Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


890 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

766 gości, 12 anonimowych

drChlubicz, Bing, daniel., didiunik, Krzysiek22, Artek, janusz.be51, Niusio99, Duch, popper, Trociarz, lenny, Klimas, RybkaWoleju, mario83, Google, tomi101, M@W9, Zybi81, versicolor, Vuko, guciolucky, tibhar, Kosa, Darrek7474, Adi_DBF, Okonek@123, Jarek1970, Milan, pyotreq, michal_s, Novis, DonF, bob74, jacek.hetflaisz, hektor7901, Łukasz 24, Olsztynteam, piotr07, freshwater, piotr., Griga22, Jankaraś, wielkaryba, Matss87, sez, martek, TOMWIL, peryskop, piotrekp, krzysztof1983, croock, ANTONY, Piterson, gienio08, mirekk, highvoltage, radeks, Gold Tinca tinca, Sławek77, Intro, okoniowy, Guzu, M@lini@k, Łukasz W, Kcpsp, hydropsyche, szpiegu, Trociowy, Krzysiek184, Majkel S, jasku10, ObraFM, RedJin, leszek258, malinabar, PawloGr, jR303, walkul, pmiszk1, funkarp, grisha, peterrybka, wrozyn, karpiu08, siarq, 1sid, Halucynogeniusz, maku79, dante, krzych742, GBartek89, Pietruk, pablo__20, GrzesM, morales, Miru, Konstanty, Pumba, Tokarz 2000, TeDDyBoY, dd300, mazur 17, TOMIS1975, kondzio 77, Sandre, kolpi, elpojo, maro zebaty, ehhooo, JACOB01, bartosz311287, Łukasz90, LASOTA1974


- - - - -

Na ziemi reniferów


Po przydługim, acz rozrywkowym rejsie do Nyneshamn i blisko 13 godzinach spędzonych w samochodzie załadowanym „pod korek”, docieramy do Laponii zmaltretowani. Jest trzecia w nocy, a na zewnątrz ledwie półmrok, który jednak wystarczy aby podziwiać miejscowy krajobraz. Rozpoczął się drugi tydzień upalnego sierpnia, a nasza wesoła, 4-osobowa ekipa zamiast lepić babki na plaży, zawitała właśnie w okolice miasteczka Arvidsjaur, skąd niedaleko już do Północnego Koła Podbiegunowego. Wysiadamy z samochodu w krótkich rękawkach, co nie zdarza się często jak na tę szerokość geograficzną. Wokół las, woda i niezmącony, nieco upiorny spokój malutkiego miasteczka.



Ciepła i bezchmurna noc nie przeszkadza w niczym krwiożerczym komarom z piekła rodem, które szybko wypędzają nas do wnętrza domku. Nikt nie ma już siły rozpakowywać Nissana z tych wszystkich tub, toreb, woderów i robionych w pośpiechu po drodze zakupów. Stać mnie tylko aby spod sterty tej bezkształtnej, bagażnikowej masy wyszarpnąć butelkę „single malta”. Wznosimy toast za rozpoczynającą się właśnie przygodę i po chwili nieprzytomni ze zmęczenia padamy do łóżek.

Przez następne 10 dni testujemy parę różnych łowisk i kilka razy zmieniamy miejsce pobytu. Obraz wart jest więcej niż tysiąc słów, więc niech przemówią zdjęcia, które znajdziecie poniżej. Opowiedzą Wam o bajkowym wędkowaniu w dzikiej Laponii i zachęcą, mam nadzieję, aby odwiedzić ten nie tak przecież odległy od nas zakątek. Oczywiście nie wszędzie połowiliśmy tak jakbyśmy oczekiwali, choć wszystkie miejsca wyglądały bardzo obiecująco. Niestety, im bardziej na południe się przemieszczaliśmy tym woda była cieplejsza i nierzadko pokryta roślinnością aż do samej powierzchni lustra. Nie udało się nam więc tam „dobrać do miodu”, ale to dziś już przecież bez żadnego znaczenia.

