Przed wyjazdem do Islandii poprosiłem Igora o zrobienie dla nas wahadłówek. Dobrze zrobiłem bo gdyby nie one mogłoby być ciężko. Woblery, obrotówki w ogóle nie były skuteczne. Za to wahadłówki Igora praktycznie każdy egzemplarz który się założyło na agrafkę łowił i to w krystalicznie czystej wodzie. Wyglądały i zachowywały się naturalniej niż woblery. Malutkie pstrągowe idealnie wtapiały się w czystą wodę, a łososiowe po prostu łowiły łososie. Pierwszy łosoś padł w trzecim rzucie, drugi był Moni, a trzeci największy mój, który wziął w pierwszym rzucie. Jeżeli ryby były i miały ochotę coś zjeść, nie grymasiły widząc wahadłówki Igora. Świetne przynęty, dzięki Igor bo łatwo o ryby nie było.