Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Dorsze 2011


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
45 odpowiedzi w tym temacie

#21 OFFLINE   MIGOTKA

MIGOTKA

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1197 postów
  • LokalizacjaDal niedaleko Oslo
  • Imię:Marek
  • Nazwisko:szymczak

Napisano 12 sierpień 2011 - 07:25

r_embedded

Kijek Xzoga wlasnego zbrojenia. Multik ABUrevo stx. Przyneta produkcji Tadzia Tlejlaxa .

#22 OFFLINE   Friko

Friko

    SUM

  • Super moderatorzy
  • 18633 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 12 sierpień 2011 - 14:58

to forum popiera metodę C&R


Zgadza się i nic w tym względzie nie uległo zmianie. Z tego co sie orientuję to połów dorsza nie kłóci się z C&R - zwłaszcza przy łowieniu na płytszych łowiskach. Wędkarstwo morskie nie zawsze musi kończyć się zamrażarką z mięsem i mam nadzieję że w tym wątku będziecie w stanie to pokazać. Jeżeli jednak któreś ze zdjeć jest niezgodne z regulaminem, to proszę o jego usunięcie. Przypominam że zasady punlikacji zdjęć można znaleźć tu:
http://www.jerkbait.pl/forum/index.php?t=msg&th=5362& ;amp ;start=0&

#23 OFFLINE   Taps

Taps

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1190 postów
  • LokalizacjaKraina Wiecznych Łowów
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:Osiński

Napisano 12 sierpień 2011 - 23:01

:D
.

Załączone pliki



#24 OFFLINE   gregon

gregon

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 8 postów
  • LokalizacjaBergen Norwegia

Napisano 17 sierpień 2011 - 21:57

Witam. Proponuję odstawić dorszowe stereotypy do lamusa. Da się łowić te ryby regularnie w bardzo płytkich wodach, zarówno na norweskich łowiskach, jak i w Bałtyku. Bez żadnych pał i pilkerów, wystarczy lekki spiner lub średnia muchówka. Wielkość łowionych ryb z takich miejsc rzadko powala, ale wolę patrzeć jak trójka odpływa, niż wytargać głębinowego klocka z pęcherzem w pysku. Zresztą niespodzianki się zdarzają. Znajomy trafił dorsza ponad 20kg na 3-metrowej wodzie.
Moje najlepsze dorszowe łowiska mają 1-8m głębokosci. Są to głównie kamienne rafy i piaszczyste łachy w ich pobliżu (często w mało malowniczych okolicach portowych :wacko: ). Jeżeli w takim miejscy tworzą się wyraźne prądy i rosnie morszczyn to szanse mamy spore. Nowe miejsce trzeba sprawdzić o róznich porach doby i roku. W zachodniej Norwegii najlepszy okres na połowy z brzegu to wiosna i jesień. Często ryby zaglądają tylko na godzinę, dwie w ciagu doby po czym znikają, tak wiec najlepsze eldorado w złym momencie może wydawać się pustynią. Pomijając pływy najlepsza pora to zmerzch i świt, ale da się łowić całą noc, a zcasem i dzień. Gdy ryby intensywnie żerują wrażenia sa niezapomniane :D Można podać muchę, lub rippera upatrzonemu na metrowej wodzie.
To oczywiscie Norwegia, ale jakiś rok temu znalazłem (chyba w WW) artykuł z fotorelacją o połowach bałtyckich dorszy z brzegu. Oczywiście panowie łowili na filety, głównie w nocy, ale ryby brały podobno nawet w wodzie do pasa. Jeżeli dało się z gruntu to da się na spina i muchę. Polecam gorąco spróbować, bowiem dorsz z płytkiej wody to zupełnie inny przeciwnik niż z kutra na pilkera. Najtrudniej namierzyć ryby, potem juz górki.
pozdrawiam


#25 OFFLINE   Tarłoś

Tarłoś

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 896 postów
  • LokalizacjaGdańsk
  • Imię:Tomasz
  • Nazwisko:Tarłowski

Napisano 17 sierpień 2011 - 22:04

:D
.



Witam,
ale to przecież nie dorsz!!!!!!