W Szwecji byłem na rybach już pewnie kilkadziesiąt razy i zawsze chętnie tam wracam. Gdyby jednak ktoś powiedziałby mi, że mogę wyruszyć za morze jeszcze tylko jeden, ostatni raz, to wybrałbym właśnie Laponię. Jest dla mnie bowiem jak taka europejska Kanada – zasobna w ryby, dzika, odludna i bardzo piękna.



Gdańsk opuszczamy 7-ego sierpnia.



Już gdzieś na północy. Przerwa na posiłek. Wyjątkowo ciepło jak na Laponię.



Rano trzeba rozpakować „majdan”.



Niecałe 2 godziny potem wyruszamy na pierwsze kajakowe wędkowanie…



Kajaki trzeba wpierw jakoś zwodować.



Łowimy na dziewiczych jeziorach, nie ma tu gdzie wypożyczyć łodzi i silników.


Jakąś godzinkę później jesteśmy wreszcie na wodzie.



Kamil leje mi tyłek spinningiem. Ciągnie garbusa za garbusem.



Łowienie z kajaka jest super, ale trzeba się przyzwyczaić i mocno ograniczyć ekwipunek.



Czas na lunch na jakimś bezludnym brzegu.



I na kawkę oczywiście.



Wpływamy w rzeczkę prowadzącą do następnego jeziora.



Jak w Kanadzie, tylko nie ma miśków. Jesteśmy tu absolutnie sami.



Od czasu do czasu niewielki szczupaczek…



Albo okonek…



Nazajutrz jedziemy na prywatne, leśne jezioro. Długo na to czekałem.



Wpierw należy zorganizować sobie pływadełko.



Pływamy, rzucamy, zmieniamy muchy…



I nic się nie dzieje. Jesteśmy mocno wkurzeni, bo wiemy, że mieszkają tu grube ryby.



Wreszcie! Zmiana techniki na suchą muchę (duży chrust) i piękna ryba na wędce.



Mam jakiegoś potwora. Hol przeciąga się już parę ładnych minut.



Nie wierzę. Tego się nie spodziewałem. Palia arktyczna w rozmiarze XXL (jak na Szwecję).



Jestem spełniony i dziś już mogę sobie co najwyżej pooglądać śliczne widoki.



Płyń rybko i dziękuję!



Niecałe pół godzinki później…także na chrusta. Branie słyszałem 200 metrów dalej.



Adaś walczy 15 minut, a jego Winston jest na granicy możliwości. Ale to musi być ryba.



Przeżywamy ponowny szok. Potok ponad 3 kg. A podobno na północy są tylko małe… bzdury.



Kolejne łowisko jest wyjątkowe nawet jak na Szwecję. Aby tu dotrzeć trzeba się napocić.



Jedyna droga prowadzi tym potokiem, a komary chcą zjeść żywcem.



To najlepsze łowisko szczupaków jakie kiedykolwiek widziałem w Europie.



Szeroki pas roślinności przybrzeżnej…



Jesteśmy trzecią grupką wędkarzy, która wędkuje tu od dobrych kilkudziesięciu lat.



Jeziorko, a właściwie bagno ma maksymalnie 80 cm głębokości na całym obszarze.



Nie ma gdzie wyjść na brzeg. Kilkadziesiąt cm wody i kilka metrów mułu…



Rozpoczynamy z wielkimi nadziejami.



Po 30 sekundach łowienia



Takich szczupaków można tu złowić w godzinę co najmniej 20.



Jako szczupakowy muszkarz jestem po prostu w raju!



100% brań jest z powierzchni wody, a szczupaki gonią z kilkunastu metrów. Miazga!



Przez większość dnia łowię na poppery.



Bagno wieczorową porą.



Wspomniałem o okoniach? Biorą na przemian ze szczupakami, a guma 15 cm jest w sam raz.



Tymczasem na drugiej łodzi…



„Okonek” pod 50 cm….



Kamil z Pawłem znów jadą na bagno, a ja z Adasiem na łososiowate…



Roi się jakaś „sieczka”.



