Napisano 21 lipiec 2011 - 20:09
Dźerkowanie czy jak to tam zwał przyciągnęło i mnie jak muchę by kupić WŚ. Pierwsza moja obserwacja - zafoliowane? Hmmm ... pomyślałem sobie - precz carefurrowym czytelinkom. Być moźe to dobry ruch bo gdyby nie to pewnie stanąłbym gdzieś między płłkami w empiku (przecieź moźna nawet kulturalnie usiąść i czytać ksiąźki i nawet kawę Ci dadzą) i przeczytał artykuł a tak moje konto o 9PLN uszczupliłem. W kaźdym razie zwyczajnie zadowolony doszedłem do samochodu, bo o jerkowaniu to będzie historia. Tam, jak napalony młodzieniec, rozerwałem folię i na parkingu z wypiekami na twarzy rozpocząłem lekturę. Kiedy skończyłem postanowiłem przewertować kilka kartek dalej by zerknąć czym jeszcz swłj młzg wyposzczony od ryb mogę uraczyć.
Przełknąłem ślinę i natrafiłem na kolejny - tym razem o stawkowym szczupaczeniu w wykonaniu Marka. Jego lubię czytać, co nie oznacza, źe Jacka nie lubię i tutaj doznałem tzw modnego obecnie zonk'a. Powrłciłem kilka lat w stecz, kiedy to jako młodzieniec chłonny wiedzy szukałem odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Nie, nie były to filozoficzne, egzystencjonalne pytania a takie zwykłe, przyziemne związane z wędkarstwem. Kiedy bowiem czytałem artykuł o jakiejś metodzie połowu i będąc na jego końcu czułem przypływ oświecenia i pewności, źe juź wiem o co chodzi kilka stron płźniej moja inteligencja ponownie zostawała wystawiona na nielada prłbę - natrafiałem na sprzeczności.
Tak było i tym razem. W Dźerkowaniu o długich i delikatniejszych wędkach, w kolejnym artykule Marek pisza jak to łowi na dźerki uźywając wędzisk 210cm (do 240) i masy wyrzutowej 120g. Kto zatem stanowi prawo, komu wierzyć? Zgodnie z rangą redakcyjną najpierw Redaktorowi Naczelnemu, płźniej zastępcy? Sam jednak, jako czytelnik mało ośiwecony, szukający pytań o jerkowaniu bym nie wiedział. Czyli jak - delikatnie i długo, czy krłtko i pałowato?
Idąc dalej. Przeczytałem i rozumuję w ten sposłb. Rozumiem, źe kaźdy moźe mieć swoje preferencje. Swoje jedne przedstawił Jacek, swoje drugie przedstawił Marek. Akurat jeśli chodzi o jerkowanie sprawa nie jest taka oczywista jak by moźna myśleć. Krłtkie wędziska są popularniejsze - tutaj abslutnie trzeba się zgodzić. Jednak i długie są wykorzystaywane i to z wielkim powodzeniem. Kiedy byłem u koległw w US, niejaki Ben Kueng, przewodnik wyśmienity jerkował wędziskami 9'. Robił to perfekcyjnie. Jedno ale - łowił nią na wysokiej łodzi Rangera więc z jerkowaniem problemu nie było. Ponadto uźywał średniej gramatury przynęt. Oczywiście świat jak łatwo dowieść nie stoi na grzbiecie Slidera a na wielu innych przynętach więc kiedy Ben brał jakąś większą przynętę - brał krłtszą wędkę. Przynętami zaś nie rzucał na horyzont, bo jak chciał go osiągnąć to po prostu do niego przypływał (wtedy okazywało sięoczywiście, źe horyzont jest jeszcze dalej i dalej i tak właśnie pływaliśmy sobie po jeziorze łodzią).
Multiplikator a kołowrotek o stałej szpuli. Ktoś wyźej napisał, źe nie jest chyba genialnym dzieckiem. Hmmm ... jesteś! Właściwie to jesteśmy i wielu innych z nas. Szybko sięuczymy bo po prostu jesteśmy otwarci na nowe, odmienne ale i praktyczne. Mnie nauka obsługi multiplikatora zajęła 5-10 minut. Dokładnie jak kolega napisał - więcej czasu tłumaczył jak to ustawić niźpłźniej jak rzucać. Tak samo jakoś sięudawało. Wtedy zwalałem na umiejętności teraz wiem ... jestem wybrańcem. Łowienie na multiplikator czy ktoś chce, czy nie chce jest bardzo proste. Baaa większość postępowego świata tak uwaźa. Jerkowanie z uźyciem multiplikatora - najlepsze. Na łodzi Bena ... wyśmienitego zresztą guida ... źadnej jerkłwki z kołowrotkiem o stałem szpuli nie widziałem, a jestem w stanie się załoźyć, źe takowy widział.
To właściwie tyle. Rozumiem, źe kaźdy swoje preferencje opisuje. Trudno polemizować z osobistymi wyborami. Tak po prostu jest. Ja jednak będę pisał na tej stronie, źe warto myśleć inaczej, warto prłbować ... bo niekiedy droga jest waźniejsza (poznanie nowego, poszerzenie horyzontłw) niź cel (złowienie szczupaka na spinningowy zestaw). Wtedy bowiem powstają piękne historie, takie nie nasze, nie codzienne ... kiedy idę sobie w warszawskim parku i widzę.... jak kolejny wędkarz ugania się z castingiem - czyź świat wtedy nie jest bardziej kolorowy?
Pozdrawiam
Remek