Wędkarze płacą za wędkowanie(składają się na opłaty dzierżawne) i za możliwość z korzystania z pożytków(ryb), które to są własnością Skarbu Państwa. Kąpiący, kajakarze, żeglarze i itp., nie czerpią pożytków z korzystania/użytkowania z wody. Choć to do końca nie jest prawdą bo taki żeglarz płaci za: wodowanie/wyciąganie łodzi, postój w porcie, zimowanie łodzi. Musi też zdać stosowne płatne kursy aby nabyć uprawnienia do żeglowania. Także Romku chyba się mocno zagalopowałeś.........
Nic się nie zagalopowałem. Nie chcę tych pożytków(ryb) Ale chcę je tylko łowić. Żeglarz za samo korzystanie(pływanie) nie płaci. To co wymieniłeś to żadne opłaty za korzystanie, co najwyżej - można je nazwać towarzyszącymi. A wędkarz to gratis łódkę na stanicy zwoduje? Wodowanie to konieczność korzystania z parkingu(płatna usługa) A parking - a ze składek wędkarzy. Łódkę też możesz przezimować - za opłatą - chociaż infrastruktura - niby wędkarzy - ze składek zbudowana.
Widzę, że Koledzy sceptycznie podchodzą do pomysłów. Ale ... ryb dla wszystkich w ilościach przewidzianych regulaminem nie ma szans wystarczyć. A tak na przysłowiowy "chłopski rozum" - czy nie korzystniej dla uprawianego hobby było by aby takie właśnie pomysły były realizowane? Połowić do bólu rąk... A zabrać - te kilka rybek w roku. Chyba nikt dziś w Polsce z głodu nie umiera, baaa... chyba nawet głodni to na własne życzenie, gdy się odchudzają.
Tak szczerze - ile tych drapieżników łowicie na przeciętny wyjazd? Jaki sens - popływać kilka godzin bez brania. Posiedzieć - wrzucić kilogramy zanęty i złowić kilka leszczyków?
Na łowiskach towarzystw wędkarskich( formalnych i takich umownych) taka świadomość już istnieje. Realne limity. Płatne zabierane ryby.
To może w taką właśnie stronę to powinno pójść, zamiast utrzymywanie za wszelką cenę tej dzisiejszej fikcji...
Nie ma i nie będzie "stoliczku nakryj się".