Zacząłem wdrażać plan kleniowania z Marcinowymi robalami na końcu zestawu. Kijek na blanku muchowym plećka 0,6 flurocarbon 0,18 i pomarańczowy robal na czeburaszce 2g. "Mój przelew" koło domu. Wiem że są, z reguły stoją klenie. Przy obecnym stanie z 1m wody nad rozmytą główką. Wieczór przed zachodem słońca to dobry czas na próby skuszenia ostrożnych kleksów ( kajaki z pobliskiego klubu przestają pływać, właściciele psiaków nie spacerują z czworonogami )
Kontrolne rzuty aby wymacać na ile można opuścić robala bliżej kamieni i faszyny. Następny posyłam za szczyt główki z zatopioną oponą od traktora. Zawsze fajnie spowalnia nurt za nią i potrafią czaić się fajne rybki. Przeprowadzenie i .... łuuup, ziiiiiiiiiiii mam ! Konkretny odjazd w nurt, kijek z muchówki wygięty w piękną parabolę, rybon tnie wodę aż miło, serducho w przełyku kołacze aż miło, adrenalina w mózgu buzuje. Ale będzie kleniozaur, fajna fota, wywiady i gratulację Po chwili pierwsze wyjście do powierzchni i ...... nieeee!!! płetwa "orki" pokazuje że mam do czynienia z Panem Bolesławem Czemu gościu teraz, zamiast kończyć amory lub odpoczywać po igraszkach zbierasz kleniowe kąski i doprowadzasz do stanu euforycznego
Bo takie jest wędkarstwo !
Ps. Kolejny gatunek "zaliczony" na cyprysa , foty nie będzie z wiadomych względów. Gwoli informacji z 70 centów gościu miał i larwę głęboko w przełyku.
Czekam na klenie