#26 OFFLINE   gregon

gregon

    Nowy

  • +Forumowicze
  • Pip
  • 8 postów
  • LokalizacjaBergen Norwegia

Napisano 17 sierpień 2011 - 22:30

A kto twierdzi, że na zdjęciu jest dorsz? Jestem tu nowy, więc może nie znam lokalnych zwyczajów :blush:Po mojemu tytuł wątku Dorsze 2011, więc raczej o nich piszemy, a czarniaki i rdzawce na doczepkę ;) A może się mylę?

#27 OFFLINE   witek

witek

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 960 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 18 sierpień 2011 - 07:30

Jak to nie dorsz? W marketach występuje pod nazwą dorsz atlantycki :mellow:

#28 OFFLINE   Tarłoś

Tarłoś

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 896 postów
  • LokalizacjaGdańsk
  • Imię:Tomasz
  • Nazwisko:Tarłowski

Napisano 18 sierpień 2011 - 16:00

Jak to nie dorsz? W marketach występuje pod nazwą dorsz atlantycki :mellow:



A no tak sorki :lol: :lol: :lol:

I jest jeszcze pstrąg lososiowy :lol: :lol:

Pzdr.
Tarłoś

#29 OFFLINE   szwagier

szwagier

    Forumowicz

  • Forumowicze
  • PipPip
  • 97 postów
  • Lokalizacjapruszków

Napisano 06 styczeń 2012 - 21:20

Wędkarstwo morskie - dorsze i moje chyba pożegnanie z tego typu imprezami…
Po miesiącu wyczekiwania na sensowną pogodę okazuje się, że dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia wreszcie robi się pogoda na wypłynięcie, więc drę co sił z Pruszkowa do Władysławowa. Okazuje się, że nawet mam z kim jechać , zabieram kolegę, który niestety nie na ryby, ale ma sprawę w Pucku. Szkoda, że ze mną nie wypłynął, ale dobrze że miałem z kim jechać, bo nie lubię samotnej jazdy samochodem.
Wypłynięcie o 7 rano na „Feniksie”, pogoda jak na ostatnie dni grudnia zarąbista: temperatura na plusie i prawie bez wiatru, aż wydaje się to niemożliwe po miesiącu sztormów.
Oprócz fantastycznej pogody dowiaduję się, że będę płynął z ekipą mistrzów Polski w wędkarstwie morskim. Jaram się jak nie wiem co, że może czegoś się od nich ciekawego nauczę, podpatrzę i będę mógł zaimponować na kolejnym rejsie moim kolegom. Mało tego, mimo, że zaspałem, udaje mi się zająć moje ulubione miejsce na kutrze czyli środek rufy - zapowiada się tak, jak nigdy dobrze
Ok., wypływamy. Tego mi było trzeba, bo końcówkę roku 2011 miałem strasznie nerwową i potrzebowałem jak wody jakiegoś odbicia od codziennych problemów.
W czasie odbijania dowiaduję się, że człowiek, który jest mistrzem Polski w wędkarstwie morskim ma tego dnia 53e urodziny. Troszkę się wystraszyłem, jak zobaczyłem, ile butelek zaczęło krążyć po kutrze, ale pomyślałem sobie – mistrzowie Polski – to pewnie wiedzą, co robią: wypija po kielonie i będzie ok.
Ekipa mistrzów Polski liczy około 10ciu, może 15stu osób, ale dostaje kolejną super wiadomość, że dwa stanowiska obok mnie stoi właśnie ten człowiek, który zdobył to mistrzostwo. Myślę sobie: jest super.
Schodzę do tylnej mesy, patrzę, a tam nawet wyspać się można: siedziało parę osób i piło piwo. Na pytanie, czy mogę się położyć bardzo chętnie podali mi koce. Było super: podczas zasypiania słuchałem, że to poważni ludzie, mają firmy itd. Jak już drzemałem w drodze na łowisko chodził szyper i zbierał pieniądze za rejs. Coś mi przemknęło, że to widzę, ale powiedziałem sobie, że później zapłacę. Szyper był tak grzeczny, że nawet nie zbudził mnie , zapłaciłem dopiero przy wysiadaniu chyba jako jedyny. Dziękuje za nieobudzenie, bo mało spałem tej nocy i sen dobrze mi zrobił.
