Przeglądam ten wątek codziennie i jak dziecko nie mogę się doczekać,aż któryś z chłopaków wrzuci fotki i pochwali się złowionym kleniem.Zawsze można liczyć na "tadka" bo on to łowi te klenie jak na zawołanie.Natchniony osiągnięciami naszego forumowego czarodzieja (tadekb) i inych chłopaków,sam postanowiłem spróbować własnych sił i wybrałem się dziś na ryby,chociaż nigdy nie łowiłem kleni o tej porze.Nad wodą jestem 10.30,pogoda idealna,słoneczny dzień i tylko czasem czuć podmuch wiatru(po południu miało być wietrznie 70km/h).Obławiam miejsca gdzie jesienią złowiłem kilka nie dużych kleni (30cm),może dziś też tam są,rzut za rzutem i nic,nawet pstryknięcia,przemieszczam się brzegiem w dół rzeki do kolejnej miejscówki.W miejscach gdzie nie dochodzi słonće,jest jeszcze szron po porannym przymrozku,trzeba uważać bo łatwo się pośliznąć lub wpaść do bobrowej nory (też tam są),w dodatku wiatr się wzmaga i marzną ręce (nie potrafię łowić w rękawiczkach).Docieram w miejsce gdzie zawsze latem widziałem piękne stada świnek,brzany też się trafiały,okonie,no i klenie,które wygrzewały się w pełnym słońcu,mniejsze i większe,były też takie naprawdę duże (40+) ale niestety były poza zasięgiem,próbowałem róznych wobków,smużaków i nic,a jak już się coś uwiesiło to zazwyczaj to nie był kleń tylko klenik lub okonek.No nic,spróbujmy,pierwszy rzut na środek rzeki,ściągam woblera i nic,kolejny rzut trochę bliżej przeciwległego brzegu i też nic,nawet pstryknięcia( w myślach już mam to,że pewnie wróce dziś o pustym kiju),ręce już mi naprawdę marzną,pocieram jedną o drugą,chucham żeby je ogrzać,kolejny,tym razem daleki rzut pod przeciwległy brzeg,ściągam woblera powoli,wachlarzem na środek,czuję jak pracuję i łup,siedzi!.Pierwsza myśl,napewno to kleń tylko jak duży?,holuję go w swoją stronę,ale on zaczyna mi odjeżdzać w dół rzeki,odkręcam delikatnie hamulec i daję mu kawałek odpłynąć,następnie podciągam go w swoją stronę,przez chwilę widzę jego pysk i płetwę grzbietową,i znowu odjazd,dokręcam hamulec i "pompuję go" do siebie,mam już przygotowany podbierak,teraz go tylko naprowadzić i podebrać.Udaję mi się to bez najmniejszego problemu,w podbieraku ląduje grubiutka klucha.Odkładam wędke,a kleń zaczyna szaleć w podbieraku,tak bardzo,że aż sam się wypiął i omal mi z niego nie wyskoczył,w dodatku obie kotwiczki woblera zaplątały mi się w oczka siatki podbieraka,próbuje je rozplątać,chce to zrobić jak najszybciej bo nie chcę męczyć rybki.W końcu mi się to udaję,ale w oczy rzuca mi się,że jeden grot kotwiczki jest całkowicie rozgięty.Sięgam szybko do kieszeni po telefon,szybka fotka i rybka wraca z powrotem do wody.Uśmiech się pojawia na mojej twarzy,bo jest to moja pierwsza ryba w tym sezonie i pierwszy "zimowy" kleń .
Sprzętowo: Lamiglas Infinity ISS 1142L,Twin Power 11 z szpulką od 15,Sunline Siglon 0.8,przypon z fluorocarbonu 5lb,wobler 3cm.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 15 styczeń 2020 - 11:09