Napisano 08 marzec 2011 - 09:51
Akurat Bigos miło (jak na możliwości) i łopatologicznie tą sprawę przedstawił. Corrib to masakra jest - zawsze byłem w szoku jak Bigos nagle zwalniał łodzią, niby środek jeziora. 100 metrów dalej był metr wody i głazy jak domy. Zostawić tam łódkę - całkowicie mieści się to w mojej wyobraźni.
Ree na którym pływałem było oznakowane, ale i ukształtowanie bardziej jak plac zabaw dla dzieci, w prównaniu z torem przeszkód dla komandosa, jakim jest corrib. Po corrib zawsze pływałem prędkością trollingową, no, może max 10km/h.
Na Ree jak dmuchneło, to czasem trzeba się było modlić, nawet na dużej, 19stopowej łodzi. A wysp jest tam parę, każda w widoczny sposób inna, echo z gpsem, miejsca znane z pływania co tydzień. Dorzucić do tego trzeba rafy, kamienie i mamy przepis na plastikowy worek właśnie.
W Polsce takich jezior nie ma. Tak dużych i tak trudnych. Na mniejszym Ree z zatoki wypływało się dłuzej niż płynie się przez nasze zaporówki, jak Czorsztyn czy śląskie kacze dołki - Dziećkowice, Przeczyce. Naście razy więcej niż duże zaporówki dolnego śląska.
Co do łowienia - proponuję Mariano - nie wybieraj się w takie miejsca bez guide'a, co przede wszystkim potrafi łódką pływać.
Pojechac dla klimatu, ryby przy okazji połowić, jak się uda - tak jak zrobiliśmy wyjazd na zlocie kilka lat temu. Bez napinki na zdjecię, żeby ludziskom oczy wyszły. Poszukać w lokalnym sklepie rady, jakiejś wody gdzie można będzie połowić.
Wyjazd wędkarski, żeby nie mieć uczucia wywalonej głupio kasy - zorganizować przez kogoś kto na miejscu ryby łowi. Tak na poważnie, kilka-kilkanaście dni nawalanki, do mroczków w oczach. Ale tu już trzeba by mieć kogoś kto powie gdzie i jak...