Nierówna walka z belly boatem…ten model nie jest zbyt przemyślany.



Ale wygrywamy tę bitwę i już jesteśmy w „blokach startowych”.



Testujemy inne jezioro. Biorą głównie rybki po 30 cm, ale w końcu…



Śliczna palia arktyczna, dobrze ponad 50 cm.



A niedługo potem śliczny potoczek na Adasiowego streamerka.



Powrót do bazy i czas na zasłużone jedzonko.



Adam szybko wyfiletował rybę…



…i zrobimy ją zapiekaną w folii z czosnkowym masłem, pietruszką i cytryną. Mniam.



Przemieszczamy się na południe na rzekę Skelleftean.



Zaczynamy test.



Woda wygląda naprawdę obiecująco.



Pogoda nam jednak nie sprzyja. Jest bardzo zmienna.



Łowimy sporo szczupaków 45 – 60 cm, ale w końcu mam coś naprawdę dużego.



Branie nastąpiło na pograniczu nurtu przy tej wysepce (zdjęcie z wieczora).



Zassał muszkę głęboko. Bardzo silny szczupak, który wyciągnął nawet kilka metrów backingu.



Dość krótki, ale gruby. Śliczna ryba.



Na testowanie mieliśmy tylko 1 dzień, który mija za szybko. Na pewno tu wrócimy.



Nasz ostatni przystanek to region Jamtland. Sprzęt wyrychtowany.



I w drogę!



Na pewno są tu szczupaki…



W wielu miejscach zielsko idzie do samej powierzchni i łowi się ciężko.



Namierzamy z Pawłem kancik z większymi rybami, ale zajęło to dużo czasu.



Wziął na malutką, okoniową gumkę w opadzie.



Prawie metr.



Dosłownie minutę później również zacinam bardzo „złego” szczupaka.



Kilka cm krótszy od ryby Pawła, ale też „kaban”.



Oczywiście wypuszczamy 100% szczupaków.



A wieczorem czas na grzyby. Rosną też pod naszym domkiem.



Same kozaki i kilka prawdziwków. Uczta na koniec wyjazdu!



To była świetna wyprawa. Udział wzięli: Kamil alias „Łysy Wąż”.



Adaś (trening na trawniku).



Paweł, którego nie mogę namówić do muchówki!



I niżej podpisany. Pozdrowienia!

Autor: Maciej Rogowiecki- z zamiłowania podróżnik, zawodowo organizator turystyki wędkarskiej w firmie Eventur Fishing. Artykuł został opublikowany w ramach współpracy pomiędzy jerkbait.pl oraz wyprawynaryby.pl




48 Komentarze

Zdjęcie
Kuba Standera
27 sie 2013 21:09
Dobre foto, wreszcie mucha w użyciu i od razu z grubej rury, nie jakieś lipieniowe... no, cenzura tego nie puści ;)
    • @slider@ lubi to
Kapitalne !
Piękna sprawa, szczerze zazdroszczę.
Zdjęcie
Cpt. Lego
28 sie 2013 08:08
Pięknie, pięknie. Kajaki, łódki i ponton taszczyliście ze sobą?
Zdjęcie
Joah12345
28 sie 2013 08:26

Fajna wyprawa nie ma co :) tylko pozazdrościć i liczyć po cichu ze tez na takiej kiedyś wyląduje :)

Bajka z pogranicza snu i marzenia na jawie :o

Kajaki, pontony, itp czekały na nas na miejscu. Dzięki za miłe komentarze.

mega klimat...i tyle!

Zdjęcie
Tomasz Dyduch
28 sie 2013 08:50
BOMBA!!! Jest czego pozazdrościć ale w pozytywnym znaczeniu. Jst nowy obiekt marzeń :-) Może kiedyś... Niestety, nie biorąć pod uwagę finansów, pozostaje problem czasu czyli dostępny urlop oraz fakt, że ten ograniczony czas pewnei moja lepsza połowa wolałby go spędzic ze mną a nie puszczac mnie na ryby. BTW - Kto Wam organizje takkie wypady? pzdr tomek
Organizuję sam czyli Eventur :-). Zapraszam jakby co w 2014!
Rewelacja... naprawdę super sprawa taki wyjazd.