Dopływamy na łowisko. Jak to ja - zamiast szykować się do wędkowania, biorę się za obserwację tego, co mistrzowie mają powiązane i o czym rozmawiają.
Tu przeżywam pierwsze poważne rozczarowanie - rozmowy są o tym, ile kto ma zamówień na ryby- ja typowy mięsiarz -ale to przecież mistrzowie Polski – SPORTOWCY! To, co mieli powiązane, bardzo mnie zaniepokoiło, bo mieli przynajmniej po trzy przywieszki, a na pikerach po trzy kotwice. Pierwszy raz w życiu takiego coś widziałem – kotwica na górze pikera, kotwica na dole i jeszcze jedna na dole na 5cio- czy 10ciocentymetrowym przyponie.
Zostaje przy swoim - leciutka wódeczka, 100g wyrzutu, cieniutka lineczka 0.14mm, jeden malutki twisterek jako przywieszka i pikerek 140 gram mimo, że mnie straszą 200gramowymi i grubiej.
W odsieczy mam solidniejsza wędkę, ale zostaje przy tym zestawie, mimo ze mam słabe doświadczenie z wodami we Władku, tzn. z głębokościami. Łapię przeważnie w Łebie, czasami w Darłowie, a tam wody o połowę mniej.
Zaczynamy łapać. Ładnie mi biorą na ten mój delikatny sprzęt z opadu, więc zostaję przy tym. Gdy mam 6 sztuk zerkam do skrzynki mistrza Polski. Ma 7 – myślę dobrze jest , całkiem nieźle mi idzie. Ja na jedną kotwicę i jeden haczyk i mam tylko o jednego mniej od mistrza, który ma wszystkiego po 3 (kotwice i haczyki).
Łapię dalej, a mistrzowie piją coraz więcej. Jestem przerażony, bo zaczynają plątać linki swoje i innych w takich ilościach, że tylu splątań nie widziałem na innych kutrach przez całe rejsy, co tu po jednym zarzuceniu. Bluzgają przy tym tyle, że ja – człowiek, który bluzga jak szewc - nie daję z tym rady. Zaczynają włazić w nie swoje stanowiska pod hasłem, że oni potrafią, że oni są mistrzami. Rozpoczyna się mój dramat, ale dobrze, że mam koło siebie dwóch fajnych ludków. Po rozmowie okazuje się, że to policjanci. Nie bardzo lubię policję , ale tych ludzi polubiłem od razu, zwłaszcza starszego z nich o imieniu Fabian. Pomaga mi przetrwać ten rejs, bo potrafi wszystko obrócić w żart. Ja jestem trochę inny od niego i generalnie wolę rękoczyny, jak słowo nie pomaga, ale on hamował mnie przez całe 9 godzin rejsu – wielkie dzięki.
Łapię cały czas, daleko od łódki, no i mam miejsce – środek rufy - prawie mnie nie zaczepiają swoimi pikerami - ryb mi przybywa – mistrzowie tylko wiążą i bluzgają, efektów nie mają, mało tego - zaczynają się plątać z moimi sąsiadami, pouczać ich i mnie i włazić nam w stanowiska z wędkami. Co najgorsze, zaczynają się mocno kiwać, mimo, że fali prawie nie było, stan morza - około dwójeczki. Przy siadaniu na ławki zwalają sobie z nich sami torby i próbują to przybijać naszej trójce, ale Fabian się nie daje i obraca wszystko w żart. Odporny naprawdę gość, bo nalali mu wody do torby, nawrzucali śmieci i kilka razy wybierali swoje pikery z jego torby, a on z uśmiechem tylko pytał, czy mają pozwolenie na przeszukanie jego torby wędkarskiej.
Ja cierpliwie wyplątuje się z zaczepów mistrzów Polski, nawet dwa razy wyciąłem swój przypon z ich linek, żeby im nie popsuć. Nie mam problemu z uwiązaniem nowego z fluokarbonu. Nauczyłem się to szybko i sprawnie robić na innych wyprawach od Krzyśka z „Morsa D” w Łebie. Nie wytrzymałem dopiero, jak Fabianowi na pikera nawinęli z 10 metrów plecionki, której ze 100 metrów od pół godziny luzem latało po pokładzie. Spytałem, czy ktoś to ma zamiar zwinąć. Gdy usłyszałem jakieś obelgi, wyciąłem to Fabianowi z pikera. I tak nikt by tego nie rozplątał. Dosłownie po 2 minutach znowu lata ze 100 metrów plecionki, nawija się mnie i Fabianowi. Też pytam, co to jest, wisi to z 15 minut i zero reakcji, palę papierosa, nie wędkuję, bo staram się unikać splątań. Mam za cienką i za drogą linkę, żeby poświecić ja dla pijaków.
