A co z ginem ?
#1 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 13:36
Lecz cóżem miał ja czynić w latach młodych gdy potrzeba lansu trunkiem z Pewexu czyniła w mej świadomości z liczne spustoszenia? Pomijając zbawienne skutki poczęstowania koleżanek studentek trunkiem z nieco wyższej półki. Pozostało mi pić Gin ! Oczywiście jeszcze gdzieś po drodze była Brandy(Bardinet, niezły skądinnąd,z czarną naklejką 1,6$ za butelkę 0,7 )jednak objawy dnia poprzedniego wykluczały użycie owego smacznego trunku na szerszą skalę
A więc gin! Ale jaki? Oczywiście zaczynało się od Gordona! Teraz, jednak od wielu lat króluje tylko i wyłącznie jeden! BOMBAY GIN !http://en.wikipedia.org/wiki/Bombay_Sapphire Gorąco polecam - bezdyskusyjnie najlepszy gin na świecie
U.
P.S.: Nie mam udziałów, ani nie handluje w/w trunkiem
#2 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 13:53
To, co zaproponowałeś to, Top of the Tops!
#3 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 14:55
masz rację, wieszam na Tobie psa, kota i fretkę, rzucam klątwę, usuwam z testamentu i w ogóleTakoż burbon wykonaniu Jacka Danielsa (tu zapewne liczni jego zwolennicy psy na mnie powieszą) wydał mi się niegodny zainteresowania.
Przyznam, że i u mnie był czas kiedy nie pałalem do rudej wódy na myszach pędzonej i też po doświadczeniach z Jaśkiem Wędrowniczkiem (schlałem się nim jak świnia w wieku 17 lat i wołałem do Neptuna przez muszlę). Później, po kilku latach z obrzydzeniem wziąłem do ust inną whisky tudzież whiskey (nie pamiętam) i mi się odwidziało. Smakoszem siebie określić nie moge bo za cienki jestem w portfelu , ale lubię wychylić coś kolorowego .
Jednak gin jak dla mnie mógłby zupełnie nie istnieć, być może jeszcze muszę do niego dorosnąć i z czasem może smak mi się zmieni. Gdybym miał dostać od kogoś flaszkę ginu, nawet z najwyższej półki to niewątpliwie bym odmówił . Z jałowca to najlepsza jest kiełbasa
Jak dla mnie Jack Daniel's jest wyjątkowy ... wystarczy na nick popatrzeć .
Pozdrawiam
Na zdrowie!
#4 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 15:02
Jakoś tak wychodzi, że nawet się pół butelki nieszczęsnego Gordona chłodzi w zamrażalce, zaraz chyba kogoś po tonik poślę
W eirie jakiś dobry w miarę kupowałem, ale za licho nie pamiętam co to było
#5 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 16:42
#6 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 19:34
Kuba próbowałeś to powiedz, tylko problem sobie smak przypomnieć bo kilka gatunków było .
#7 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 19:40
Choć opstatnia impreza mogłaby posłużyć jako temat na efnaście wątków - ilość odmian mocnych trunków - wszystkich łatwopalnych, robiła wrażenie.
Koledzy z Węgier tez stanęli na wysokości, do dziś pamiętam ich Palinki
#8 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 19:45
Ale ktoś mądry złoty płyn zwany potocznie browarem wymyślił jako niezawodne lekarstwo na takie dolegliwości
#9 OFFLINE
Napisano 01 wrzesień 2011 - 21:42
#10 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 06:21
Dla mnie tylko czysta
#11 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 09:20
Szanowny Kolego !Macie dziwne podniebienia, jak stwierdził pewien kolega, dentysta.
Dla mnie tylko czysta
Ja tu staram się propagować szlachetne trunki, a wy mi z czystą wyjeżdżacie! Czystej nie pije od lat wielu a jeśli już muszę (np silne przemarznięcie) to wyłącznie ABSOLUT.
U.
#12 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 09:38
Ale że w ginie można się zakochać, to fakt. Cztery lata temu na Lofotach nasz kolega Piotrek Gadomski przez tydzień pił tylko gin z tonikiem Ze swojej strony mogę polecić inny drink, o ile dobrze pamiętam Butchers’ Club – gin, sok lub syrop z limonki, grenadyna, białko z jednego jajka, kruszony lód. Podaje się wymieszany w shakerze, odcedzony. Z syropem z limonki jest słodszy, dla mnie za słodki. Trochę damski, ale na lato ujdzie…
#13 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 12:33
A z Ginem mam jedno wspomnienie, dziwne, sam nie wiem czy bardziej miłe i klimatyczne, czy nie.
Po nocy mocnej popijawy ginowej - skończylismy pewnie koło 3-4, zrywamy się chyba na 6 nad wodę. Łowimy w grudniu, pod Strażnicą (wtedy to był odcinek graniczny i łowienie było od okreslonej godziny, co dawało czasem możliwość łowienia ze dwie godziny w mroku iście średniowiecznym). Piłujemy we 3 wodę, każdy siłą woli walczy z UFO usiłującym go porwać i coraz bardziej czuję zblizanie się anal-probe
Cały czas w dyni dzwoni, kac tak straszny, że powinno to być zabronione. Co chwilę gin burknięciem przypomina o swojej obecności. Jest ciemno, świeci tylko śnieg z góry opodal. Powoli wstaje świt, a 3 coraz bardziej chrzęszczące roboty nadal piłują wodę, bez cienia litości dla siebie. Woda dymi, jakby się gotowała. W końcu zrobiło się już jasno i wypełzamy z wody, wracamy na kwaterę. Coraz trudniej, coraz trudniej. Naprawdę zaczynamy chrzęścić przy każdym kroku. Od jajek w dół jesteśmy glazurowani lodem. Doczołgujemy się na kwaterę jak robi się cieplej, termometry pokazują -14...