Na takie wyprawy warto odkładać pieniądze. Super relacja, gratulacje Panowie :)

morowe

Ładne palie. Większych szczupaków nie było, czy nie nastawialiście się na nie?

Większe nam nie brały kompletnie. Złowiliśmy ze 20 zębatych w przedziale 85 - 95 cm i kilkaset 50 - 75 cm. Metrówy tym razem nie było. Są tam jednak duże, bo klient na tej samej wodzie wyjął 122 cm tylko miesiąc przed nami. Fotki tutaj: https://www.facebook...&type=1

Fajnie sobie przypomnieć jak to było:) Ja naszej wyprawy do Laponii na pewno do końca życia nie zapomnę. Złowiliśmy większe szczupaki ale nie było takich palii. Tak czy siak ryb w opór. Bo kawaleria jeszcze nie dotarła.

Fajnie sobie przypomnieć jak to było:) Ja naszej wyprawy do Laponii na pewno do końca życia nie zapomnę. Złowiliśmy większe szczupaki ale nie było takich palii. Tak czy siak ryb w opór. Bo kawaleria jeszcze nie dotarła.

 

W przyszlym roku dotrze, z Eventurem, na szczescie wody duzo, na jakis czas starczy dla wszystkich, starczy na zawsze jak bedzie szanowana. 

 

Bujo

Za "nasze" wody mogę ręczyć, że są szanowane. Gospodarz w Laponii naprawdę się przykłada i pilnuje, bo to jego prywatne wody w dużej części. Dziennie można zabrać przykładowo 1 palię na "ekipę", ale nie większą niż 2 kg. Pstrągi wszystkie wypuszczane.

Za "nasze" wody mogę ręczyć, że są szanowane. Gospodarz w Laponii naprawdę się przykłada i pilnuje, bo to jego prywatne wody w dużej części. Dziennie można zabrać przykładowo 1 palię na "ekipę", ale nie większą niż 2 kg. Pstrągi wszystkie wypuszczane.

 

Bardzo dobre podejscie, u ludzi na dalekich wyjazdach odzywaja sie rozne pierwotne instynkty i trzeba je urzedowo przyhamowac. 

 

Bujo

W przyszlym roku dotrze, z Eventurem, na szczescie wody duzo, na jakis czas starczy dla wszystkich, starczy na zawsze jak bedzie szanowana. 

 

Bujo

 

Nie dotarł i nie prędko nie dotrze :)

Chyba że zorganizuje bazę. Ale po co organizować tam, gdzie nie ma, jak można "plądrować" wodę tam, gdzie jest?

Bardzo dobre podejscie, u ludzi na dalekich wyjazdach odzywaja sie rozne pierwotne instynkty i trzeba je urzedowo przyhamowac. 

 

Bujo

 

Założę się, że nasi bohaterowie byle czego się nie wystraszą: ani tabliczki informującej, że za połów bez zezwolenia grozi więzienie (a widziałem takie), ani kontroli z helikoptera (widziałem tylko na filmie). No chyba, że tylko przelatujące, takich było więcej :)

Panowie, nie jest tak źle z naszymi rodakami. Wiem, co mówię bo mamy dużą "próbkę" (bez obrazy dla klientów :-). Przyznam szczerze, że jak zaczynaliśmy (2003 - 2005) był absolutny dramat jeśli chodzi o podejście do łowionych ryb - gospodarze dzwonili do nas regularnie informując o przróżnych ekscesach. Teraz też się to zdarza, ale nie ma porównania z poprzednimi latami. Myślę, że uświadamianie ludzi naprawdę działa, ale oczywiście nie bez znaczenia są tu także coraz surowsze przepisy wprowadzane przez samych gospodarzy/organizatorów. Przy obecnym stanie i świadomości, moim zdaniem Skandynawia jest bezpieczna na dłuuuugie lata.