Nauczony kultury na innych kutrach i tego, że ja zapłaciłem też za ten rejs i że nikt nie ma prawa mi go psuć dla swojego widzimisię. Upalam linkę, która miała oba luźne końce i wędkuje dalej. Mistrzowie cos marudzą trochę i obrażeni zajmują się wreszcie swoimi sprawami. Zaczynają nas zauważać, niemniej dalej siadają sobie w torby wędkarskie, zwalają je i bluzgają co niemiara – ryb już jednak im nie przybywa.
Naprawdę mimo tego, że sam nie piję, nie jestem wrogiem picia na kutrach, mimo, iż przepisy mówią, że załoganci też muszą być trzeźwi, ale bez przesady. W 2010 roku w Łebie na „Morsie D” byłem na rejsie z myśliwymi z Kielc. Wynajęli całą łódkę, ale zagadałem z nimi i wzięli mnie ze sobą , pili chyba jeszcze pokaźniej, ale na wesoło, byli mili, znali słowo przepraszam. Gdy mieli dosyć wędkowania, bo nie widzieli na oczy, zostawiali wędki. Umieli się zachować – no, ale nie byli mistrzami Polski.
Wygląda, jakby moja opowieść dobiegała końca, niestety to nie był koniec mojego dramatu, a też spodziewałem się, że to już koniec, bo wybił ostatni dzwonek po ostatnim zarzuceniu , czas wędkowania się skończył.
Wędkarze wzięli się za pakowanie wędek , załoga za patroszenie dorszy, po wypatroszeniu poprosiłem o zrobienie z moich filetów, co chętnie mi robili załoganci i całkiem dobrze im to szło.
W pewnym momencie podszedł jeden z mistrzów do filetującego – Czesława, bo tak chyba miał na imię ten gość z załogi kutra, i powiedział, że on też chce filety. Pokazał swoje ryby i swoją lodówkę i poszedł na dół się schować. Ja stałem na górze i czekałem, aż Czesiek skończy filetować moje dorsze, aby je wypłukać i obrać z tego czarnego śluzu. Gdy Czesiek skończył z moimi, poprosił, abym podał mu skrzynkę z dorszami mistrza. Było ich tam 7 sztuk, podałem mu, wyfiletował je. Potem pomogłem mu spakować te filety do lodówki mistrza i dalej siadłem płukać swoje ryby. Nagle pojawił się ten człowiek i pyta, gdzie jego dorsze. Powiedziałem mu, że ma schowane do lodówki, potwierdził to Czesiek i parę innych osób. On cos bełkotał, że mu ukradli ryby, ale nawet nie zajrzał do lodówki. Po dłuższej chwili siedząc dalej i płucząc swoje ryby patrzę kątem oka i nie wierzę, bo pijana menda zaczyna pakować moje filety do swojej lodówki. Zaniemówiłem, a później drę się do niego: panie, co pan wyrabiasz? Czesiek w szoku, ja jeszcze w większym, a ten pajac do mnie, co się tak drę i że jak mi mało ryb, to mi dosypie swoich. Powiedziałem, że nie potrzebuje jego ryb, ale niech spieprza od moich.
Po tym zajściu odszedł i chyba coś nagadał na mnie do swojej ekipy i generalnie do wszystkich, bo odniosłem wrażenie, że cos dziwnie na mnie spoglądali. Ale może to tylko moje subiektywne odczucie.
W tym samym czasie Fabian gdzieś siedział w sterówce, ale wyszedł na chwilę – mówię do niego: stary, weź te swoje ryby popakuj, bo mi właśnie chcieli ukraść. Zaczął się śmiać z niedowierzaniem, ale spakował.
