodowiska w rownowadze.
Aha zapomnialem, jedno co zawdzieczamy ekologom to gigantyczna populacja kormorana.
Gumo
#149 OFFLINE
Napisano 27 maj 2010 - 22:34
Jakaś mądra głowa powiedziała o planie dla Wisły za 2,5 mld zł. Wiecie może na czym miało by to polegać?
#150 OFFLINE
Napisano 28 maj 2010 - 02:00
#151 OFFLINE
Napisano 28 maj 2010 - 13:47
#152 OFFLINE
Napisano 01 czerwiec 2010 - 12:14
Zarówno tama we włocławku jak i sam zbiornik, nie powinny w tak kształcie nigdy zaistnieć, no ale. Był plan, więc...
#153 OFFLINE
Napisano 01 czerwiec 2010 - 12:38
#154 OFFLINE
Napisano 01 czerwiec 2010 - 15:02
#155 OFFLINE
Napisano 01 czerwiec 2010 - 16:36
#156 OFFLINE
Napisano 02 czerwiec 2010 - 10:52
#157 OFFLINE
Napisano 02 czerwiec 2010 - 11:39
#158 OFFLINE
Napisano 03 czerwiec 2010 - 21:03
Doszlo...
I co dalej...? Jak tak dalej pojdzie nie bedzie dobrze...
Zwlaszzca tam, gdzie juz bylo naprawde zle.
Gumo
Załączone pliki
#159 OFFLINE
Napisano 03 czerwiec 2010 - 21:08
#160 OFFLINE
Napisano 04 czerwiec 2010 - 05:14
Użytkownicy przeglądający ten temat: 4
0 użytkowników, 4 gości, 0 anonimowych