Rogu, a co powiesz np. o Boren? Kilka tygodni po zejściu lodu ryba jest już tak skłuta, że złowienie 90+ to już sukces. No kill (jest jeszcze?) cieszy, ale co z tego jak się tam zrobił pigalak? Niby woda bezpieczna (?) tylko jakoś mnie nie ciągnie. Pamiętam, jak ktoś na forum naganiał na Boren klientów i od czasu do czasu chwalił się wynikami kilkuosobowych ekip: jakaś metrówka padała, albo i nie. Słabo, jak na wodę z no kill i o takim potencjale...

 

A co z "bezpieczeństwem" wód, które zostały wytrzepane? Słyszałem, że niektóre się odradzają, ale - jak sądzę po doniesieniach w niniejszym dziale - jest to niewielki %.

 

Przepisy - przepisami, trzeba je jeszcze egzekwować. Nasi rodacy są przyzwyczajeni do bezkarności. Przypowiastka: kiedyś na dzikim, leśnym slipie znaleźliśmy skrzyneczkę na słupku. Był na niej napis: jeżeli chcesz, żeby nasza gmina utrzymywała ten slip w stanie ciągłej używalności, wrzuć 20SEK. W środku grzechotały 10-cio koronówki. U nas taka skrzyneczka stałaby do momnetu, kiedy ktoś by do niej wrzucił monetę. Potem zostałaby wyrwana i rozpruta...

    • Dienekes lubi to
Krzysiek, Boren to długi temat. Znaleźliśmy to jezioro jako pierwsi i kilka lat zajęło nam aby namówić miejscowego Szweda aby kupił łodzie i wyremontował domki, itp. Wszystko było ok, bo to była malutka baza (2 małe domki w sumie na 6-7 osóB). Na jeziorze wyniki były obłędne po prostu (pamiętam wyjazdy gdzie podczas jednego dnia łowiło się na łodź 2 metrówki + 10 ryb ponad 90 cm). Niestety jak to w życiu (co naturalne) - na wodzie zaczęło przybywać ludzi bo takich wyników nie da się utrzymać w tajemnicy - przyjeżdżali z przyczepami, namiotami, pontonami itp. Na tych ludzi ani my ani nasz gospodarz nie ma żadnego wpływu, ponieważ szczupak nie miał tam żadnej oficjalnej ochrony (czyli teoretycznie jak złowiłeś 100 metrówek to mogłeś je zabrać). Te przepisy, który były i są dla naszych klientów (1 ryby dziennie na cały domek na całą ekipę od 50 do 85 cm) mogły być ekzekwowane tylko od naszych klientów. Na innych nie ma wpływu. I te przepisy wystarczą aż nadto aby Boren było super metą na 1000 następnych lat. Ale oczywiście - masz rację - wciąż jest część wędkarzy, które ma te przepisy gdzieś i gospodarz znad neijednej szwedzkiej wody nie przykłada się aby po prostu wędkarzy sprawdzać... Ale czyżby na Boren była taka padaczka jak piszesz? Ja nie byłem tam w tym roku, ale było kilka naszych grup i nikt nie narzekał specjalnie? Tak jak piszesz jest kilka wspaniałych łowisk, które zostały mocno nadwyrężone przez przyjezdnych wędkarzy (ale ni tylko Polaków). Dla przykładu Asnen czy Grankullavik...ale to inna beczka troche bo tam wędkarze jeździli od początku lat 90- tych (notabene słysząłem, że Grankullavik się mocno odradza, ale nie byłem tam już wiele lat). A Boren jest dość świeże. Także strasznie by mi było przykro jeśli rzeczywiście jest tam gorzej z zębatymi. Przypowiastka o skrzynce :-). Smutne, ale prawdziwe. Trzeba po prostu robić swoje i uświadamiać - kropla drąży skałę!

Ja się obawiam, że stan wód w Skandynawii po prostu z czasem się uśredni. Wytrzepane się może ciut odbudują, dziewicze zostaną... spenetrowane. W większości miejsc będzie... tak sobie. Żeby znaleźć "obłędne" wody, trzeba się będzie nieźle pogimnastykować.