Dopływamy do portu. Mistrzowie zwijają się biegiem, ja pomału. Zwijam jeszcze wędki, bo mi się zeszło z rybami, a zresztą lubię postać i pogadać, a i tak musiałem zaczekać na mojego kolegę, jak dojedzie po mnie z pucka.
Nagle Fabian mówi, że nie ma jego ryb. Biega do bram portu, przeszukuje torby mistrzom, że może ktoś przez pomyłkę wziął – niestety, ryb nie odnajduje. Stoję na nabrzeżu jak głupek z pół godziny, wszyscy się rozeszli, a ja nie wiem co mam zrobić - usiąść i płakać czy oddać mu swoje ryby czy co? Na szczęście przyjechał po mnie kolega i powiedział, że mamy mało czasu i musimy jechać. Byłem w takim szoku, że wolałem, aby ten mój kolega bez prawa jazdy jechał do Warszawy niż ja. Fatalnie się poczułem i choć minęło już ponad dwa tygodnie - ja nie mogę dojść do siebie, dlatego to opisałem i bardzo mocno się zastanawiam, czy bałtyckie wyprawy mnie jeszcze interesują. Chyba wolę Norwegię i fiordy i tamtych ludzi, a może wreszcie zadzwonię na policje podczas takiego rejsu, że ekipa pijana, ale nie chciałbym armatorowi tym samym szkody wyrządzić, bo to super gość, umiejący się zachować, pomocny (pomógł mi kwatery znaleźć o 6 rano), pobudził znajomych i w ogóle same plusy. Łódkę ma dość szybką, zatrudnia załogę na poziomie potrafi znaleźć ryby.
A może wreszcie zbiorę się za zbieranie ludzi, którzy chcą powędkować, pogadać, odprężyć się i przeżyć ciekawe chwile, zamiast się nachlać i okraść innych z godności, ryb i nadziei.
Kto dał tym ludziom prawo do zepsucia mi i innym tak wspaniałego dnia? Nie wiem, czemu te ryby zginęły? Czy po prostu jakaś pijana morda ukradła, bo się bała żony, że go naleje, jak bez ryb wróci, czy był to jakiś odwet na mnie – może chcieli moje ukraść, czy mi zrobić na złość – bo pokonałem ich w wędkarstwie z kretesem? A może po prostu nie można zadzierać z mistrzami – a ja ich pokonałem na ich oczach???
Może ktoś z tej ekipy kiedyś to przeczyta i odpowie na nurtujące mnie pytania, a może przetrzeźwieli i ktoś wysili się na przepraszam, a może odda mi za rejs pieniądze, bo mistrzowie jak na mistrzów przystało mieli sponsora, a ja, jak i Fabian i jego kolega byłem za swoje pieniądze, a nie nawykłem do ich wyrzucania w błoto.
Mistrzowie byli gdzieś z bliskich okolic Władysławowa, a ja tam jeszcze wydałem na paliwo,(a jeżdżę dwulitrowym benzyniakiem) i na kwatery.
Trochę łzy w oczach mi się zakręciły, jak sobie przypomniałem ten rejs. Przepraszam za użycie imion, ale może kiedyś Fabian się do mnie odezwie, bo zapomniałem wziąć od niego numer telefonu i nazbieramy na rejs ja swoich, a On swoich znajomych, którzy mają ochotę na wędkarstwo, i popłyniemy bez przypadkowych opoi. W innym wypadku chyba już po około 100tu rejsach kończę moją karierę na kutrach.
Podsumuję jeszcze rejs, bo jakby mistrzów wymazać gumką, to byłby całkiem udany.
Armator – super gość – Feniks.
Obsługa na bardzo dobrym poziomie.
Kuter – dwa dni postoju i pracy dla dwóch osób i będzie ok.
Ryby – dużo drobnych dorszaków.
Miejsce zajęte przeze mnie to pierwsze albo drugie, bo nikt się za bardzo nie wychylał z ilością ryb, ponieważ chyba nie mieli czym , tylko Czesiek tak mniej więcej policzył podczas patroszenia.
Radości:
Dobra pogoda, bo był to 21grudnia 2011, temperatura na plusie i prawie bez wiatru - stan morza 2.
Poznanie Fabiana i jego kolegi.
Dokopanie mistrzom - wszystko mi jedno, czy byli trzeźwi czy pijani – ja im pić nie kazałem.
Smutki:
Wóda wóda wóda
Zarozumialstwo mistrzów.