#14 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 12:45
Mi się gin jeszcze długo będzie kojarzył z Lofotami. Z tym, że ja piłem również rum. Po uczciwie przepracowanym dniu siadaliśmy w drewnianym rombu, otwieraliśmy na oścież okna, bo nie ma to jak łyk zdrowego powietrza rozkręcaliśmy na maksa grzanie, co by nie skostnieć i sączyliśmy trunki pod żelki haribo. Przez siedem dni non stop tylko i wyłącznie ryby, alkohol, cytryna i żelki… Pod koniec wyjazdu człowiek srał jak kaczka…
#15 ONLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 12:48
Słowo harcerza, białko to podstawa, z niego robi się taka wizualnie atrakcyjna pianka na powierzchni.
Mi się gin jeszcze długo będzie kojarzył z Lofotami. Z tym, że ja piłem również rum. Po uczciwie przepracowanym dniu siadaliśmy w drewnianym rombu, otwieraliśmy na oścież okna, bo nie ma to jak łyk zdrowego powietrza rozkręcaliśmy na maksa grzanie, co by nie skostnieć i sączyliśmy trunki pod żelki haribo. Przez siedem dni non stop tylko i wyłącznie ryby, alkohol, cytryna i żelki… Pod koniec wyjazdu człowiek srał jak kaczka…
Piekne polarne klimaty
Kaczory
#16 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 12:53
Ale nie żałuję, bo chyba do końca życia nie zapomnę smaku świeżego halibuta, zębacza, brosmy no i oczywiście dorsza + dobrego kielicha. No ale basta, bo zrobię z tego wątku rybno-kulinarny, za co niechybnie zostanę pozbawiony praw użytkownika…
#17 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 13:01
Ok, tym białkiem kurzym mnie dobiłeś
A z Ginem mam jedno wspomnienie, dziwne, sam nie wiem czy bardziej miłe i klimatyczne, czy nie.
Po nocy mocnej popijawy ginowej - skończylismy pewnie koło 3-4, zrywamy się chyba na 6 nad wodę. Łowimy w grudniu, pod Strażnicą (wtedy to był odcinek graniczny i łowienie było od okreslonej godziny, co dawało czasem możliwość łowienia ze dwie godziny w mroku iście średniowiecznym). Piłujemy we 3 wodę, każdy siłą woli walczy z UFO usiłującym go porwać i coraz bardziej czuję zblizanie się anal-probe
Cały czas w dyni dzwoni, kac tak straszny, że powinno to być zabronione. Co chwilę gin burknięciem przypomina o swojej obecności. Jest ciemno, świeci tylko śnieg z góry opodal. Powoli wstaje świt, a 3 coraz bardziej chrzęszczące roboty nadal piłują wodę, bez cienia litości dla siebie. Woda dymi, jakby się gotowała. W końcu zrobiło się już jasno i wypełzamy z wody, wracamy na kwaterę. Coraz trudniej, coraz trudniej. Naprawdę zaczynamy chrzęścić przy każdym kroku. Od jajek w dół jesteśmy glazurowani lodem. Doczołgujemy się na kwaterę jak robi się cieplej, termometry pokazują -14...
Wędkarstwo ma być przyjemnością, takoż i alkohol. Królowa Matka pijała Gin codziennie ale niewiele! I co - dożyła setki! Keine masochismus i w piciu i w łowieniu! Minus 14 brrrr
U.
#18 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 13:12
Jeden z bardziej konkretnych wypadów zaliczył znany niektórym nasz szwedzki towarzysz Piotrek Orłowski. Siemianówka, poniżej -25 stopni, wiatr w porywach do 60km/h… Jaka była odczuwalna, strach pomyśleć. Ja bardzo źle znoszę taką pogodę, nie mam warunków fizycznych. Dlatego nie stronię od gorącej herbatki z „kropelką” czegoś mocniejszego
Większość wspomnień alkoholowo wędkarskich kojarzy mi się z zimnymi porami roku, upały jakoś nie sprzyjają drynkowaniu na rybach. Podobnie jak kac, niestety.
#19 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 19:43
Natomiast wszelkie mocne trunki począwszy od rumu, poprzez czystą, spirytus, cognac, whiskey, bourbon a na łąckiej śliwowicy kończąc smakują mi z mocną herbatą oraz dużą ilością cukru i cytryny zawsze i w każdych warunkach.
Wasze zdrowie Panowie
#20 OFFLINE
Napisano 02 wrzesień 2011 - 20:28
noooooo Bombay ( ale jeszcze ten 47 procentowy ) jako Gimlet - mmm pychota , polecam
Pzdr.
Tarłoś
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych