Nie jest to głęboka rzeczka, średnia głębokość przy tzw normalnym czyli średnim stanie około 1m, zdarzają się dołki do 3m ale i płycizny żwirowe.
Tam gdzie rzeczka przerzuca nurt tworzą się fajne wyspy na które zazwyczaj można się dostać przy niżówce i silnych nogach bo nurt w takich miejscach jest potężny i przy głębokości do pasa potrafi zwalić i zabrać silnego chłopa.
Dodatkową atrakcją jest to, że woda w rzece jest o kilka stopni podgrzana dzięki bodaj 8 elektrowniom znajdującym się w jej górnym biegu.
Rytm tego Reńskiego dopływu jest w znacznej mierze podyktowany migracją tarłową reńskich ryb i zależności od przyborów jesienno zimowych.
Z grubsza wygląda to tak, że po listopadowo-grudniowej wyższej wodzie wchodzą jazie, bolenie i turbo-jazie czyli hybrydy tych dwóch gatunków.
Wszystkie te trzy gatunki pozostają w rzece w ponad "normalnych" ilościach mniej więcej do 2 tygodni po tarle potem większość wraca do Renu i wypada to mniej więcej na koniec marca, z początkiem kwietnia wchodzą do rzeki brzany w podobnych mega ilościach... Pod koniec maja brzany wracają do macierzystej rzeki.
Oczywiście jakieś tam niewielkie ilości każdego gatunku pozostają.
Najmniejsza migracja występuje wśród kleni bo i kleni na tym odcinku Renu, który sąsiaduje z Lippe jest niewiele.
Klenie są stałymi mieszkańcami owej rzeczki i obok olbrzymich leszczy doskonale biorących na spinning,- mój największy miał ok 75cm i sporych karpi można je łowić przez okrągły rok. Z ryb migrujących są jeszcze trocie, łososie, alozy i węgorze.
W przyujściowym odcinku, obecnie wyłączonym z wędkowania można się było kiedyś nałowić do bólu rąk wszelkich rzecznych ryb z sandaczami włącznie przez okrągły rok. Rozkłady dzienne po 20 rekordowych jazi, kleni, brzan nie dziwiły nikogo.
Szczupaków nie ma prawie wcale, ale jak się już trafi to metrówka, okoni jest sporo ale nędznych czyli takich do 30cm więc nie warto sobie nimi zawracać głowy.
Sandacze zapuszczają się niezbyt głęboko w Lippe, zazwyczaj podczas wysokiej wody na przyujściowe rozlewiska gdzie wespół z boleniami dokonują rzezi narybku...
Najchętniej nad Lippe zaglądam od grudnia do połowy maja (czyli do rozpoczęcia okresu ochronnego dla brzan) chyba, że harekterystyczne brzanowe kopczyki pojawią się wcześniej, co jest dla mnie równoznaczne z koniecznością samoograniczenia się...
Latem zaglądam chętnie pod warunkiem, że żuki majowe już latają albo roi się ważka i łowię w kilku idealnych do tego miejscach klenie z powierzchni co zawsze jest super polowaniem. Jesień odpuszczam dla dużych Reńskich ryb, bo niestety doba za krótka a jesienne maratony w trakcie których pozostają gigantyczne zaległości w pracy o życiu rodzinnym już nie wspominając, coraz częściej przekraczają moje starcze siły....
Ps 1
Na zdjęciu wobek od Leszka Dylewskiego "igiełka", który oprócz swojej wybitnie boleniowej pracy,- boleniowy nie jest w żadnym calu.
Łowienie nim boleni wymaga bardzo starannego dopracowania całego zestawu,- wędka, żyłka i hamulec, w przeciwnym razie kaleczy się tylko niepotrzebnie ryby....
Miejsca w których jest on skuteczny, tez trzeba okroić z takich gdzie trzeba stoczyć walkę na 2-3 metrach kwadratowych.
Ps 2
Dziękuję za słowa uznania i wszelkie gratulacje. Jestem pewien, że większość z Was miała by takie same jak nie lepsze wyniki na tej rzeczce
Użytkownik Rheinangler edytował ten post 23 styczeń 2017 - 20:23