#30 OFFLINE   witek

witek

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 960 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 06 styczeń 2012 - 21:35

Chyba wolę Norwegię i fiordy i tamtych ludzi,


Witaj na pokładzie. No i przyjmij wyrazy współczucia....


#31 OFFLINE   analityk

analityk

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1892 postów
  • LokalizacjaWrocław

Napisano 06 styczeń 2012 - 21:46

No właśnie.

Ja byłem na dorszach raz - we Władku właśnie - przy okazji pojechałem bo byłem tam z rodziną - zaliczyłem przypadkowe towarzystwo - na powrocie wędkarze w większości turlali się po pokładzie (bo wiało pożądnie a siedzieć ani stać nie dawali rady). Załoga agresywna (też łowili) na zasadzie jak jemu splątać to wojna a jak oni komuś splątać to ok + parę innych zagrywek o których nie piszę.

Więcej na dorsze się nie wybieram - wędkowanie na 80m to nie moja bajka a wódy i hamstwa nie lubię (może kiedyś mi przejdzie bądź ekipa zbierze sie niepijąca).

#32 OFFLINE   Slavobeer

Slavobeer

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1124 postów
  • LokalizacjaWrocław
  • Imię:Sławomir
  • Nazwisko:Sławozbir

Napisano 06 styczeń 2012 - 21:50

Wierzyć się nie chce jak się to czyta... :(

To było klasyczne polskie BYDŁO, bo inaczej tego nazwać nie można.

Proponuję z imienia i nazwiska podać kto to był (ci mistrzowie Polski). Niech wiedzą, a na pewno się dowiedzą, że o nich się pisze i niech ludzie wiedzą jak zachowują się ci ludzie podczas rejsu. Nie mają prawa psuć wyjazdu innym uczestnikom. Co innego jakby byli w swojej ekipie - niech się nawet potopią - ich sprawa, są dorośli.

Współczuję Koledze takiego wyjazdu.
Od dłuższego czasu paru znajomych namawia mnie na spróbowanie łowienia w morzu. Dużo słyszałem o tego typu żłobach, którzy jadą tylko się schlać jak świnie podczas rejsu. Nie żebym był abstynentem :lol: Ale wybiorę się być może wtedy kiedy cały rejs będzie wykupiony przez jedną ekipę, którą znam i której jestem pewny.

Pozdrawiam

#33 OFFLINE   Artur Z.

Artur Z.

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 322 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 06 styczeń 2012 - 22:06

@szwaqier , dramat to co piszesz , ale potwierdzam , kutry to niestety na 10 wypraw 8 to porażka ,
przewaznie na każdym rejsie jest grupa która się nachla i traktuje kuter jako swój (!!!). Aczkolwiek są solidni armatorzy durzych jednostek (admirał , orion) .
Ja od dłuższego czasu darowałem sobie kutrowe rejsy , bierzemy ze znajomymi całą małą łódkę i jest święty spokój.

#34 OFFLINE   szwagier

szwagier

    Forumowicz

  • Forumowicze
  • PipPip
  • 97 postów
  • Lokalizacjapruszków

Napisano 11 styczeń 2012 - 09:05

jest to sposób ale i problem pogodowy, bo jak sie umówic z ludzimi którzy pracuja na etat , wezma sobie wolne 2 miesiace wczesniej na dany dzień a pogody nie będzie?
tak jak teraz chce popłynać we wtorek bo ponoc ma być pogoda- jestem wolnego zawodu-znalazłem tylko jednego który może z pośród kilkunastu

#35 OFFLINE   toms72

toms72

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 159 postów
  • LokalizacjaPruszcz GD

Napisano 11 styczeń 2012 - 12:48

Niestety ale muszę się z Tobą zgodzić kilka razy też mnie to spotkało tyle że zawsze staram się jechać w kilka osób, lub pływam z jak najmniejszej łódki najlepiej takie zabierającej 5-6 osób. Ale powiem też że sotkałem się z sytuacją że szyper nie pozwalał na chlanie na kutrze (od razu przed wypłynięciem powiedział że tego u niego nie ma)

#36 OFFLINE   Pumba

Pumba

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2538 postów
  • LokalizacjaGdynia / Tobołowo
  • Imię:Łukasz

Napisano 11 styczeń 2012 - 13:13

Będąc w zeszłym roku na dorszach kilkanaście razy wypływając z kilku różnych portów w kraju na różnego rodzaju jednostkach mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polskie wędkarstwo dorszowe jest nadal tak prymitywne (począwszy od sprzętu, jakim wędkarze łowią poprzez technikę a skończywszy na kulturze osobistej i ogólnym obyciu), że czasami było mi aż wstyd, że stoję między tymi ludźmi...

#37 OFFLINE   toms72

toms72

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 159 postów
  • LokalizacjaPruszcz GD

Napisano 11 styczeń 2012 - 15:24

Dlatego tak jak pisałem jak jadę na kuter, łódź nie w całości rezerwowany przez 1 ekipę zasada jest prosta ustawiamy się z kumplami zawsze jeden obok drugiego i jakoś problemów większych nie było. Co do prymitywizmu masz rację WhiteWillow sprzęt każdy ma taki na jaki go stać wydaje mi się że masz na myśli tą kosmiczną ilość przywieszek dozbrajane pilkery itd. Pomijam sprzętu bo to już tragedia (miałem kiedyś wypożyczonego nn cw (opisane) 200-300g podbijanie przypominało machanie kijem od szczotki. 0 pracy

#38 OFFLINE   Pumba

Pumba

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 2538 postów
  • LokalizacjaGdynia / Tobołowo
  • Imię:Łukasz

Napisano 11 styczeń 2012 - 15:50

Mam na myśli obwieszanie pilkera kotwiczkami i taką ilość przywieszek na przyponie, że często nie można wbić kotwicy w dolnik, bo krętlik od przyponu blokuje się w przelotce szczytowej.

Co do jakości sprzętu wypożyczanego na kutrach...ehh, rozumiem, że każdy liczy kasę, nawet armator, i przy zakupie kilkunastu wędek i kołowrotków nie są to małe pieniądze ale na Boga, warto by było czasami ten sprzęt przejrzeć i nie wciskać ludziom wędek gdzie z połowy przelotek pozostały tylko stopki, a w tych co zostały nie ma pierścieni czy wielkich jak młynki do kawy kołowrotków, w których rotory można wychylać w obie strony o kilkanaście stopni...Rozumiem, sprzęt nie musi być najwyższej klasy, musi być przede wszystkim odporny na ciężkie warunki i często niewprawione ręce wędkarza, ale wypadałoby, żeby był sprawny i oferował jakikolwiek, choćby najmniejszy komfort łowienia. Niestety tego bardzo często brak.

Jednak nie wszędzie tak jest. Znam jedną jednostkę, gdzie wędkarz wypożyczający sprzęt dostaje do ręki całkiem zgrabnego Dragona Millenium z podczepioną Okumą Salina, co w przypadku większości sprzętu oferowanego na naszych krajowych jednostkach wybija się bardzo wysoko ponad standard :D

#39 OFFLINE   Robson2

Robson2

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 83 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 17 styczeń 2012 - 20:08

Przykra opowieść, ale dobrze napisana. Ciekawie się czyta. Na pewno nie jest to cała prawda o połowie dorszy w kraju, ale oddaje część klimatu panującego na dużych jednostkach dorszowych. Ogólnie polecam dobranie odpowiedniego towarzystwa lub liczenie się z mocniejszymi wrażeniami ze strony współłowiących. Nie raz słyszałem bluzgi względem wędkarzy z konkurencyjnego kutra a i w ramach tej samej jednostki zdarzają się konflikty. Wszystko to sprawa kultury, której w narodzie jakby coraz mniej.

#40 OFFLINE   toms72

toms72

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 159 postów
  • LokalizacjaPruszcz GD

Napisano 18 styczeń 2012 - 15:40

W 2010r dość głośno było o mordobiciu na jednej z większych jednostek wypływających z Gdańska na zatokę




Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych